Audiohobby.pl

Wzmacniacze słuchawkowe wysokiej klasy

Robeeert1

  • 722 / 5685
  • Ekspert
08-11-2011, 20:15
Rolandsinger, czy mógłbyś wyrzuć stały fragment Twoich postów zapychający bazę danych serwera audioh., dzieki

Robeeert1

  • 722 / 5685
  • Ekspert
08-11-2011, 21:53
>> Piotr Ryka, 2011-11-08 21:38:11
A melomani, cóż, jak mniemam siedzą po filharmoniach. I słuchają takich muzycznych śmieci jak ostatni Konkurs Wieniawskiego.

Melomani na takich nieudanych według Ciebie koncertach mają przynajmniej mają barwę na miarę hi-edu, i frajdę z obcowania z muzyką na żywo. To nie to samo co jakieś k1000 -  brzęczące śmieci.

Rolandsinger

  • 2894 / 6051
  • Ekspert
09-11-2011, 00:58
>> Ale jak mi napiszesz, że K1000 to to samo co na przykład K701,<<


Różnice pomiędzy słuchawkami są ewidentne, podobnie jak z głośnikami. A zresztą, co to ma za znaczenie?

W domu mam w TV (którą nader sporadycznie oglądam) sporo kanałów full HD, czy to oznacza, że interesujące mnie audycje nadawane w normalnej rozdzielczości PAL są niegodne uwagi?


____________________________________________

Zwei Dinge sind unendlich, das Universum und die menschliche Dummheit, aber beim Universum bin ich mir nicht ganz sicher.

z.B.

>>Kwantum przydanego mu basu jest wręcz wstrząsające, tworząc obrazy nacechowane potęgą i mocą, a jednocześnie spowite wszechobecnym niemal basowym łoskotem<<

>>Nowe gniazdko sieciowe spowodowało, że nagle miałem mnóstwo dźwięków. Nadciągały z każdej strony, wewnętrznie zróżnicowane, niby razem, ale każdy osobno, w swojej własnej misji.<<
____________________________________________Zapraszam do zakładki AUDIOSCEPTYCYZM :)

Max

  • 2204 / 5547
  • Ekspert
09-11-2011, 10:12
>> Piotr Ryka, 2011-11-08 21:38:11
Ale jak mi napiszesz, że K1000 to to samo co na przykład K701, to Cię wyśmieję."

Nikt przy zdrowych zmysłach, bądź z odrobiną oleju w głowie nie powie, ze słuchawki graja tak samo. Tego rodzaju teza nie urodziła się jeszcze na tym forum.
Ja mam pięć par i wszystkie są z innej bajki brzmieniowej. Z drugiej strony, audiofilska sklonnosc do opisywania czegos, co nie istnieje, bądź jest nieistotne, lub znaczeniowo pomijalne - bawi, irytuje, a efektem jej jest często zwyczajne wprowadzanie w błąd.  

Przykladem HD600/HD800. Dla mnie różnica jest na tyle mała, ze gdybym dzis chciał kupić słuchawki Sennheisera, być może zdecydowałbym się na HD600 (Wiem, wiem, HD800 odpowiednio napędzone, wygrzane itp, itd, to róznica pięciu klas najmniej !). Drugim przykladem moze byc namiętne roztrząsanie różnic między, dajmy na to, wersjami impedancyjnymi Beyerów DT 880... Wszystkie grają mniej więcej to samo, choc paradoksalnie okazuje się, ze większe róznice moga zdarzyć się między egzemplarzami dokladnie tej samej wersji...

Kolejną śmiesznostką jest zasada obowiązkowego pozycjonowania na wyzszych szczeblach hierarchii jakościowej produktów droższych. Dla audiofila - oczywista oczywistość. Beyerdynamic T1 nie mogą zagrać gorzej niż DT800/DT990. To jest po prostu wykluczone. A lepszość/gorszość wynika bezposrednio z... wyceny owych produktów.

