>> rafal996, 2008-07-07 12:18:44
A dlaczego mieszasz muzykę (w większości) instrumentalną, do muzyki z partiami wokalnymi?
No dobra, jaka opera (oprócz "Opery za trzy grosze") zajmuje się tymi społecznymi problemami?
Jakie pieśni, madrygały?
> A dlaczego jakiś wykonawca nie może śpiewać (czy nawet - niestety - rapować) o problemach społecznych?
> A dlaczego temat o kwiatkach, miłości albo obróbce skrawaniem ma być lepszy, niż temat problemów społecznych?
O kwiatkach i miłości lepszy, bo można w krótkiej formie wyczerpać temat no i może być błyskotliwie (np. Przybora).
A jak tu naszkicować choćby problem społeczny, tak, żeby nie wyszło z tego ględzenie o tym jak marnie się pije piwo za śmietnikiem czy poruszone zostały inne lecz podobnego kalibru "głębie"?
>> Muzyka to dźwięki o określonej wysokości, długości, barwie i zagrane w jakimś rytmie oraz zestawione ze sobą harmonicznie. TO WSZYSTKO. NIC WIĘCEJ.
>Nie, to znaczne spłycenie tematu. Dziwię się, że pisze to osoba, która słucha klasyki.
A co jeszcze?
>> Jak sobie nie wyobrażę "obrazka" co to go widział kompozytor, albo wręcz wyobrażę całkiem INNY, to ta muzyka staje się gorsza lub traci w ogóle sens?
Nie, wtedy jest to Twój własny sposób odbioru.
Muzyka dlatego jest taka piękna, że jest absolutnie nieograniczona na płaszczyźnie interpretacji. Kompozytor tworząc dany utwór mógł widzieć falujące łany zboża, odgrywający go muzyk maszerujące wojsko, a słuchacz może sobie wtedy wyobrażać mecz piłkarski albo ostry seks. Jest to jego i tylko jego sprawa, prywatna, intymna, własna. Ale jeśli w ogóle coś "widzi", coś czuje dzięki muzyce, coś sobie potrafi wyobrazić, to znaczy że ta muzyka jest dobra.
A co sobie wyobrażasz jedząc truskawki z bitą śmietaną? Albo pasztet z kaczych wątróbek?
Bo ja rozkoszuję się po prostu smakiem.
> Najgorsze co może być, to pojmowanie muzyki tylko i wyłącznie jako zbiór dźwięków o określonej wysokości, długości i barwie. To odziera muzykę z magii i > uroku, nieprawdopodobnie spłyca doznanie, jakim jest słuchanie dobrej muzyki.
Muzykę, nie tylko bluesa, czuje się po prostu i nic więcej.
> A w temacie - nie sądzę, żeby zbyt duża ilość tych słuchających dziś rytmicznego pokrzykiwania kiedykolwiek zainteresowała się muzyką na serio. Raczej > wyrosną z tego i rzucą zupełnie, najwyżej będą słuchać radia Zet w samochodzie. Jakiś niewielki odsetek być może zainteresuje się muzyką na dłużej, ale > oni raczej też nie dotrą do klasyki, pozostając w kręgu takiego czy innego popu, dance, techno czy czegokolwiek innego.
No dobrze ale co będzie przyczyną twgo niepowodzenia: odmienność rapu właśnie, która robi swoiste pranie mózgu w zakresie wrażliwości muzycznej czy zwyczajnie poziom odbiorców?
>Zresztą w ogóle nie uważam, że klasyka jest jakimś najwyższym stopniem wtajemniczenia, do którego należy dążyć. Jest to tylko jedna z dróg rozwoju. >Równie dobrze można słuchać dobrego, ambitnego hip-hopu, który też istnieje
To ja poproszę jakieś przykłady. Serio, chętnie bym się pozytywnie rozczarował.
Tylko zaznaczam - kompletnie nie interesują mnie teksty, powiedzmy że lubię ciekawe, niebanalne rytmy ale bez przesadnych, sztucznych na siłę łamańców i fajne, świeże harmonie.
> Jednak przyznaję, że absolutnie nie jest to "moja" muzyka i kompletnie nie czuję tego klimatu, chociaż słucham bardzo różnych rzeczy.
To jednak nie ma nadziei. :)
Ale nie wymazuję tego co napisałem powyżej, może jednak....