Audiohobby.pl

Klub miłośników klasycznej muzyki XX wiecznej

4m

  • Gość
03-10-2014, 11:31
Widać, iż nowa siedziba przyciąga, i trochę czasu upłynie zanim wataha lansiarzy wysokiego szczebla zrozumie, że sztuka wysoka to jednak nic specjalnie interesującego.
O, to to, jakbyś mi w myślach czytał :) Mam nadzieję, że do końca sezonu muzyka wykruszy większość przypadkowych osób, a w przyszłym sezonie już na spokojnie będzie można kupić karnety na zwolnione miejsca. Taki jest mój plan i jego będę się trzymał :)

Max

  • 2204 / 5603
  • Ekspert
03-10-2014, 12:23
4m,

Można odłożyć remont domu, zakup samochodu czy ważny projekt w robocie. Rzeczy autentycznie istotnych odkładać nie wolno ;-)) Życie, zdaje się, dość krótkie jest.



Posłuchaj tego. Wczoraj, od konsternacji do autentycznie pozytywnego wrażenia. Reich się może schować ze swoim wc kwartetem.

Warto zwrócić uwagę na wyjątkową wymowę repertuaru.
Minorowy choć "czysty" Meyer, ale później już autobiograficzny i głęboko antystalinowski Szostakowicz, Istvana Marty głęboki lament antykomunistyczny (przeciw zbrodniom Ceausescu w Rumuni), no i rozpacz po WTC w NY.
« Ostatnia zmiana: 03-10-2014, 12:44 wysłana przez Max »

Max

  • 2204 / 5603
  • Ekspert
06-10-2014, 23:08
Vaughan Williams, DECCA, Marriner z początku lat 70-tych.
The Lark Ascending, Fantasia..by TT, Symphony 5,

Nędzne nagrania, że najbardziej wyszukane zabawki audio by nie pomogły. Za to muzyka wdzięczna, choć po angielsku flegmatyczna i nieco ckliwa.

Max

  • 2204 / 5603
  • Ekspert
07-10-2014, 23:10
Charles Ives, Four Sonatas

Bardzo energetyczna, zdecydowana, męska muza. Żadnych niedopowiedzeń, impresjonistycznych ulotności. Super.

4m

  • Gość
08-10-2014, 08:55
Posłuchaj tego. Wczoraj, od konsternacji do autentycznie pozytywnego wrażenia. Reich się może schować ze swoim wc kwartetem.
Ten utwór Marty spopularyzowali Kronos Q na płycie Black Angels (Crumb, Tallis, Marta, Ives, dsch). A Reich teraz (2 X) wydał w Nonesuch Radio Rewrite, następcę WTC 9/11. Rzecz z tym kolesiem od Pendereckiego, Greenwoodem z skupiny Radiohead. Lubię ich, więc wkrótce bede słuchać.

W linku poniżej dość dobre info:
http://en.wikipedia.org/wiki/Radio_Rewrite

Max

  • 2204 / 5603
  • Ekspert
08-10-2014, 10:07
Ten utwór Marty spopularyzowali Kronos Q na płycie Black Angels (Crumb, Tallis, Marta, Ives, dsch).

Skoro wracamy do Istvana Marty, to pochwalę się, że dostałem "życzliwą" wiadomość na priva od pewnego entuzjasty "nowej muzyki", który w dość niewybredny sposób zwrócił mi uwagę na użyte w moim opisie utworu "Doom. A sigh" sformułowanie "sonorystyczny", które odnosić się powinno do konkretnego, historycznego zjawiska w polskiej muzyce XX wieku, a nie do "postneoromantycznego gniotu".
(Pomijam krytykę wątku oraz tu piszących).

Wkleję moją odpowiedź, zapraszając do polemiki (również kolegę "dodekafonika").

"Skąd założenie, że nie znam pochodzenia terminu "sonoryzm" ? Myślę, że całkiem nieźle się orientuję w XX wiecznej historii muzyki polskiej, ale obecnie bardzo często (pewnie trochę na wyrost) używa się przymiotnika "sonorystyczny" jako synonimu słowa "brzmieniowy" --> nastawiony na brzmienie. O utworze Marty napisałem "gęsty" i "sonorystyczny" czyli nie zorientowany na ruch poziomy, tylko długimi momentami zagęszczony w pionie --> czyli, nazwijmy to "wzbogacony sonorystycznie". Nie podobają Ci się tego rodzaju sformułowania ? Proszę o konstruktywną polemikę, a nie o "pusty śmiech" czy "opluwanie monitora".
(...)

Mała wklejka...

"Ostatnio przymiotnik "sonorystyczny" stał się powszechnie używanym ekwiwalentem słowa "brzmieniowy". Podobnie termin "sonorystyka" funkcjonuje w odniesieniu do całej historii muzyki, wykonawstwa ("Jego [Dinu Lipattiego] sonorystyka zadziwia swoim bogactwem"), przeniknął też do słownictwa popkulturowego ("sonorystyka avanturntablismu oraz plądrofonia muzyki etnicznej"). Sonorystyka zaczęła znaczyć zarówno dawniejszą kolorystykę, jak i sonoryzm. Zamiast sonoryzmu jest sonorystyka, która go obejmuje, ale już nie nazywa, stawiając na równi z każdym rodzajem muzyki, która zaleca się dźwiękowością. Nie tracąc sonoryzmu z pola zainteresowania, sonorystyka w podobny sposób komentuje dzieła Chopina, Długoraja, Liszta, Lutosławskiego, Bouleza, Mahlera i innych."

