>> Piotr Ryka napisał:
>> jak napisałem, wszyscy słyszą różnice, a mała grupka nie słyszy.
O, przepraszam! Poprawka logiczna. Wszyscy TWIERDZĄ, że słyszą różnicę a mała grupka TWIERDZI, że nie słyszy. Niewielka choć istotna różnica. Aby Twoje zdanie było prawdziwe wypadałoby udowodnić oba twierdzenia rozdzielone przecinkiem.
Niestety to na Tobie, jak napisał Archaniał, spoczywa obowiązek dowodu. Pocieszę Cię jednak. Jesteś w dużo prostszej sytuacji niż Archanioł. Tobie wystarczy jeden przykład na udowodnienie swojej tezy. Twoim przeciwnikom potrzeba ich nieskończenie wiele. I to też wynika ze zwykłej logiki ;)
>> magus napisał:
>> bo wszystkich gówno obchodzi, co ty widzisz
>> natomiast twoje kompleksy każą ci przejmować się tym, co widzą/słyszą inni
Ani to grzeczne ani mądre. Archanioł (vel. PawełXYZ?) robi dokładnie to samo co inni na tym forum. Dyskutuje o jakości sprzętu, różnicach w odsłuchach, itp. To samo również czyniłeś i Ty w wątku np. o CAL!ach. Jedyne co Was różni to to, że Archanioł jest bardzo radykalny w poglądach a Ty zamiast argumentować zachowujesz się jak Mistrz Ciętej Riposty. Oczekujesz że na forum poświęconym audio będą tylko tacy co wzajemnie się będą poklepywać po plecach jako akceptację wspólnych poglądów?
Wracając do tematu dyskusji...
Każdy człowiek posiada własny próg percepcji powyżej którego nie dostrzeże zmian. 26 klatek na sekundę = płynność ruchu, mniej niż 0,3 dB brak zmiany głośności, rozróżnianie odcieni kolorów przez mężczyznę i kobietę, itp. Im bliżej tego progu percepcji jesteśmy tym trudniej wychwycić zmiany lub różnice. Łatwo dostrzec różnicę między "boomboxem" a porządnym zestawem stereo. Dużo trudniej jednak między dwoma zestawami stereo przy progu percepcji. Ośmielę się twierdzić, że większość sprzętu określanego jako hi-end, hi-fi jest albo bardzo blisko progu naszej percepcji, albo już go dawno przekroczyła wszystkimi parametrami albo niektórymi. Dodatkowo myślę, że jest też coś takiego jak pamięć dźwięku. Coś co wydaje się nam oczywiste po sekundzie po zmianie sprzętu, po minucie już takie oczywiste nie jest. Mózg się adaptuje. To podobnie jak z pomarańczowymi goglami założonymi na głowę na ośnieżonym stoku. Śnieg tylko przez pierwsze minuty jest pomarańczowy. Potem o dziwo znów biały.
Zakładając że moje twierdzenie o progach percepcji różnych dla różnych ludzi i pamięci dźwiękowej są prawdziwe, łatwo zrozumieć dlaczego jest nam trudno usłyszeć różnice, wychwycone różnice są subtelne, nie jesteśmy pewni czy różnice są i... dlaczego inni ich w ogóle nie słyszą.
Daleki jestem od zarzucania "słyszącym" kłamstwa i akceptuję, że ktoś być może to słyszy (ja np. nie słyszę powyżej 14,5kHz a mój rodzony Brat słyszy jak nietoperz). Jednak proszę też zrozumieć sceptyków, którzy nie słyszą i w tezach o "perlistości dźwięku" doszukują się tylko marketingu. Słyszący wiedzą, bo słyszą. Dlaczego ci co nie słyszą mają przyjąć ich twierdzenia na wiarę? Skoro różnice są "kolosalne", "deklasujące", "kilka klas lepsze", to dlaczego jest taki opór przed udowodnieniem tego, w dowolny sposób, sceptykom?
--
Pzdr
Tomek.