Forumowicz opisujący brzmienie Staxów w odpowiednim wątku napisał:
"Kolega wczoraj przybył z 407. Na 007tII , 407 pokazały co potrafią ,porównywaliśmy je z 009 ;).Wiadomo że 009 były "górą" ale przejście na 407 nie było tak żle, jakby się mogło wydawac."
Ja myślę, ze ta różnica może być mniejsza niż nam się wydaje, ale wyartykułowanie tego rodzaju tezy na forum audiofilskim nosiłoby znamiona czysto bluźniercze...

"A melomani, cóż, jak mniemam siedzą po filharmoniach. I słuchają takich muzycznych śmieci jak ostatni Konkurs Wieniawskiego. Są różne rodzaje snobizmu. Jedni bywają, inni mają. A jeszcze inni się wymądrzają."

Konkurs Wieniawskiego to impreza, w której młodzi instrumentaliści na dorobku próbują swoich sił. Większość z nich bądź wszyscy, to studenci - młodzi, mniej lub bardziej utalentowani skrzypkowie, marzący o wielkich karierach.
Niektórzy z nich zagrali rewelacyjnie, inni przeciętnie, a jeszcze innym ewidentnie konkurs nie wyszedł. Ale...
Wyrzucanie im, ze nie grają jak Ojstrach jest czyms niebywałym. Brak wyczucia - tak mozną podobnie bufoniastą tezę okreslic najbardziej delikatnie.

Jesli zaś idzie o emocje płynące z kontaktu z żywą muzyką, chocby tą niedoskonale odgrywaną w konkursowych realiach - jak sobie pomyśle ile ostatnio zmarnowałem czasu na bezproduktywne odsłuchy sprzętowe, który to czas mógłbym poświęcic na wsłuchiwanie się w grę młodych artystów w różnorodnym skrzypcowym repertuarze - robi mi sie po prostu wstyd...

Ged

  • 1717 / 6052
  • Ekspert
09-11-2011, 10:42
Max
Mnie się wydaje że wstydem nie jest ani kiedy się bawi sprzętem ani kiedy się bawi muzyką. Dopóki komuś nie robisz krzywdy możesz robić co chcesz z własnym czasem i pieniędzmi. Wstydem są dla mnie próby poniżania mojej osoby oraz moich zainteresowań przez kolegę, który próbuje porównać kolekcjonowanie słuchawek czy ich testowanie do robienia rzeczy głupich, nieprzyzwoitych czy niestosownych czy np. onanizmu, epitety typu idioci itp. Potem kolega ten zamiast przeprosić i przestać pisze tylko, że żartował i abyśmy nie brali tego serio.

Co do cen to chcę tylko przypomnieć, że od zarówno Piotr jak i ja uważamy słuchawki K-1000 za jedne z najlepszych a można je kupić za mniej niż 4 tys PLN tj. 5 razy mniej niż 009. Porównywałem je przez kilka tygodni i nie wiem, które są lepsze. To samo dotyczy MK I, które kosztują mniej niż połowę 009 a ja do dziś nie wiem, które są dla mnie fajniejsze. Podobnie codziennie używam CAL za 160 PLN do komputera. itd.

Max

  • 2204 / 5547
  • Ekspert
09-11-2011, 10:49
>> w.luczynski, 2011-11-09 10:42:39
Max
Mnie się wydaje że wstydem nie jest ani kiedy się bawi sprzętem ani kiedy się bawi muzyką. Dopóki komuś nie robisz krzywdy możesz robić co chcesz z własnym czasem i pieniędzmi."

Pełna zgoda.
Mój prywatny wstyd jest konsekwencją poczucia marnotrawienia czasu na bezproduktywne odsłuchy.

Gustaw

  • Gość
09-11-2011, 10:55
>> w.luczynski, 2011-11-09 10:42:39
Potem kolega ten zamiast przeprosić i przestać pisze tylko, że żartował i abyśmy nie brali tego serio.

Panowie,
Proponuję więcej luzu i dystansu do siebie i do swojego hobby, bo mam wrażenie, że czasami niektóre posty odbierane są zbyt dosłownie.

Przy okazji. Włodku. PS-1000 masz jeszcze sprawne czy już może któryś z przetworników poszedł z dymem ?

Rolandsinger

  • 2894 / 6051
  • Ekspert
09-11-2011, 11:14
Max, Ty wyzdrowiałeś! Witaj wśród zdrowych słuchaczy muzyki!

