Audiohobby.pl

AKG K1000

aallen

  • 651 / 5552
  • Ekspert
09-06-2011, 21:40
wiesz nam trudno tak gdybać. Najlepiej było by napisać do AKG k1000 z pytaniem "dlaczego... kur... dlaczego ?"

Tym bardziej po cenie widać że K1000 to swojego rodzaju ewenement ;0

aallen

  • 651 / 5552
  • Ekspert
09-06-2011, 21:40
edit: miało być do AKG z pytaniem o AKG k1000

rafaell.s.cable

  • 1166 / 5561
  • Ekspert
09-06-2011, 22:01
>> MAG, 2011-06-09 21:21:12


Ta druga pozycja ma stricte hi-endową cenę , natomiast K-1000 nie były jakoś specjalnie cenne raczej cena plasowała je w średniej klasie .


Ostatnie modele można było kupić u nas pięć lat temu za 2700złotych. Ich niepowodzenie wyniknęło z braku wyprodukowania dobrego fabrycznego wzmacniacza do nich.Orfeusz takowy sobie np. dłubnął. Tacy pasjonaci jak Piotr Ryka dopiero pokazali ze to nie jest wcale średnia klasa. Dalej powtarzam bez odpowiedniego toru nie ma sensu ich kupować bo dalej będą grać średnio.Z dobrym torem do klasyki są genialne :) + na prawdę ciche pomieszczenie :(

aallen

  • 651 / 5552
  • Ekspert
09-06-2011, 22:08
z tym torem to zależy co chcesz osiągnąć. Przykładowo teraz podpięte są pod terminale głośnikowe Vintage Pioneera SA-305 i czuć ten "brud" oraz tąpnięcie przy czym już teraz grają lepiej niż HD800 na WBA GT. I przykładowo z Lebenem CS300 zagrały bardzo fajnie jednakże brakowało mi tego brudu . Były bardziej skrystalizowane tak jakby to było priorytetem. WBA skolei zagrał z nimi bardzo płasko. Brak było wypełnienia mimo że poszczególne aspekty wysterowane zostały poprawnie.

Trzeba też wziąśc pod uwagę że klasyka nie jest jedynym gatunkiem i nie można wychodzić z założenia że AKG k1000 nie pozwalają słuchać barbarzyńskiej muzyki. A jakże, spotkałem się z takimi salonymi odsłuchowymi gdzie bez klasyki i Jazzu nie przychodź. Broń boże testować słuchawki na czym innym. Do tego dochodzą smaczki indywidualne dla każdego użytkownika. Moim zdaniem AKG k1000 potrzebują przede wszystkim wypełnienia a dopiero później wysterowania. W muzyce chodzi przecież też o emocje a nie suchy przekaz

asmagus

  • 4439 / 5651
  • Ekspert
09-06-2011, 22:22
>> Piotr Ryka, 2011-06-09 18:12:01
(...) Otóż są ich co najmniej dwa rodzaje. Starsze, z tworzywa cieńszego i matowego oraz nowsze, błyszczące na obwodzie i z dużą matową kropką pośrodku. Te nowsze są dużo bardziej sprężyste. Wiem że tak jest odkąd zdjąłem w swoich K1000 obudowy i zobaczyłem, że każdy przetwornik jest inny. Jeden był niewątpliwie naprawiany i wtedy zyskał postać z samego końca produkcji. Dźwięk tych starszego typu jest delikatniejszy i ma więcej sopranów. Te nowe są bardziej dynamiczne, głos mają bardziej postawny, basu więcej, a góry mniej. (...)



Nie słyszałeś między nimi różnicy?


_______________________________
Sprzedam słuchawki Sony MDR-7509HD

wiktor

  • 2503 / 6102
  • Moderator Działu Słuchawki
09-06-2011, 23:20
>> Piotr Ryka, 2011-06-09 22:58:17
A tu inna historia z przekablowaniem


Nieskromnie zwrócę uwagę, że Polak też potrafi ....

:)

