>>Podobny test przeprowadził przed kilku laty magazyn "Psychology Today". Do Bordeaux na degustację zaproszono wtedy 54 kiperów. Podano im najdroższe wina, którymi się zachwycali. Oceniali je jako "cudowne", "pełne smaku" albo "silne". Gdy jednak te same trunki przelano do zwykłych butelek, okazało się, że są "słabe" albo "zbyt lekkie".<<
Najlepszy wg mnie fragment.
No, cóż audiofilia, enologia i wiele innych nisz na rynku to dowiedzione robienie konsumenta w ch....
Ktoś wspomniał o modzie i biżuterii...nie widzę niestety analogii. Tam z góry jest wiadome, że produktem jest cena a właściwie możliwość wywoływania wrażenia społecznego związanego z informowaniem za pomocą metki - "wydałem na spodnie 500 zł, jestem dziany". Sprzedawca tych spodni nie twierdzi, że są one w jakikolwiek sposób obiektywnie inne od tych 50 zł, on sprzedaje styl, prestiż, to że jesteś cool, po prostu modę.
Winiarze, homeopaci, wróżki i handlarze audio mówią o jakiś szczególnych cechach swojego produktu w porównaniu z 100x tańszym i na tym opierają swoją argumentację astronomicznej ceny. Niestety te cechy nie istnieją. I dlatego mówimy tu o ewidentnym nabijaniu w butelkę.
Jedno ale....jeśli ktoś tego chce, to proszę bardzo, jego pieniądze, jego życie, jego szczęście. Nie stójmy mu na drodze do niego.
Z drugiej jednak strony, czy nie można po prostu sprzedawać ekskluzywnych np. wzmacniaczy stereo nie opierając całej strategii marketingowej na tłoczeniu kitu, ze grają one zasadniczo inaczej niż te 10x tańsze. Przecież wielu ludzi kupi ekskluzywny wzmacniacz tylko dlatego, że jest drogi. Obawiam się jednak że mogliby to nie być audiofile, tylko zupełnie inna klientela, często znacznie zamożniejsza niż statystyczny audiofil i na tym polega tragedia tych ostatnich.
_____________________________________