Najbardziej bawią mnie chwile, gdy przypominam sobie początki mojej choroby audiofilskiej.

Ja, młokos, nieokrzesany, zrazu wygooglowałem sobie audiostereo.pl w poszukiwaniu wskazówek odnośnie głośników, a następnie zapalczywie począłem wczytywać się w audiofilskie mądrości zawarte w tamtejszych najpierw lakonicznych opiniach, później - poetyckich recenzjach, często tych, które wypłynęły spod klawiatury Piotra Ryki.

I wtem, z człowieka "spokojnie" słuchającego na wpół metalu/rocka, bluesa/jazzu przedzierzgnąłem się w dewianta podniecającego się brzmieniem sprzętu, pomiędzy którym wcześniej żadnych poważnych różnic nie zasłyszałem, a bardziej znaczące wydały mi się naonczas różnice między samymi nagraniami.  Jednakże z każdym wersem poezji audiofilskiej słyszałem więcej: powietrza, przestrzeni, wybrzmień, detali, scena budowała się przede mną niczym w La Scali, oczywiście im drożej, tym tych obezwładniających zjawisk było więcej, a tańszy sprzęt w ogóle tej magii nie wytwarzał, albo robił to do pewnego czasu, zaś gdy doczytałem, że nie ma prawa, wtedy na złość zaprzestawał.

Jednocześnie płyty słabiej nagrane stawały się nieznośnie jazgotliwe, z czasem niemożliwe w odbiorze. Doszły do tego żonglerki sprzętem, na szczęście w porównaniu z przebiegiem choroby u innych, nader skromne. I tak to trwało...dopóki rozsądek nie doszedł do głosu. Aż wreszcie czar prysł, zacząłem na powrót słuchać muzyki i gdy mnie męczy, to nie zmieniam kabla, stolika, czy odtwarzacza, ale płytę na spokojniejszą, choć to coraz rzadziej mi się zdarza, ponieważ do ciężej muzy mam KPP 25th, mało audiofilskie, a do cięższego uderzenia idealne. Olewam smaczki, "plankton", wybrzmienia, alikwoty i inne schizofreniczne audiopojęcia, po prostu słucham, a muzyka poprawia mi samopoczucie.

____________________________________________

Zwei Dinge sind unendlich, das Universum und die menschliche Dummheit, aber beim Universum bin ich mir nicht ganz sicher.

z.B.

>>Kwantum przydanego mu basu jest wręcz wstrząsające, tworząc obrazy nacechowane potęgą i mocą, a jednocześnie spowite wszechobecnym niemal basowym łoskotem<<

>>Nowe gniazdko sieciowe spowodowało, że nagle miałem mnóstwo dźwięków. Nadciągały z każdej strony, wewnętrznie zróżnicowane, niby razem, ale każdy osobno, w swojej własnej misji.<<
____________________________________________Zapraszam do zakładki AUDIOSCEPTYCYZM :)

Sim1

  • 1829 / 6014
  • Ekspert
09-11-2011, 11:40
Roland, cieszę się że jesteś zdrowy :)

A teraz przeczytaj sobie co kryje się pod pojęciem hobby (http://pl.wikipedia.org/wiki/Hobby), przeczytaj dokładnie nazwę tego forum... i pozwól radośnie chorować innym.

Max

  • 2204 / 5547
  • Ekspert
09-11-2011, 12:18
>> Rolandsinger, 2011-11-09 11:14:38
Max, Ty wyzdrowiałeś! Witaj wśród zdrowych słuchaczy muzyki!"

Rozumiem, ze chcesz mnie w ten sposob docenic.
Nie moge przyjąc tych pochlebnych słow z prostej przyczyny. Wystarczy poczytac moje wpisy odkad sie tu zalogowalem, by przekonac sie, ze nigdy specjalnie nie chorowalem, zawsze bylem krytykiem "audiofilizmu", zawsze tez piętnowalem przesade i bładzenie w chmurach.