http://audiohobby.pl/topic/10/2209/1

Pozdrawiam Fanów AKG K1000

aallen

  • 651 / 5552
  • Ekspert
09-06-2011, 23:44
Wiktor. Chyba zlece Ci rekabling :D

majkel

  • 7477 / 6102
  • Ekspert
10-06-2011, 00:24
>> Piotr Ryka, 2011-06-09 22:54:28

Te AKG z wątku head-fi mają inną konstrukcję niż Twoje. Po pierwsze, dławik jest jakby poza płytką i z jakimś takim fikuśnym kapeluszem. Po drugie, płytka i sposób podłączenia do niej przetwornika jest inny. Po trzecie, sam przetwornik jest inaczej zbudowany. Te z head-fi wyglądają mi na jakąś nowszą wersję całych słuchawek. Przede wszystkim nie ma tego kretyńskiego patentu z przejściem drutów przez membranę. Domyślam się, że AKG wprowadziła tą zmianę po awariach i nieumyślnych uszkodzeniach przetwornika także w trakcie napraw serwisowych, bo wystarczy dobrze przygnieść nitkę z drutami w miejscu przejścia przez jeden z ostrosłupów membrany, i jest po zawodach. Z drugiej strony, przewód mógł się w tym miejscu obłamywać, ponieważ membrana w miejscu przejścia drutu też drga, a drut za tym przejściem idzie w bok. Kropla elastycznego kleju z czasem może się oderwać i przestaje chronić drut.

majkel

  • 7477 / 6102
  • Ekspert
10-06-2011, 14:09
A może to jest po prostu ta wersja amerykańska? Konstrukcja jest inna - płytki drukowanej i przetwornika. Takie jak Twoje są obfotografowane na 6moons - gdyby ktoś chciał wiedzieć o czym mówię.

majkel

  • 7477 / 6102
  • Ekspert
10-06-2011, 17:05
3. Opis brzmienia.

