Drodzy moi, tu nie chodzi kompletnie o cyferki, pomiary i technikę, tylko o doprowadzenie technikaliów do jednej i tej samej normy w różnych studiach nagrań.
Wtedy dopiero można zabierać się za nagrywanie skrzypiec, gitar, pierdów basisty z szóstego rzędu, ale w takiej samej normie. Czy ktoś z was uważa, że jak w polsce traktuje się przepisy RD, to tak samo na świecie inżynierowie dźwięku traktują normy nagrań audio? Otóż nie, normy są normami i koniec dyskusji. Potem następuje nagranie, które jest zależne od rzeczonych inżynierów, producentów, sponsorów itp. Wychodzi wtedy to co słuchamy, a sztandarowym przykładem jest album "Matelica- Dark Album" z totalnie przesterowanym sygnałem. Po prostu zmienili inżyniera dźwięku, który miał w czarnej D...e wszelkie normy, a co za tym idzie studio nagrań i wszystko położył owy inż. Może leciał po bandzie z sygnałem w + 20 dB, a na końcu wyszło +26dB, tego nie wiem, ale jak się słucha tego albumu to ma się wrażenie, że owy inż. był głuchy jak ściana. Zwykle końcowe nagranie mieści się w granicach +10dB +/-3dB, na Taśmy Matki kiedyś trafiał sygnał +6dB, a potem na płyty Vinilowe w 0dB.
Taka gradacja pozwalała na utrzymanie zniekształceń na poziomie pozwalającym trzymać normy Hi-Fi. Przypomnę, że Hajent nie ma i nie podlega żadnym normom, jest zależny tylko i wyłącznie od kieszeni użytkownika.
Moje wywody poprze "mniej więcej" ( tak, tak, jak dwa palce w D..ie) każdy kto miał lub ma do czynienia z nagraniami w studio nagrań audio. Tu przykładów wiele
http://audiohobby.pl/index.php?board=61.0 . W powyższym dziale jest dokładna instrukcja przygotowania pomieszczenia do odsłuchu. Tym razem sprzęt jest mało ważny, bo liczy się jakość muzyki i jej wartość subiektywna, która zależy tylko i wyłącznie od odbiorcy.