Audiohobby.pl

Wzmacniacze słuchawkowe wysokiej klasy

Cypis

  • 2479 / 5246
  • Ekspert
10-11-2011, 08:17
>> majkel, 2011-11-10 00:21:05
>> Udowadnianie wyższości melomanii nad audiofilią lub w drugą stronę to impertynencja bez oparcia w logice.

W kwestii logiki, melomanii i audiofilizmu. Sprzęt powstał do odtwarzania muzyki, a nie muzyka do odsłuchiwania sprzętu. Wydaje mi się, że jednak jeden rodzaj braku zdrowego rozsądku jest bardziej logiczny (i uprawniony?).

Pzdr, Tomek
d(-_-)b

majkel

  • 7477 / 6107
  • Ekspert
10-11-2011, 09:17
Ja bym powiedział, że audiofilia może być pochodną melomanii, najczęściej od niej wychodzi, rzadziej jest motywowana snobizmem, ale wtedy sprzęt jest najczęściej uruchamiany przy kolegach, a nie dla samego siebie.

Sprzęt audio to towar jak każdy inny towar, i każdy ma prawo go kupić do czego chce. Tak jak nie każdy kupuje samochód w pierwszej kolejności do przemieszczania się. Audiofil może sobie puszczać dźwięki ulicy lub odgłosy przyrody, i analizować je pod kątem właściwego oddania przez sprzęt. Samplery często zawierają dźwięki instrumentów, albo jakieś naparzanie w perkusję, którego ja bym jeszcze nie nazwał muzyką.

Max

  • 2204 / 5604
  • Ekspert
10-11-2011, 09:50
Cypis napisał coś elementarnego i wydawałoby sie oczywistego. Jak widac nie dla wszystkich.
To, ze meczymy sie ze sprzetem, zeby w konsekwencji dobrac takie zabawki, które satysfakcjonująco będą grały muzyke (audiofila) to środek do celu. A celem jest muzyka.

Oczywiscie udowadnianie audiofilom, ze ich hobby jest głupie i bezproduktywne, to rodzaj impertynencji. Moge sie zgodzic. Ostatecznie kazdy robi ze swoim wolnym czasem co chce i kto inny nie powinien tego deprecjonowac. Zatem wszystkich audiofilów tego forum, z Piotrem na czele (ktory pisal cos o mojej cywilnej odwadze) niniejszym przepraszam. Impertynencja została mi udowodmniona.
:-)

>> majkel, 2011-11-10 00:21:05
I to jest całe sedno. Udowadnianie wyższości melomanii nad audiofilią lub w drugą stronę to impertynencja bez oparcia w logice. Hobby jak każde inne, można mieć ich kilka. Fakt faktem, że często jak ktoś "przejrzy na oczy", to popada w przeciwną skrajność"

Majkel, nie obraź sie, ale napisałeś bzdure na resorach i juz Cypis Ci to udowodnił.
Miedzy muzyką (nie melomanią a muzyką) a audiofilizmem nie mozna postawic znaku rownosci.
Muzyka, oczywiscie nie kazda, tylko ta przez duże "M", to sposób na zycie, to pasja, to sztuka wysoka, którą z największą rozkosza na codzień eksploruję.

"Audiofilia" zaś, to... moze byc godzina spędzona w salonie audio, kiedy sympatyczmego sprzedawce prosisz o skonstruowanie systemu grającego, informując go uprzednio o swoich brzmieniowych preferencjach i środkach na ten cel przeznaczonych. Wybrane zabawki ładujesz do samochodu, po drodze zachaczasz o Saturn, kupując parę kabli za 49 zł, następnie spinasz w domu wszystko i zaczynasz słuchać muzyki. Znaczy doszedłeś do celu.
Jedna godzinka Majkel, podczas gdy muzyka to całe życie.

Cypis

  • 2479 / 5246
  • Ekspert
10-11-2011, 10:12
Kiedyś na tym forum pisałem o "szeleszczących papierkach". Była to taka przenośnia która miała pokazać dlaczego audiofile zmieniają sprzęt. I akurat Max bardzo dobrze to zrozumie.