Teraz będzie stricte o dźwięku AKG K1000 na zasadzie ogólnego scharakteryzowania. Jak już to było nieraz wspominane, granie AKG K1000 ma przypominać głośniki. No i przypomina, jak już pisałem, w pomniejszonej skali. Do tego trzeba się umówić, że jest to pomniejszony dźwięk niedużych głośników podstawkowych ze względu na zejście basu. Bas K1000 ma bardzo dobry kontur i fakturę, ale wypełnienie najniższego rejestru jest prawie żadne lub żadne. Jak dojdzie do głosu instrument z niskim fundamentem, to będziemy słyszeć głównie jego artykulację. Duży bęben nożny, najgrubsze rury organów lub wielkie kotły tylko stukną lub zafurkocą alikwotami. Z organami to w sumie żadna wtopa, bo ton 33Hz jest niesłyszalny także na Grado GS1000, a często też słuchawkach, które by go odtworzyły, gdyby im tylko wzmacniacz na to pozwolił. Przenoszenie niskiego basu wymaga pewnych inwestycji w sprzęcie, albo inaczej - jak się podkopie nieco basowy fundament, to można przy okazji zaoszczędzić - pieniądze i gabaryty na przykład. Fizyka jest nieubłagana - zależności między minimalną średnicą przetwornika, a odległością od ucha określają próg częstotliwościowy, poniżej którego wygenerowanie fali dźwiękowej jest nieefektywne. Taka słuchowa odmiana perspektywy - AKG 3cm od uszu to jak monitorki 3m od słuchacza. :) No ale zostawmy te utyskiwania na rzecz sporadycznie istotną, gdyż pewnie ponad 90% płytoteki słuchałbym bez wrażenia odarcia z części wrażeń, i skupmy się na tym co słychać. A kontrabas słychać jak dla mnie już całkiem satysfakcjonująco. Przede wszystkim bas jest w pełni kontrolowany - kontur, faktura, frazy - wszystko podane akuratnie. Grado PS1000, jedne z lepszych pod względem basu słuchawek, wypadają na instrumentach strunowych w zakresie basu jak lekko wzbudzające się. Bas na nich musi zawarczeć, kiedy jego fraza całkiem rozkwitnie. Samo się to nie ujawnia, ale AKG K1000 na takie coś wskazują. Jeden znajomy określił to jako granie przez rurę. Metallicę słucha mi się przez Grado lepiej, ze względu na znacznie większe dociążenie dołu pasma, ale na AKG i tak tego typu muzyki słucha się zaskakująco dobrze. Jest drive i energia, a perkusja wyraźnie rozrysowana.
Pisząc o rozwiązaniach akustycznych w AKG K1000 marudziłem na głos Jamesa Hetfielda, że pojawiało mi się ocieplenie zakresu samogłosek u niego wskutek interakcji między przetwornikiem, a moją głową. Trzeba tu zaznaczyć, że słuchawek używałem tylko bez wewnętrznych sitek osłaniających przetwornik, a z nimi słuchałem tak dawno, że nie pamiętam czym się to różniło, a poza tym inne sprzęty towarzyszyły wówczas K1000. Tak z pamięci to tylko mogę strzelić, że ze wzmacniacza GainStage 2 był dźwięk chyba ogólnie cięższy, ale nie taki wycyzelowany. Zajmijmy się jednak dalej średnicą AKG w kontekście głosów ludzkich. Wykonania operowe brzmią bardzo przekonywająco. Po pierwsze ze względu na scenę, która przy optymalnym ustawieniu przetworników buduje się dookoła głowy, a przynajmniej od lewa poprzez wszystkie kąty przed oczami aż po prawo. W całym tym zakresie mamy wspominaną już nie raz trójwymiarową i cielesną holografię źródeł, do tego na całej przestrzeni kątowej można obserwować plany muzyczne. Przykładowo - Grado PS1000 lubią budować plany głównie na boki, a Ultrasone Edition 10 chętnie do przodu, a separację lewo-prawo mają bardziej umowną i rozmytą. Raz nawet zgłupiałem, czy aby kanały nie są w torze zamienione po tym, jak mi Ultrasone postawiły melotron w dziwnym miejscu, zupełnie gdzie indziej niż Grado lub AKG, ale o tym będzie w kolejnej porcji wrażeń więcej. Miało być o głosach. No więc wokale mają dużo energii i wibrato. Nie biją rekordów złożoności fakturowej, ale w chórach potrafią być dobrze rozseparowane i grać jakby indywidualną energią. Nie ma obaw, że wyjdzie z tego jakaś "ściana płaczu". Indywidualne partie wokalne zwłaszcza nagrane techniką stereo są bardzo atrakcyjne w odbiorze, a moja dygresja o przestrzenności wzięła się właśnie w ich kontekście. Opera jest operą, gdyż holografia K1000 pozwala dobrze oddać ruch sceniczny. Opera to nie chór parafialny, artyści chodzą, kręcą się, są bliżej lub dalej, i to słychać. Efekty śpiewania nagle pod innym kątem względem mikrofonu, naturalny ruch ciała, zamieniają się w dźwiękowy obraz życia. Jak się komuś marzą zmysłowe, gęste, syropowate bądź pluszowe wokale damskie, to AKG K1000 nie są dla niego. Tu jest nacisk na barwę, ale w sensie tonu podstawowego i ogólnej intonacji oraz artykulacji. Żadnych efektów specjalnych śpiewania jakby półszeptem, itp. O osuszeniu też nie ma mowy, bo wokal ma swoją wagę i masę w dźwięku. Jest ona skupiona głównie w energii, a nie niepotrzebnych ornamentach. Te ostatnie powinny być miarą dobrego artysty, a nie sprzętu. No chyba że sprzęt nie pozwala artyście pochwalić się unikalnymi możliwościami, wtedy taki sprzęt tym bardziej jest do bani.
Energii na średnicy w K1000 jest dużo. Więcej niż na którychkolwiek słuchawkach Grado. Nie wiem czy to tylko kwestia interakcji akustycznej, czy czegoś jeszcze, ale jest tak, że w barwie dźwięku AKG gromadzą większy ładunek. Być może to właśnie powoduje, iż po przesiadce na PS1000 odbieramy je jako lekko zszarzałe w barwach, a może znowu to, iż PS1000 to chyba najlepsze mi znane słuchawki do odczytywania tekstury dźwięku, jego mikro-obrysu, krawędzi i ich zakończeń. Jest tego tyle, że można je wpiąć do sprzętu grającego bardziej bajkowo i impresjonistycznie, i wciąż niczego nie brakuje. Pełna satysfakcja w ujęciu całościowym. Brzmienie przesterowanych gitarach jest dokładniej opisane na Grado niż AKG. Możliwe, że odbieram to tak, gdyż w tych dźwiękach ich faktura jest dla mnie czymś szczególnie interesującym, a barwa uważam, iż powinna być uzupełnieniem. Co innego w solówkach, tu jest dla mnie remis, i mogą to być też solówki jazzowe. Szybkość dźwięku z AKG K1000 jest jedna z lepszych. Z Grado modele od RS1 w górę mogą startować i dotrzymać kroku, z innymi słuchawkami nie porównywałem, ale Beyerdynamic T1 już nie bardzo. Co innego Edition 10 - ja te słuchawki odbieram jako o klasę szybsze (ach, te forumowe metafory) od wszystkiego, co do tej pory słyszałem. Wkładam po nich K1000 na głowę i... o cholera, ale zwolniło. Na Grado PS1000 ten sam trucht zamiast galopu. Czasami dobrze jest nie mieć tych Ultrasone.