"Witaj wsrod zdrowych słuchaczy muzyki" ??
Chyba sobie żartujesz.
Ja nigdy z tego grona nie wychodzilem i od zawsze w nim jestem. Obejdzie sie bez powitan.

To całe audiohobby moze byc sympatyczne, i zgadzam sie z Włodkiekm kiedy pisze "moj czas, moja kasa, moja sprawa". Odkad jednak przekonalem sie jakie sa realne różnice miedzy cd playerami (przesłuchałem ostatnio kilkanascie sztuk), a jakie miedzy wzmakami (Rudi RPX33, Project HeadBox, Luxman P-200, Holdegron, MF X-can, BP i inne), moj zapal do tego by cos zmieniac czy ulepszac w torach audio prawie calkowicie sie ulotnił.
To jest konsekwencja doświadczeń odsłuchowych, a ja zawsze staram sie nazywac po imnieniu to co słysze.
I tyle...

Rolandsinger

  • 2894 / 6051
  • Ekspert
09-11-2011, 12:42
>>ale weszla do jednego pokoju na wystawie w Londynie i pare sekund i spojrzelismy sie na siebie i ten blysk w oczach!!! tak to to!!!wtedy sojrzalem na nazwe firmy AUDIO NOTE !!!szkoda skwitowalem, a zona co,troche przydrogawe odpowiadam, a zona poglaskala mnie po glowie i stwierdzila, nie zaluj i tak te okropne kolumny nawet bys nie wstawil do pokoju<<


Ja Ci puszę na dwóch takich samych zestawach stereo, dwie różne płyty, jednego nie będzie się dało słuchać, przy drugim audiofile będą robić w portki. Dlatego ten przykład jest kompletnie bez sensu.

@ Max

Ja się bardzo cieszę, że sobie po prostu słuchasz muzyki BEZ znamiennej "hobbystycznej" frustracji: "czy aby nie może zagrać lepiej? Chyba coś zmienię. Ahhh, gdybym miał zestaw za milion, to by dopiero było!"  W rzeczy samej, w tym wypadku gratulacje i powitania są zbyteczne.


____________________________________________

Zwei Dinge sind unendlich, das Universum und die menschliche Dummheit, aber beim Universum bin ich mir nicht ganz sicher.

z.B.

>>Kwantum przydanego mu basu jest wręcz wstrząsające, tworząc obrazy nacechowane potęgą i mocą, a jednocześnie spowite wszechobecnym niemal basowym łoskotem<<

>>Nowe gniazdko sieciowe spowodowało, że nagle miałem mnóstwo dźwięków. Nadciągały z każdej strony, wewnętrznie zróżnicowane, niby razem, ale każdy osobno, w swojej własnej misji.<<
____________________________________________Zapraszam do zakładki AUDIOSCEPTYCYZM :)

Max

  • 2204 / 5547
  • Ekspert
09-11-2011, 18:17
>> Piotr Ryka, 2011-11-09 14:37:08

Dawid Ojstrach, kiedy zdobywał laury na I Konkursie im. Wieniawskiego był młodym skrzypkiem, który torował sobie dopiero droge do sławy, doskonalił warsztat, pracował nad repertuarem. Czyżbyś dysponował jego nagraniem konceru Sibeliusa z lat 30-tych ? - bo przeciez, sugerowałes, ze plyty z nagraniem Ojstracha wolisz sluchac zamiast "żywej" muzyki.
Trudno więc dawać przyklad młodego Ojstracha, który miał długą karierę, a uznanie zdobywał po II wojnie światowej. To tak, jakby z góry założyć, ze ci młodzi, którym dane było uczestniczyc w tegorocznej edycji konkursu, nie mają szans na rozwinięcie własnych umiejętności, eksplozje talentu albo po prostu powodzenie na swiatowych estradach w przyszlości. Nie warto im dawać szansy i marnować czasu na przyglądanie się ich staraniom
W tym samym konkursie nagrodzona została m.in. młoda Grażyna Bacewicz, nasza wybitna skrzypaczka i absolutnie genialna kompozytorka. (Kuriozalna opinia o kobietach, ktore rzadko bywają utalentowane twórczo, i nie są zdolne do wybitnych osiągnięć na polu kompozytorskim, utkwiła mi w pamięci)

"A melomani, cóż, jak mniemam siedzą po filharmoniach. I słuchają takich muzycznych śmieci jak ostatni Konkurs Wieniawskiego."