Będąc na koncercie chcemy chłonąc muzyką. Jeśli pojawi się ktoś to będzie szeleścił papierkiem  to będzie nam przeszkadzał i drażnił. Audiofile mają podobnie. Słuchają muzyki i coś im przeszkadza. Więc tą przeszkodę starają się usunąć.

A to nie ja mam problem, że nie słyszę różnicy między K1000 a K701 ale ten kto ją słyszy! To jego coś drażni i zmusza do zmian sprzętu. Ten co nie słyszy różnic nie ma tego problemu i może rozkoszować się samą muzyką. Nazywanie jednak tego drugiego głuchym to... No właśnie. I to jest właśnie to co mnie drażni w podejściu coponiekórych audiofili z Piotrem R. na czele. Podobnież drażni mnie przypisywanie prawa nazywania muzyką przez duże M i sztuką tylko tej klasycznej.

Pzdr, Tomek
d(-_-)b

majkel

  • 7477 / 6107
  • Ekspert
10-11-2011, 10:39
Nie zauważyłem, żeby mi Cypis cokolwiek udowodnił. Dla mnie na prawdę nie ma związku pochodzenie audiofilii od rozwoju technik odtwarzania nagrań - w szczególnym przypadku muzyki - z prawem do stawiania któregokolwiek zjawiska wyżej lub uważania je za lepsze. Po co na przykład iść na koncert, skoro można posłuchać w domu - w porządnym wykonaniu, z optymalną głośnością, bez wysokich fryzur przed i sapiących gardeł za mną. Jak mi się zachce siusiu, to wciskam pauzę i załatwiam potrzebę nic nie tracąc. Na koncercie bym musiał się przeciskać między ludźmi, zakłócać ich odbiór i tracić część swojego. Można też zdecydować się powalczyć z pęcherzem, co nieco zmniejszy misteryjny charakter odbioru spektaklu.
Mam takie samo prawo chłonąć nagraną muzykę jak żywą, a mogę ją nawet przeżywać jeszcze bardziej, jest to mój indywidualny przypadek i moja sprawa. Żadna to prawda ogólna, ani ta, ani odwrotna do niej. Sam pomysł na ocenę i kategoryzację jednego zjawiska w kontekście innego uważam za nielogiczną impertynencję. To nie ma znaczenia co z czego wyszło. Samochody zostały wymyślone do przemieszczania się. Można by więc imputować kierowcy rajdowemu, że jest głupszy od pana jadącego tą samą drogą do pracy, ponieważ dla tego pierwszego jazda samochodem jest celem samym w sobie, a dla tego drugiego tylko środkiem do wypełnienia obowiązku najwyższej wagi.

Max

  • 2204 / 5604
  • Ekspert
10-11-2011, 11:12
Majkel, ja to widze, ze w podejsciu do kwestii audiofilizmu i zainteresowan czysto muzycznych, mamy radykalnie inne poglady. To oczywiscie nic zlego. Nie widzieć logiki w prawie stawiania wyzej samej muzyki ponad hobby związanym z technikami jej odtwarzania, to dla mnie zgrzyt, dysonans, rażąca nieprawidłowosc myślowa.
:-)
Ale tu włącza sie mój liberalizm, szeroko pojeta tolerancja. Nie jestesmy tacy samy i dzieki Bogu byc nie musimy.
Szukajmy tego co łączy a nie pogłębiajmy tego co dzieli ! ;-)

Cypis, a gdzie ja napisalem, ze muzyką przez duże M, jest tylko i wylącznie ta "poważna".
Muzyką przez duże "M" jest kazda wartosciowa, oryginalna, często, co prawda, skierowana do odbiorców wybranych, pewnego rodzaju elity, ludzi, ktorzy maja potencjal, kwalifikacje, aby bez reszty zdać sobie sprawe z systemu organizacji dzwieku zawartego w utworze, i umieć tę świadomość przetransponować na język emocji czysto muzycznych, emocji estetycznych - odbiorców przygotowanych... :-)
Bylem ostatnio na koncercie jazzowym Sonny Rollinsa. To, ponad wszelką wątpliwość, muzyka przez duże "M".

