Teoria majkela zakłada możliwą modulacje dwóch sinusow a to jak rozumiem wiąże się z doprowadzeniem sygnału o dwóch różnych amplitudach i Hz do miejsca, w którym następuje modulacja. Pomińmy stopnie różnicowe. Przy czym nie doczekałem się ani jednego przykładu praktycznego.
Zmelmag poszedł o krok dalej i zakłada, iż w jednostce czasu (1/20000 sekundy wystarczy?) Przez urządzenie przepływają wszystkie sinusy ;) wszystkich instrumentów, harmoniczne itd.. czyli z grubsza mamy na wejściu np przedwzmacniacza w 1/20000 sekundy dwa i ćwiartke trylionia sinusow i każdy o innej Hz i innej amplitudzie.
Zgodzę się zatem z wnioskami, iż marna i w miarę czysta sinusoida 1 kHz o stałym napięciu 0.2 V nie jest dla wzmacniacza wyzwaniem ;)
Jeszcze uwaga, dlaczego nie mierzy się harmonicznych dla 10 kHz szczególnie 3, 5, 7 :) Ale może majkel odpowie?
To nie jest moja teoria. Co do przykładów - a przeczytałeś podaną lekturę? Nie musi być to, może być np. Lange Układy elektroniczne, nie pamiętam w której cześci, albo Kuta, Krajewski, jakiś tam trzeci - ten samy tytuł cz. II.
@colcolcol, Ty w ogóle uznajesz inną wiedzę niż Wiki, ASR i Reduktor Szumu? Bo wiesz, reduktor ma ten sam styl, co Ty na forum - podaje wszystko w postaci aksjomatu, tylko broń Boże jakąś matematykę przedstawić. Znajdźcie jego wykład o zniekształceniach TIM. Dla kształconego elektronika to jest czystej wody komedia.
Tymczasem u mnie na studiach dowolne twierdzenie matematyczne było podawane zawsze z dowodem, i do wykucia też było jedno i drugie. To ostatnie oczywiście działało jak pomór na egzaminach.
Jak masz mikrofon, i złapał dwa instrumenty, to nawet jakby to były Twoje sinusoidalne gitary, to już masz dwa sinusy o różnej (albo nie) amplitudzie i częstotliwości, i połknął to mikrofon i puścił dalej. Zresztą, choćby nie wiem jak zaklinać rzeczywistość, błona bębenkowa w uchu jest jedna i cała złożoność i wielość dźwięków sprowadza się do drgania pojedynczego instrumentu w aparacie słuchu, i żadna orkiestra symfoniczna na to nie pomoże.