Środek pasma jest także ważny dla małych składów. Wpiąłem K1000 puszczam kwartety Haydna i pogłaśniam powoli. Akurat musieli Ci muzycy teraz przyleźć pod dom, kiedy słucham?! Na wsi u kolegi to jest dobre, że otworzysz okno i dalej cisza w domu, ale te swojskie klimaty... Nie było żadnej kapeli pod oknem. Ogłupienie realizmem prezentacji trwało chyba z kilka sekund aż rozpoznałem znajome partie melodyczne. Muzyka mechaniczna w małych składach brzmi jak na żywo! Najlepsze oszukanie mojego słuchu, jakie się udało sprzętowi grającemu kiedykolwiek. Wszystko było takie naturalne, obecne, pasujące do otaczającej mnie rzeczywistości. Zdarzało się tak na innych słuchawkach, ale przeważnie krótko i za pomocą pojedynczych instrumentów, a tu proszę - wszystko się wdarło w świat realny. I to jeszcze na torze, który uznaliśmy z kolegą za mniej rozdzielczy. Nie powtarzałem tego numeru z drugim torem, bo i po co? Ja już wcześniej zaobserwowałem u siebie, że K1000 z jednej strony są wymagające, ale z drugiej, np. w aspekcie naturalizowania przekazu, to nawet lekko wyciągają sprzęt za uszy. Wspominałem chyba o tym, ale napiszę - wszystkie odsłuchy nie licząc ostatnich dni dawały mi obraz K1000 jako w większości kategorii lepszych o klasę lub więcej od reszty wynalazków dynamicznych jakie znam. Elektrostatycznych być może też, choć Orfeusz to jest król na swoich włościach raczej nietykalny. No i tak mi się to zawsze skalowało "na przestrzeni kat", że K1000, potem spory kawałek nic, parę lepszych modeli, dalej peleton. No ale jak tak poskładałem taki naprawdę mocno przeźroczysty tor, wliczając w to kable, to największy zysk zrobił się na Grado PS1000. Pierwsze minuty z K1000 u mnie rozpoczęły się od wniosku, że góra pasma w AKG, skądinąd potwierdzają to wykresy z pomiarów, ciągnie się swobodnie i całkiem równo nawet dalej, niż moje uszy to wychwycą. Zakładałem Grado PS1000 i było to oczywiste - najwyższe rejestry są w nich tłumione, i to wyraźnie. No ale zamieniam głupi interkonekt, na wcale nie diametralnie lepszy, po prostu bardziej przeźroczysty i uporządkowany, bez "efektów specjalnych", i nagle mamy efekt, że na K1000 rzeczywiście jest więcej samej muzyki, zniknęły "magiczne dodatki" niczego w sumie nie ozdabiające ani inaczej atrakcyjne, a na Grado rozseparowała mi się góra do stopnia, że jej cięcia już tak nie słyszę. Już napisałem, że Grado mi wyglądają na bardziej rozdzielcze w obrysie, ale to nie jest takie proste. Wrzucamy płytkę 24k Gold HDCD i... ojojoj! Jakie te AKG są niedobre! Z Red Booka udają delikatnie wygładzające, puszczają Grado przodem, a tu... biorą pod rękę Beyery T1 i pchają się na pierwsze miejsce podium w kategoriach rozdzielczości wysokich tonów! Z jednej strony mocna rehabilitacja Beyerdynamiców i zrozumienie czemu niektórzy je tak chwalą - gdybym słuchał gęsto nagranej Krallowej oraz samplerów, na pewno miałbym o nich dużo lepsze zdanie, bo takie aptekarskie odważanie muzyki, z dostojną dokładnością i precyzją to im wychodzi, tylko to samo co z AKG - więcej bitów proszę! Biorę PS1000 - wszystko jest, nawet na większej nieco przestrzeni, ale bardziej mi się podobało z AKG. Zamiast tak rozstrzeliwać instrumenty, one stworzyły bardziej kameralną i misterną w swojej złożoności prezentację. Do tego wokal pierwsza klasa pod każdym względem, i ta perkusja! Zawsze marudziłem, że talerzy sprzęt audio grać nie potrafi. No nie wiem...
Dynamika - to mi się teraz przypomniało, a sprawa jest ciekawa. Nagrania pop, rock, itp. o dużym średnim poziomie (czytaj: kompresji dynamiki) słucham jakieś 5 godzin dalej na potencjometrze tego samego wzmacniacza przy wpięciu AKG K1000 niż np. Grado PS1000. No ale jak wezmę nisko skompresowaną dynamicznie klasykę, to różnica spada do jakichś maksymalnie 3 godzin, a raczej dwóch. Czyżbym aż tak musiał dawać w palnik na klasyce i słuchawkach "przyusznych", czy po prostu nie potrzeba tego robić z K1000? Na pewno te grają bardzo dokładnie od najmniejszych głośności, świetnie się z nią skalują. Zupełnie na odwrót niż z np. niewygrzanymi JVC HA-DX1000. Te albo grają głośno, albo udają, że są chore i słabe. Leczenie decybelami ponoć przynosi znakomite efekty. Znowu wrócił temat klasyki, więc rozliczę się z nią do końca - symfonika i duże orkiestry to nie jest ulubiony gatunek AKG K1000 według mnie. Mogą w nich dużo, ale nie wszystko to, czego bym chciał. Na Grado PS1000 wszystko jest większe, potęgi też jest więcej. Orkiestra bardziej mnie ogarnia, co mi lepiej pasuje niż gdy ja małym wysiłkiem wzrokowo-słuchowym ogarniam ją całą. Na PS1000 jest jakiś taki mniejszy dystans do tej potęgi muzycznej. To jest np. ten jedyny chyba aspekt poza basem, gdzie Grado mają bliżej do głośników niż K1000. Te ostatnie wezmę do mniejszych składów akustycznych i wszelkiej muzyki mechanicznej, większości opery, klasycznego jazzu, niektórych gatunków rocka, ale i elektroniki. Słuchałem np. Vangelisa "Albedo 0.39", anno domini 1975. Ta płyta mocno opiera się o barwy dźwięków syntezatorowych, zwiewność, melodyczność, a K1000 pozwalają to swobodnie i skutecznie śledzić. W Grado GS1000 i PS1000 jest pewna wbudowana nostalgia prawdopodobnie poprzez sposób kreowania przestrzeni, pewną perspektywę na obszarze planów muzycznych, a AKG potrafią stworzyć wrażenie nostalgii poprzez swoją otwartość, pozwalającą dobrze oddać ulotność dźwięków, zwłaszcza granych subtelnie. Pasowałoby zacząć podsumowywać, więc tutaj wrzucę pewną swoją myśl, która zrodziła się na przestrzeni rozwijania audiofilskiego hobby słuchawkowego - żeby dobrze oddać delikatność, sprzęt musi mieć zapas energii i dynamiki w sobie, bez dokładności przetworników nie będzie dobrze przekazanej gładkości, a nachalne epatowanie kolorami sprowadza się przeważnie do obcesowego świecenia jednokolorowym światłem. AKG K1000 to słuchawki, które pozwolą poznać tę prawdę, na pewno nie jako jedyne, ale raczej jedne z niewielu.