Max

  • 2204 / 5604
  • Ekspert
10-11-2011, 11:25
Pewne stwierdzenie powinenem byl wziać w cudzysłów. Robie to teraz:

"Słuchacz doskonały, posiadający dostateczne kwalifikacje, aby bez reszty zdać sobie sprawę z systemu organizacji dzwięku zawartego w utworze, i umiejący przetransponować tę swoją świadomość na język emocji czysto muzycznej, emocji estetycznej"

Stefan Kisielewki "Muzyka i Mózg".
Ostatnio zacząlem namietnie czytywać Kisiela, stając sie jego zdeklarowanym fanem.
Jego podejscie do muzyki, muzyki przez duże "M" bylo momentami ortodoksyjne. Do tej prawdziwie wartosciowej zaliczał jedynie twórczość nową, poszukującą, awangardową, burzącą łąd i skostniałe formalnie tradycje.
Potem sie z tego troche wycofywal. W kazdym razie czyta sie genialnie.

Cypis

  • 2479 / 5246
  • Ekspert
10-11-2011, 11:35
>> Max, 2011-11-10 11:12:31
>> gdzie ja napisalem, ze muzyką przez duże M, jest tylko i wylącznie ta "poważna".

Hm, hm.. Nigdzie. Ale też nie pisałem personalnie do Ciebie ;) Ot, taka uwaga natury ogólnej. Zgadzam się z Twoją definicją Muzyki.  

A ponieważ wielość tych "ludzi, którzy mają potencjał, (...) aby (...) świadomość przetransponować na język emocji (...) muzycznych" jest ogromna i tak wiele świadomości, niektórych rodzajów Muzyki, po prostu nie rozumiem. Ale to nie znaczy że ta muzyka co rozumiem jest lepsza. Nie oznacza to też, że skoro jakiegoś rodzaju muzyki nie rozumiem, to się nie znam na Muzyce albo że jestem ubogi emocjonalnie.

P.S. Wielka i mała litera przy "muzyka" była używana z rozmysłem.

Pzdr, Tomek
d(-_-)b

Cypis

  • 2479 / 5246
  • Ekspert
10-11-2011, 11:36
Okazuje się, że definicja była nie Twoja. W każdym razie ja też się z taką definicją Kisiela zgadzam :)

Pzdr, Tomek
d(-_-)b

Gustaw

  • Gość
10-11-2011, 11:45
>> Max, 2011-11-10 11:12:31
Nie widzieć logiki w prawie stawiania wyzej samej muzyki ponad hobby związanym z technikami jej odtwarzania, to dla mnie zgrzyt, dysonans, rażąca nieprawidłowosc myślowa.

Ja to odczytałem trochę inaczej. Sposób  i miejsce słuchania muzyki - sala koncertowa czy też salon ze sprzętem audio są równoważne o ile emocje towarzyszące temu są równoważne. Dlatego nie można wartościować i określać co jest lepsze lub co jest gorsze. Mnie osobiście trochę denerwuje ten blichtr sali koncertowej. Eleganckie suknie, kwiaty dla wokalistek, brawa na stojąco nawet dla średnich artystów..... Święto muzyczne ? Być może ale tą całą otoczkę w filharmonii  postrzegam trochę jako substytut laserów, świateł, sztucznego dymu i wymyślnych kostiumów na koncercie muzyki rockowej. Forma, mająca uzupełnić muzykę, podana jedynie do innej grupy słuchaczy. Dlatego byłbym raczej ostrożny z wartościowaniem, który sposób słuchania muzyki jest lepszy czy gorszy. Osobiście najlepiej odbieram muzykę sam, w pustym pokoju (wypraszam w tym celu rodzinę i proszę aby mi nie przeszkadzano :-) ) a nie na sali koncertowej.

