A ja skłaniam się ku dość oczywistej myśli (teoria robocza), że im gorszy jest ostatni stopień toru - czyli słuchawki lub kolumny - który wprowadza w systemie największe zniekształcenia, tym, do pewnego momentu, paradoksalnie lepiej słychać różnice pomiędzy DAC-ami. A może nie tyle słychać, co bardziej nam przeszkadzają, zabierają przyjemność ze słuchania. Pewnie są DAC-e wybitnie złe, ale umówmy się, że o ewidentnie sknoconych konstrukcjach nie ma sensu rozmawiać (a taki TDA1543, nad którym odbywa się tu sąd, do tych najgorszych raczej nie należy).
Generalnie teoria sprowadza się do tego, że pewna stała sumaryczna różnica pomiędzy jakością danych DAC-ów - powiedzmy 3-5-procentowa - przy skrajnych jakościach sprzętu (tym najgorszym i tym najlepszym) ma mniejsze znaczenie, niż przy sprzęcie, nazwijmy go dla uproszczenia ze "średniej półki" :).
Bo przy naprawdę kiepskich słuchawkach/głośnikach wszystkie DAC-e grają z grubsza tak samo źle - tzn. różnice są, ale kto będzie się zastanawiał, czy lepsza jest ruszająca się kiełbasa sprzed 4-ch tygodni czy sprzed 4 tygodni i 1 dnia? :)
Kiedy jednak ostatni element toru jest już na tyle dobry, że "daje się go słuchać" (średnia półka), to w poszukiwaniu naprawdę dobrego dźwięku zaczynamy kombinować, co zrobić, żeby wejść kolejną "półkę" wyżej :). I wtedy różnice w jakości DAC-a stają się wyraźne i zmiana na ten lepszy wydaje się kluczowa. Bo tak naprawdę jakość dźwięku jest jednak nadal na tyle zła, że nie mamy prawdziwej frajdy ze słuchania i szukamy przyczyny - a wtedy różnice między DAC-ami, być może właśnie tylko 3-procentowe, od razu rzucają się w ucho (tak jak mając do wyboru wędlinę powiedzmy 2-dniową i 3-dniową bez wahania wybieramy tę pierwszą i różnica naprawdę będzie wpływała na przyjemność z posiłku:) )
Jeśli natomiast mielibyśmy głośniki/słuchawki idealne (prawie idealne) - czyli nie wprowadzające żadnych zniekształceń (albo bardzo niewielkie) - no i przynajmniej przyzwoity wzmacniacz, to wszelkie różnice pomiędzy DAC-ami znajdowałyby się bardzo blisko granicy słyszalności, a przynajmniej "przeszkadzalności". Bo nawet największy smakosz wędlin, choć odróżni szynkę prosto z fabryki :) od tej, która leżała dzień w lodówce, to nie stwierdzi, że ta 1-dniowa to syf, którego lepiej nie tykać. Oczywiście, różnice są spokojnie do wychwycenia, ale nie psują znacząco przyjemności z jedzenia. Wracając do audio, różnice pomiędzy DAC-ami przy bliskim ideału ostatnim elemencie toru byłyby słyszalne, ale tak naprawdę nie stanowiłyby problemu. Oczywiście, każdy szanujący się audiofil dążyłby do ideału i dźwięku "identycznego z naturalnym" (tym razem bez ironii :) ), ale to już byłoby cyzelowanie systemu, a nie krytyczne zmiany na zasadzie "z tego DAC-a gra świetnie, a tego lepiej w ogóle nie podpinać".
Oczywiście, opis ten jest uproszczeniem, nie uwzględniającym pewnie wielu innych dodatkowych czynników, jak np. "zgrywania się" pewnych elementów toru. Ale to zjawisko również minimalizuje się przy sprzęcie wprowadzającym niewielkie zniekształcenia. Dlatego też dobór DAC-a może być kluczowy przy sprzęcie, jak go nazwaliśmy "średniej klasy", gdzie nałożenie się słabych aspektów dźwięku w kilku elementach toru potrafi nawet dać efekt "niesłuchalności", a przy tym najlepszych słuchawkach/kolumnach dźwięk będzie trochę lepszy lub trochę gorszy, ale suma sumarum nadal świetny.
Teoryjkę tę wydaje się popierać dość powszechnie zauważane i podobne zjawisko w dziedzinie jakości nagrania płyt. Osoby mające kontakt z rzeczywiście najlepszymi głośnikami czy słuchawkami często zgadzają się, że bardzo mało jest płyt naprawdę kiepsko nagranych. A w każdym razie na tyle kiepsko, że nie da się ich słuchać, jak to często sugerują ci audiofile, którzy sądzą, że weszli już na tą niemal przedostatnią półkę :). I nie mówię tu znowu o ewidentnie sknoconych masterach z celowo zredukowaną dynamiką czy przesterami, ale np. o różnicach pomiędzy normalnie nagranymi płytami sprzed 40-50 (albo i więcej) lat, a płytami nagrywanymi współcześnie. Różnice są ewidentnie, ale absolutnie nie jest tak, że "90% płytoteki jest do wyrzucenia". Tutaj również kluczowy wydaje się być ostatni element toru, czyli słuchawki/głośniki.
Teorii o DAC-ach nie weryfikowałem naukowo w praktyce, ale różne moje doświadczenia wskazują, że coś jest na rzeczy. łatwiej będzie to zrobić osobom, które przerzuciły w swoim życiu tony sprzętu, ale miały przy tym kontakt właśnie z tymi najlepszymi kolumnami czy słuchawkami, bo to one w mojej ocenie są tu kluczowe.