cdn?

L3VY

  • 224 / 5843
  • Aktywny użytkownik
10-06-2011, 17:10
"cdn?"

Tak, proszę o podsumowanie. Maksymalnie w 10 zdaniach.

_________________________________________
Pozdrawiam Mirosław Andrejuk
profesjonalne adaptacje akustyczne
_________________________________________
Pozdrawiam Mirosław Andrejuk
profesjonalne adaptacje akustyczne   www.AcousticLab.pl

majkel

  • 7477 / 6102
  • Ekspert
10-06-2011, 21:50
4. Walory użytkowe i podsumowanie.

AKG K1000 to urządzenie do słuchania muzyki na zasadzie podobnej do słuchawek, bo umieszczane na głowie, ale to de facto małe głośniczki szerokopasmowe bardzo bliskiego pola o ambitnej konstrukcji przetwornika. Pomysł ten w połączeniu z impedancją 120 omów, czyli znacznie wyższą niż przeciętnych słuchawek, i niską skutecznością, predestynuje je do używania ze wzmacniaczami głośnikowymi lub słuchawkowymi o sporym zapasie napięcia i umiarkowanej wydajności prądowej. Najlepiej byłoby zrobić coś stricte pod nie, bo proporcje wydajności prądowej do napięciowej potrzebnej K1000 są znacznie mniejsze niż głośnikom. Stąd pewnie się wspomina o klasie A. Push-pull głośnikowy przy małych zmianach prądu na wyjściu będzie grał blisko obszaru zniekształceń skrośnych. Po prostu należy się spodziewać, iż będą one duże. W aplikacji szytej na miarę nie będzie tego problemu jeśli się odpowiednio dobierze elementy.
Wygoda użytkowania z jednej strony jest duża, gdyż słuchawki są lekkie, wspierają się o czaszkę na czterech poduszeczkach, dodatkowo rozsuwanych oraz na samoregulującym się pałąku. Ten jak się ureguluje, to nie próbuje się odregulować jak w K601 na przykład. Ponadto uszy w żaden sposób nie są oddzielone od świeżego powietrza, ani nic się z nimi nie styka. Jest pewien problem ze stabilnością K1000 na mojej głowie, więc muszę ją trzymać w miarę pionowo. Mam proste i przez to nieco śliskie włosy dla materiałów użytych na pałąk i poduszki nad przetwornikami. Dość ważny jest sweet spot ustawienia ich na głowie dla otrzymania pełnowartościowego odbioru, stąd wspominam o ich tendencjach do przechylania się, ewentualnie przesunięć.
Dźwiękowo K1000 są czymś jedynym w swoim rodzaju ze względu na prezentację dźwięku stereo, który precyzją i jakością holografii nie odbiega od głośnikowego hi-endu. Brakuje rozciągnięcia pasma w dół do pełnej satysfakcji oraz wynikającej z tego potęgi, która czasem by się przydała. Dynamika i równowaga tonalna pomijając lewy skraj pasma to najwyższa półka słuchawkowa w sensie jakości, ale niekoniecznie magii. Tu podobno mają coś do powiedzenia starsze przetworniki z miękkiego tworzywa i rzeczywiście zdarzyło mi się słyszeć coś, co użytkownicy kolumn kojarzą głównie z topowymi monoblokami lampowymi jako warunkiem koniecznym, albo przynajmniej wydaje mi się, że to było to. K1000 wydają się lubić gęste formaty, ponieważ z CD nie są absolutnym królem rozdzielczości, choć czuć ich oddech na najlepszych pod tym względem słuchawkach, np. Sennheiserów HE90 albo nawet Grado PS1000, ale z gęściejszym formatem dostają skrzydeł i zamieniają się w prawdziwy mikroskop muzyczny, który nie pokazuje jedynie wycelowanego wycinka, a cały spektakl, dając radość z syntezy i analizy dźwięków.