>>>Muzyką przez duże "M" jest kazda wartosciowa, oryginalna, często, co prawda, skierowana do odbiorców wybranych, pewnego rodzaju elity, ludzi, ktorzy maja potencjal, kwalifikacje, aby bez reszty zdać sobie sprawe z systemu organizacji dzwieku zawartego w utworze, i umieć tę świadomość przetransponować na język emocji czysto muzycznych, emocji estetycznych - odbiorców przygotowanych... :-)

Ejże ! Właśnie to trochę trąci bufonadą :-)

Gustaw

  • Gość
10-11-2011, 11:51
Swój wpis pisałem nie widząc kilku wpisów :-)

A ja się z Kisielem nie zgadzam. O kant kuli potrzaskać rozumienie organizacji dźwięku. Emocja to emocja a nie analiza.
Muzyka przez duże M dla elit, dla ludzi którzy mają potencjał ?

Bufonada.

Max

  • 2204 / 5604
  • Ekspert
10-11-2011, 12:06
>> Gustaw, 2011-11-10 11:45:55

No troche bufonadą trąci :-) Dlatego wkleiłem uśmiech. Tym niemniej takie są twarde realia ;-)

A jesli nie pasuje Ci odbiór muzyki z perspektywy świadomości i kwalifikacji odbiorczej, to mam dla Ciebie piątą z kolei, ostatnią, kategorię Kisielowego odbiorcy:

"Słuchacz czysto zmysłowy, którego w utworze muzycznym pobudzic mogą tylko poszczególne elementy, działające jako impuls bądź bezpośredni (rytm, łatwa melodia, oryginalna barwa instrumentalna) bądź tez skojarzenia dzwiękowo-nasladowcze czy pojęciowe. tzw "uczuciowo-naśladowcze" (preludium deszczowe, etiuda "rewolucyjna itd.)"

i dalej:

"oczywiscie mogą być różne stopnie uczestnictwa takiego słuchacza w istotnej zawartosci odbieranej muzyki. Stopniem najnizszym  byloby ogólnikowe uczulenie uczuciowo-asocjacyjne, objawiające sie na przyklad w reakcji podniecenia czy placzu, zachodzącej automatycznie, bez względu na jakość słuchanej muzyki (podobnie pies wyje, gdy grają, nie wnikając w to, co grają)"

:-)))))

Kazdy musi sie sam zaklasyfikowac.
Z braku czasu nie przepisuje kategorii pośrednich. :-))

Max

  • 2204 / 5604
  • Ekspert
10-11-2011, 12:16
Wiesz Gustawie, to jest troche tak, ze ja z Majkiem czy Lancasterem o budowie wzmacniacza słuchawkowego lub głosników rozmawiał raczej nie bede - bo nie mam na ten temat bladego pojecia.
Ale do dyskusji o muzyce Pendereckiego tez ich raczej wciagał nie bede, bo jednoznacznie kiedys deklarowali, ze to jest dla nich malo strawne i generalnie niezrozumiale. Przynajmniej byli szczerzy.

Call me buffoon !
:-))

Max

  • 2204 / 5604
  • Ekspert
10-11-2011, 12:19
Do Lancastera prosba, zeby przeniósł te nasze wypociny w inne miejsce bądź po prostu skasował. (jesli Piotr sie zgodzi i inni.) Zdaje sie, ze dosc solidnie wątek tematyczny zapaskudzilismy.

Ja juz musze pracowac ! Do dyskusji chetnie wróce wieczorem. ;-)

magus

  • 20990 / 6110
  • Ekspert
10-11-2011, 12:29
Max,

Kisiel napisał to co napisał z własnej perspektywy
znaczy się z perspektywy muzykologa
nie miał on bladego pojęcia, jak słyszy muzykę osoba "nieuczona"
porównanie do psa (można też powiedzieć dosadniej "słucha jak świnia grzmotów") to tylko jego wyobrażenie-generalizacja

zaręczam ci, że słyszę więcej (w sensie muzycznym) niż całe stada uczonych muzyków i muzykologów
którzy często słyszą tylko tyle, ile ich nauczono
znaczy się logicznie są w stanie rozłożyć dany utwór na czynniki pierwsze
i słyszą tylko tyle, ile zobaczą na papierze
trochę jak tresowane ... psy :)

także, świata nie da się sprowadzić do 2-3 kategorii "melomanów" :)
Odszedł 13.10.2016r.