Jest mnóstwo dziedzin, w których wydaje się pieniądze bez jakiegokolwiek rozsądku, a wzrost ceny produktu nie przekłada się na wzrost jakiejkolwiek z jego jakości. I nie ma w tym nic patologicznego, nic niemoralnego, nic zdrożnego. Jeśli ktoś wydaje na to swoje pieniądze, nie ma najmniejszego problemu. Ba, dotyczy to także audio. Sam fakt kupienia zestawu stereo za 30 kzł nie jest niczym wszetecznym czy niezdrowym.
Niemniej gdy osadzimy ten wątek we właściwym kontekście społecznym i psychologicznym dostrzeżemy zgoła odmienny obraz. Choć nadal będzie prawdziwa teza, iż każdy ma prawo robić ze swoimi pieniędzmi, co chce. Tego negować nie sposób.
Do rzeczy: przez ostatnie lata poznałem wielu tzw. audiofilów. Z początku, nie znając tego środowiska, a poznawszy już idiotyczne ceny niektórych sprzętów i kabli, pomyślałem, że to jakaś koteria nieprawdopodobnie dzianych kolesi - członkowie zarządu koncernów giełdowych, właściciele klinik chirurgii plastycznej, czy chociażby sieci kilkuset barów fast-food kalibru co najmniej MrHamburgera. Rozumowanie było proste i spójne: skoro ktoś kupuje zestaw stereo za np. 35 kzł, to zgodnie z zasadą proporcjonalności - zapewne posiada dwa domy z basenem, 3 nowe Beemki i dwa Porszaki GT2 oraz Cayenne na wypady za miasto.
To jest logiczne, nikt zdrowy na umyśle nie kupuje np. zegarka Zenith czy IWC zarabiając np. 6-7 kzł na rękę. nie powinien także mieć sprzętu za 35 kzł. I z tej teorii właściwie potwierdził się tylko jeden przypadek - organizator AS, właściciel ogólnopolskiej sieci szkół językowych.
Niemal cała reszta to dziwni ludzie, którzy nierzadko kupują swoje audiozabawki za równowartość półrocznego dochodu.
I oczywiście nie ma w tym nic złego, poza dość osobliwą anomalią systemu wartości.
_____________________________________
Śląski Festiwal Jazzowy przeniesiony na październik - kto będzie? -> Priv