5. Potyczki z konkurentami.

W odniesieniu do Grado PS1000, co już wspominałem, mają znacznie mniej basu, ale poprzez swoją dokładność i prezentacyjny minimalizm wydający się lepszym. Niestety nie schodzą do poziomu generowania tętnień na przykład z czwartego utworu albumu Raz, Dwa, Trzy - Dwadzieścia Lat, CD 1. Samo wejście pozwala się delektować fajnym niskim basem oraz jego zachowaniem w akustyce sali koncertowej, a później uzupełnia sekcję rytmiczną w sposób dość znaczny. Przesiadka na K1000 daje reakcję - co jest grane?! Gdzie jest stopa?
Na Grado wszystko jest nieco większe, ale na zasadzie większego rozpostarcie w poziomie i pionie, natomiast w kwestii głębi i trójwymiarowości holografii mamy do czynienia z "normalnym poziomem słuchawek wysokiego lotu", czyli wyraźnym spłaszczeniem prezentacji. Grado mają dwa słyszalne piki na charakterystyce częstotliwościowej - jeden na niższym sopranie, drugi na wyższym basie. Ten pierwszy bardziej się ujawnia, gdyż Beyerdynamiki T1 są od nich równiejsze. Tonalnie są dość podobne do K1000, ale mają lepiej rozciągnięty dół. Dźwięk jest lekko miększy i gęściejszy na dolnej średnicy, tyle że nie gęściejszy od informacji, bo tych na AKG jest tam więcej, tylko od jakby dodanych współbrzmień, bo tak to chyba lepiej nazwać, niż pogłosów. To jest dla mnie jakiś obcy element w dźwięku, który też powoduje, że T1 potrafią czasem być mdłe. Jak im dać wysokiej rozdzielczości materiał i tor, to się ocierają w pewnych aspektach o K1000, ale na pewno nie w kwestii holografii i szybkości. Szybsze od K1000 są tylko Ultrasone Edition 10. I to jest w sumie ciekawa sprawa, ponieważ ogólnie słuchawki te po dłuższym wygrzaniu grają dźwiękiem wypełnionym, gładkim i ewidentnie słodkim. Sopran jest gładszy niż na PS1000, łatwiej przyswajalny, i jeśli uboższy w informacje, to tylko nieznacznie. Nie analizowałem tego dogłębnie. Imponuje mi ich bas, ponieważ jest po prostu normalny, przede wszystkim w swojej ilości. Ma dość fizjologiczne proporcje wypełnienia do konturu, który de facto wcale nie zwraca na siebie takiej uwagi jak na AKG, ale jest bardzo dobrze podany w fazach gry. Właściwy jest atak, wybrzmienie i zanik. Przez to jest mało interesujący i całkowicie spełniający swoją rolę. Nie wzbudza się jak na PS1000, o Denonach D2000 i wyżej nie wspomniawszy. Słodycz średnicy "uzmysławia" damskie wokale. Są bliskie i pełne, urokliwe. Męskim dodają nieco przyjaznego akcentu, ale nie jest takie posłodzenie z nutką nieśmiałości jak na złoto-czarnych Omegach II, tylko odczucie wyluzowania u wokalisty, który jakby dobrze się bawił śpiewając. Kiedy więc mamy duet damsko-męski, np. Netrebko i Beczala, to mamy wrażenie obcowania z luźnym i zalotnym dialogiem znających swoją wartość osób. Bardzo podoba mi się na Ultrasonach klasyka. Ma potęgę i świetnie zsyntezowaną sferę barw orkiestry. Wszystko jest podane z potęga, ale plastycznie, bez nachalności i uproszczeń wynikających z braku kontroli. Takie wrażenie spokoju mimo wichury. :)
Ciekawa sprawa to ostrzejsza muzyka typu Seether. Pierwsze takty albumu Disclaimer II to wjazd wraz z utworem Gasoline niezwykle energetycznego i szybkiego dźwięku gitary elektrycznej. Czy się komuś podoba, czy nie, tak to brzmi "prosto z pieca", przynajmniej z Fendera, który kiedyś stał jakieś 3 metry ode mnie, a facet jechał solówki. Ten dźwięk jest niezwykle "szybki", a bogata tekstura to kolejna jego cecha. Do tego dochodzi duża jasność barw i tak ma być! Na AKG K1000 ważniejsza staje się barwa kosztem tekstury i prędkości, a Grado wypychają teksturę na pierwszy plan, a szybkość dźwięku na poziom AKG. Barwa jest mniej dobitna, jakby była informacją uzupełniającą. Być może jest to konsekwencja podbicia basu i części sopranu w PS1000. Zdolnościami przestrzennymi Ultrasone Edition 10 to by chyba najbardziej chciały być Omegami II, ale też nie do końca, bo jednak prezentują dźwięki bardziej ofensywnie. Przede wszystkim wypełniają je ciałem jak mało które znane mi słuchawki, bez popadania w spowolnienie, zamulenie czy podkolorowania. Dzięki tej cesze mają dość blisko do K1000 w kwestii budowy namacalnych źródeł dźwięku, ale posługują się innym środkiem wyrazu. Coś jakby bardziej stawiały na zmysł dotyku, a mniej wzroku. Obecność wynika z gęstości i dobrej gradacji konturu dźwięku z przestrzeni, a nie widzialnej trójwymiarowości kształtu. Domyślam się, że taki wywód może brzmieć zabawnie, ale to mój problem w artykułowaniu odczuć się tu ujawnia. Piszę jak czułem.

