>To już DIY notuje logarytmiczne postępy w jakości w porównaniu z gotowym sprzętem proporcjonalnie do ceny.
Bo żeby zrobić kolejny krok w jakości, trzeba wpakować sporo kasy w nazwijmy to R&D. Ja mogę liczyć swoje koszty prób i błędów, przypadkowych uszkodzeń części, elementów, które zostały po znalezieniu odpowiedniejszych, zużytego prądu, cyny, drutu, itp. w tysiącach zł. Bez poświęconego na to czasu. Koniec końców wychodzi prawda, że najtrudniej jest wymyślić najprostsze rozwiązanie, ale i tak się znajdzie paru początkujących samouków, którzy z perspektywy wiedzy na poziomie szkoły podstawowej obwieszczą Cię naciągaczem i hochsztaplerem, a w ogóle to schemat im daj, itd. Liczyłem sobie ostatnio jak mi się rozkłada koszt R&D na zbyte do tej pory sztuki i to wychodzi co najmniej 1/3 kosztu materiałów - bez liczenia roboczogodzin R&D, bo tutaj to nawet nie jestem w stanie policzyć, ale podskoczyłoby pewnie o kilkaset %. Bawiąc się w to na poważnie trzeba dołożyć marketing, obsługę strony internetowej, ogłoszenia stałe na portalach i w audio-świerszczykach, "odstępne" dla recenzenta przy każdym nowym produkcie, razy n tytułów, które czyta target, itd. Do tego zmiana perspektywy z wieczorowego dłubacza na pełnoetatowego biznesmena, i jaka cena wyjdzie?