Jak nazwać tego rodzaju stwierdzenie ? Jak przejść nad nim do porządku dziennego ?
Czy jest to moze klasyczny i jaskrawy przykład rozdętej bufonady ? Niech kazdy sam oceni.

Jak mogliby zareagować organizatorzy, poświęcający energie, czas i niemałe pieniądze na perfekcyjne zorganizowanie imprezy, która ma juz przeciez sporą renomę na świecie. Konkursu na który udało się zaprosić wybitne osobowości jak Zakhar Bron czy Maxim Vengerov (ten ostatni wykonał zamykajacy impreze koncert Beethovena), którego idee możemy kwestionować, bądź podważac, w którym jednak o to własnie chodzi, zeby grupa młodych wykonawców sprawdzila się (bądź nie) przed wyrobionym audytorium, w warunkach stresu, presji, oczekiwań i wymagań.
Jednym sie udaje, drugim mniej - tak to w konkursach bywa. Ale nazywanie tego rodzaju prestiżowej imprezy "muzycznymi śmieciami" trudno rozsądnie skomentować...

Tak się przy tym niezręcznie składa, iż obserwatorzy oraz krytycy jednogłośnie docenili poziom tegorocznej edycji ! Padły stwierdzenia, iż ów poziom jest wyraźnie wyższy (!) od tego z lat minionych. Czytałem i słyszałem własnie tego rodzaju opinie. Zapewne gremialnie pomylili sie w swoich ocenach - błądzić jest rzeczą ludzką.

Ja sam słyszałem urywki, strzępy występów solowych w radiu, oraz jeden pełny koncert zwyciężczyni z Korei. Podobało mi się, zwłaszcza sam koncert Sibeliusa, który po raz pierwszy słyszałem, choć na temat ogólnego poziomu wykonawczego tegorocznej edycji, jednoznacznego zdania mieć nie moge - za mało danych.

Gdybym natomiast miał porównać rodzaje snobizmu - ten, związany z "posiadaniem" (drogiego sprzętu, wymyślnych zabawek grających, markowych gadzetów audiofilskich), a "bywaniem" - czyli uczestniczeniem w ciekawym muzycznym wydarzeniu, chłonięciem muzyki, poznawaniem stylów wykonawczych i jednak... emocjonowaniem się samą rywalizacją kształtujących się osobowości artystycznych. Bez mrugnięcia okiem i jakiejkolwiek wątpliwości, wybieram ów snobizm z "bywaniem" związany..., "sprzęt" pozostawiając tym, dla których jest źródłem prawdziwych emocji i satysfakcji.

Jesli zaś chodzi o sam sprzęt. Napisałem, com napisał. Były to ogólne spostrzezenia nie kierowane bezpośrednio do Ciebie, choc oczywiscie stosunek do grajacych zabawek mamy diametralnie różny. Ja do audiofilizmu podchodze sceptycznie i z dystansem, Ty się z tą "ideą", jesli istnieje, utożsamiasz, a zainteresowani mają Cię w tym zakresie za autorytet.
Mnie, "zonglerka" czy testowanie, w istocie nie bardzo interesuje, bo potencjalne zamienniki na ogół nie robią róznicy i dają niewiele ponad to czym juz w tej chwili dysponuje, i, co najistotniejsze, nie zdarza mi się przeżywać muzyki bardziej na zestawie X czy Y.

Wystarczy więc - pass, olewka,  - kupic źródło, którego brakuje i dac sobie spokój. Moze słuchawki jeszcze zostaną na horyzoncie jako potencjalne obiekty zainteresowań. One przynajmniej robia zasadniczą różnicę.

majkel

  • 7477 / 6050
  • Ekspert
09-11-2011, 20:41
Alikwot to inaczej harmoniczna, czyli jedna z funkcji sinus o amplitudzie, fazie i częstotliwości wynikającej z rozwinięcia danej funkcji okresowej w szereg Fouriera, a tenże Fourier znacznie wyprzedził latami swego żywota narodziny zjawiska zwanego audiofilią. On się zajmował matematyką.