Czy chciałbym posiadać AKG K1000? Tak, ale nie jako jedyne. Grado PS1000 to chyba jednak lepszy all-rounder, choć znacznie cięższy, także brzmieniowo. Ultrasone Edition 10 są znakomite, ale drogie, poza tym ja potrzebuję czegoś mniej wysublimowanego, a bardziej kawę na ławę. Zdarza mi się słuchać sprzętu, nie tylko muzyki i czasem potrzebuję brutalnej informacji, a nie kolejnego zachwytu. Ultrasone Edition 10 muszę ubierać z pałąkiem tuż nad czołem. Ich posiadacz robi tak samo. Ma to kluczowe znaczenie dla brzmienia. Jak się utrafi, co wymaga treningu, to jest jak pisałem wyżej. Beyerdynamic T1 wydają się nieco odstawać w dół. Apetyt na gęste formaty nie zamienia się w szczególną feerię dźwiękowych zachwytów, a jedynie w dotrzymanie kroku nieco droższym konkurentom z obecnej produkcji i zbliżenie się do AKG K1000. I to chyba wszystko.

Podziękowania dla Piotra Ryki za wypożyczenie AKG K1000, kolegi Tomka za udostępnienie Ultrasone Edition 10 i następnie gościnę w towarzystwie np. upgradowanego Audioneta ART v2 jako źródła bitów i sinusów oraz Janka za pozostawienie kabla zasilającego DIY do wzmacniacza słuchawkowego.

Inny sprzęt użyty:

Technics SL-PS840 upgradowany jako transport po kablu koncentrycznym
DAC CS4397 + CS8416, dwie sztuki, w obudowie i bez
Wzmacniacz słuchawkowy Black Pearl Deluxe
Black Pearl z zasilaniem bateryjnym
Przejściówka 4-pin XLR -> jack 6,35mm (Neutrik/Furutech)
Interkonekty DIY - ostatecznie podwójna skrętka ekranowana, niekierunkowe, wtyki Neutrik Profi RCA
Kabel koncentryczny z wbudowanym dopasowaniem impedancji

Muzyka różna, w tym sporo znanej. :)

aallen

  • 651 / 5552
  • Ekspert
10-06-2011, 22:30
Świetna praca Majkel. Przyznam że jestem pod wielkim wrażeniem opisów. Przyznam bez bicia nigdy tak umieć nie będe dlatego tym bardziej jest to budujące. Przeczytałem z zapartym tchem i muszę się zgodzić praktycznie z każdym aspektem.

