U mnie dzisiaj Omegaday. Bardzo długo nie miałem okazji jej posłuchać. Jeśli była sposobność do słuchawkowej uczty, to za każdym razem narzucała się dziewiątka. Jakie wrażenia po tak długim czasie?
Przede wszystkim wyraźnie więcej detali - iskrzących się diamentowych okruchów sopranów, które wraz z wielowymiarową sceną budują wyjątkowe widowisko. Coś takiego jak konfetti na finał wielkiego wydarzenia.
Pal licho, czy to prawdziwe, czy nie. Nie ważne również, czy tak jest na realnej scenie, czy to sprawka Omegi. To po prostu najpiękniejsze co mogłem znowu usłyszeć.
A tak swoją drogą, to nie jest aż tak źle Staxom z rockiem. W zakładce "Czego teraz słuchacie" jest interpretacja Schodów do nieba - Live at Kennedy Center. Nie mogło lepiej trafić się staruszce. Chórki, wokal, solo gitary na tle klasycznego hard rocka.
:)