Max

  • 2204 / 5547
  • Ekspert
09-11-2011, 21:45
>> Piotr Ryka, 2011-11-09 20:11:21
Co do życia duchowego bywalców filharmonii, to cóż, znam sporo takich bywających osób i ich duchowością nie jestem specjalnie przejęty. Można być durniem i stale bywać w filharmonii, to nie są zbiory rozłączne. Bywanie w filharmonii to bardzo często snobizm i chęć pokazania się"

A jakie to może mieć znaczenie dla Ciebie bądź dla mnie ? Lub dla kogos innego, kto najpierw świadomie wybiera bliski własnym preferencjom repertuar, a nastepnie udaje sie na koncert, aby pokosztowac muzyki "żywej", dziejącej sie tu i teraz. Wykonania, ktore znaną mi tresc muzyczna zaserwuje w swiezy, zaskakujący, w kazdym razie inny, moze... niezbyt udany, albo przekombinowany sposób. Nie wiadomo. I taki jest urok obcowania z muzyka w filharmonii. Ona się dzieje tu  i teraz, zostaje wyczarowna tylko dla tych, ktorzy zadali sobie trud by sale koncertową odwiedzić.
Mnie homo sapiens, ktorzy siedza obok w fotelach malo interesują, choc bylbym skonczonym bufonem, gdybym zakladał, ze wszyscy oni to udawacze i snoby. Ktos wlasnie mogłby sobie tak pomyslec o mnie, wiec moze warto pozwolić innym przychodzic na koncert niezaleznie od indywidualnych pobudek... Ja, w kazdym razie, przychodze dla muzyki. Nic wiecej nie zaprzata mojej uwagi.

Swego czasu, kolega Marcow założył wątek dotyczący zachowania sie w filharmonii. Nie mam watpliwosci, ze kocha muzyke i ceni sobie bezposrednie z nia obcowanie. Ale "zasady, ktore należy przestrzegac" ? Co to u licha ma znaczyc ? Kulturalny i dobrze wychowany, wszedzie pokaze dobre maniery, jesli mu je przekazano. A w filharmonii ? No wlasnie, w filharmonii jest swieto muzyki. Przychodze po to by ją chłonąc i reszta nie ma znaczenia.
Dobrowolna rezygnacja z tego rodzaju mozliwosci i ograniczanie sie do nagran, ktorymi dysponuje i ktore zawsze juz zabrzmia tak samo, to cos czego zrozumiec nie potrafie. Plyta w odtwarzaczu cd, to codziennosc, koncert w filharmonii to święto. A ja bardzo lubie świętowac.

Moje zniesmaczenien od poczatku spowodowane bylo "muzycznymi śmieciami". I jesli czujesz sie czyms urazony domagajac sie przeprosin, ja pytam, czy tego rodzaju sformułowania są na miejscu ? Jesli dowodzisz, ze długo juz zyjesz na swiecie, to ponawiam pytanie, czy jest sens pisac w ten sposob o imprezie, którą ktos z wielkim wysilkiem zorganizował ku chwale muzyki. Z poziomem z całą pewnoscia nie bylo tak tragicznie, czy wiec na miejscu bylo pisac " o siedzacyh po filharmoniach melomanach, słuchających muzycznych śmieci" ?

majkel

  • 7477 / 6050
  • Ekspert
10-11-2011, 00:21
I to jest całe sedno. Udowadnianie wyższości melomanii nad audiofilią lub w drugą stronę to impertynencja bez oparcia w logice. Hobby jak każde inne, można mieć ich kilka. Fakt faktem, że często jak ktoś "przejrzy na oczy", to popada w przeciwną skrajność, i w zasadzie jest tak samo daleko od zdrowego rozsądku, tylko że z innej strony, no ale to typowe dla sporej rzeszy chyba nie tylko Polaków - przeskakiwać między skrajnościami. Średnia przecież wyjdzie znakomita. Abstrahując od tematów muzycznych - szkoda, że przechodzenie od jednej głupoty do drugiej nie uśrednia się jako mądrość.