Szczególnie jednak podoba mi się fragment

>>Akurat musieli Ci muzycy teraz przyleźć pod dom, kiedy słucham?! Na wsi u kolegi to jest dobre, że otworzysz okno i dalej cisza w domu, ale te swojskie klimaty... Nie było żadnej kapeli pod oknem. Ogłupienie realizmem prezentacji trwało chyba z kilka sekund aż rozpoznałem znajome partie melodyczne. Muzyka mechaniczna w małych składach brzmi jak na żywo! Najlepsze oszukanie mojego słuchu, jakie się udało sprzętowi grającemu kiedykolwiek. Wszystko było takie naturalne, obecne, pasujące do otaczającej mnie rzeczywistości. Zdarzało się tak na innych słuchawkach, ale przeważnie krótko i za pomocą pojedynczych instrumentów, a tu proszę - wszystko się wdarło w świat realny<<

:)

Ged

  • 1723 / 6104
  • Ekspert
10-06-2011, 22:36
Majkel
Dziękuję za niezmiernie wyczerpujące opisy brzmienia AKG.
Mam jedno zastrzeżenie. W mojej ocenie słuchawki te brzmią bardzo różnie w zależności od użytego wzmacniacza. Dotychczas słuchałem: Denon 1500AE, Music Angel, RWA (z pre), Acoustic Masterpiece, AirTight, SunAudio, Cary SLI80. Wydaje mi się, że różnice pomiędzy brzmieniem AKG na różnych wzmacniaczach były dużo większe niż np. w Grado pomiędzy dziurką w CD-ku Denona a TwinHeadem. Być może gdybyś użył innego wzmacniacza Twoje opinie zasadniczo by się różniły. Ja wiesz mam na co dzień PSy, GSy, custom IEMy (3way), CAL! i AKG, ale Grado trzymam wyłącznie dla kolekcji a nie słuchania. Gdyby nie to, że ostatnio w transportach zdarzyło się dużo kłopotów z pewnością wysłałbym Ci swoje monobloki do przetestowania. Jeśli ew. ktoś mógłby Ci je dostarczyć bezpiecznie - napisz na PW. Tydzień - dwa przeżyłbym bez nich :)
Z tego co zrozumiałem z Twoich wypowiedzi K-1000 nie jest królem. Dla mnie jest, ale nie słyszałem Orfeusza i Staxów 009. E10 słuchałem wyłącznie na AS, ale wydały mi się tylko ulepszoną wersją PSów.
Marzy mi się pojedynek 009 vs. K-1000 (napędzane Twoim pre i monoblokami Cary). Takie spotkanie mam nadzieję będzie miało miejsce jeszcze przed końcem wakacji.
Dziękuję i życzę Ci wyprodukowania wzmaka, który uczyni z AKG króla słuchawek na miarę Orfeusza :)
Włodek

majkel

  • 7477 / 6102
  • Ekspert
10-06-2011, 23:55
Włodek, słyszałem z Croftem i z GainClonem, gdy Twin-Head służył za pre, a także z końcówką głośnikową w klasie A Accuphase. Pierwszy raz słuchałem K1000 trzy lata temu, pokazały się jako coś więcej niż tylko słuchawki wysokiego lotu, ale nie na tyle, żebym miał presję je mieć i zbudować im tor. Jakoś wolałem się pokręcić wokół Grado i innych klasycznych słuchawek. Po prostu nie przyjmowałem do wiadomości, że ta cała lepszość aż tak bardzo tkwi w AKG. Później u Wiktora miałem też swoje GS1000 i Omegi, i jak pamiętam wnioski były z tego spotkania takie, że każde były dla mnie królem danego repertuaru. Taki mam gust, który przypisuje odpowiednie wagi nie tylko zaletom K1000, ale i wadom, a potem z tego wychodzi bilans.
Propozycja pożyczenia monobloków bardzo mi schlebia i z góry jestem wdzięczny za tę uprzejmość, niemniej na razie jestem ciekawy porównania, jakiego dokona Piotr Ryka, bo mu dałem przejściówkę i może sprawdzić BP kontra T-H + Croft, a także podstawić BP w miejsce Crofta, odkręcając głośność na maks. Mocy od tego nie przybędzie, ale jest możliwe uzyskanie informacji jak brzmi Twin Head jako pre sam z siebie.
Ja oceny swojego wzmacniacza musiałem dokonać na podstawie odniesienia klasy brzmienia AKG do innych słuchawek, i tu był dystans znany mi z innych odsłuchów. Sprawę nieco zamieszał interkonekt, który jakoś mocno podpasował Grado, pozwolił im zrobić największy krok do przodu, a drugie w kolejności były tu Beyery T1. Ultrasone i AKG zyskały ilościowo mniej, stąd przewaga K1000 nad PS1000 dla mnie zmalała. Realizmem K1000 królują. Przyjemnością słuchania i trafnością ujęcia materiału muzycznego - nie zawsze.