dodekafonik

  • 19 / 3702
  • Nowy użytkownik
08-10-2014, 10:47
Kolego piszesz brednie i do tego cytujesz wyrwany z kontekstu fragment artykułu Krzysztofa Szwajgiera z Ruchu Muzycznego. A w artykule tym jest dokładnie wyjaśnione czym jest sonoryzm a czym sonorystyka.Trzeba się nauczyć czytać ze zrozumieniem.Cytat z tego artykułu"... Sonoryzm to zjawisko grupowe, kojarzone zazwyczaj z formacją polskiej szkoły kompozytorskiej. Kiedy jednak zapytamy o jego początek, trzeba wymienić przede wszystkim jednego twórcę: Krzysztofa Pendereckiego. W roku 1960 Penderecki skomponował pierwsze, niezwykłe utwory sonoryzmu: Anaklasis, Tren, I Kwartet smyczkowy."Dla ścisłości dodam, że obecnie można wśród młodych polskich kompozytorów mówić o powrocie do koncepcji sonorystycznych, co świetnie było widoczne na tegorocznej warszawskiej Jesieni, na której zresztą miałem zaszczyt być A o Nowej Muzyce nie masz kolego bladego pojęcia, gdyż gustujesz w epigoństwie.I tyle w temacie.

4m

  • Gość
08-10-2014, 12:10
W temacie sonoryzmu fajna jest książka Sonorystyka w twórczości kompozytorów polskich XX wieku Iwony Lindstedt. Tutaj o: http://www.ruchmuzyczny.pl/PelnyArtykul.php?Id=1707

Słowo "sonorystyka" pojawiło się pod koniec lat pięćdziesiątych ubiegłego wieku w artykułach Władysława Malinowskiego, Antoniego Prosnaka i Józefa Chomińskiego dla ukazania cech brzmieniowych muzyki Chopina, Skriabina i Szymanowskiego.


To tak przy okazji początków zjawiska i jednego twórcy koncepcji sonorystycznych ;)


Szersze spojrzenie prezentowane jest np. w:
 http://www.resfactanova.pl/pliki/archiwum/numer_18/RFN18%20Trzesiok%20-%20Muzyka%20doswiadczenia.pdf

Strona 11 i dalsze:
Być może najdonioślejszym nurtem w muzyce XX wieku był sonoryzm. Można go rozumieć szeroko: jako powrót do dźwięku i zgłębianie jego istoty – jako właściwą (bo praktyczną) fenomenologię muzyczną. Wielcy sonoryści: Claude Debussy, Aleksander Skriabin, Arnold Schönberg, Maurice Ravel, Belá Bartók, Edgar Varèse, André Jolivet,
Olivier Messiaen, Xenakis, György Ligeti, Krzysztof Penderecki, Friedrich Cerha, Witold Lutosławski, Mikołaj Górecki, Giacinto Scelsi, Karlheinz Stockhausen, Helmut Lachenmann, John Cage, Morton Feldman, Alvin Lucier, Torn Takemitsu, Gérard Grisey, Tristan Murail.



Łatwo zauważyć, że nie istnieje jedna 'sztywna' definicja, gdyż słowo podróżując poprzez czas i byty nabiera różnych znaczeń. Za 10-20 lat może znaczyć jeszcze coś innego. Ja tak myślę.
« Ostatnia zmiana: 08-10-2014, 12:31 wysłana przez 4m »

Max

  • 2204 / 5603
  • Ekspert
08-10-2014, 13:06
dodekafonik,

Z tego samego artykułu w Ruchu Muzycznym:

"Pojęcie sonorystyki w polskiej myśli muzykologicznej nie jest pojęciem jednoznacznym i ostatecznie zdefiniowanym. Większość kompozytorów i krytyków muzycznych posługuje się nim niejako automatycznie, utożsamiając je z kategorią kolorystyki lub barwowości"

"Sonorystyczny" (przymiotnik od sonorystyka)... Właśnie aby podkreślić walor brzmieniowy utworu (który w pełni docenić można chyba tylko na żywo) użyłem tego określenia. Jeśli to brednie - wyjaśnij dlaczego.
-----------------------------------------------

W każdym razie koledzy, to już nie są przelewki, bo mamy tu widać do czynienia z młodym i gniewnym wyznawcą "muzyki nowej", bywalcem Warszawskich Jesieni ! (fakt nobilitujący w sposób ostateczny), który nie ma ochoty rozmawiać, tylko pokazuje szaraczkom (niedokształconym, nieosłuchanym i nietrzymającym ręki na muzycznym pulsie) swoje miejsce.

Akurat kończę PWM-owską monografię Stefana Kisielewskiego, animatora muzycznego, kompozytora, krytyka. Do "muzyki nowej" miał stosunek, delikatnie mówiąc, sceptyczny, i choć sam pod koniec ulegał w swojej twórczości wpływom modnego naonczas sonoryzmu, do końca konsekwentnie kierował się logiką czytelnej, neoklasycznej formy, jasnego przekazu, estetyki zahaczającej o dawno nieaktualną tonalność. Osobiście strasznie żałuję, że nie ma dziś nagrań z muzyką Kisielewskiego, w każdym razie ustawiam się pierwszy w wirtualnej kolejce w oczekiwaniu na przyszłe realizacje.

Ja Tobie kolego mówię, że możesz sobie swoją "nową muzykę" schować tam gdzie słońce nie dochodzi. Ekscytuj się brakiem formy, muzycznym bezkształtem, sonorystycznym (od sonoryzmu !) eksperymentem, pseudoestetyką skierowaną do wewnątrz (samą dla siebie, lub też dla zblazowanego w swoim snobizmie odbiorcy)....

Ja sobie będę zapuszczał moich XX wiecznych epigonów i świetnie się w ich towarzystwie bawił. A do "bladego pojęcia", nieosłuchania i zwykłego... braku zainteresowania "muzyką nową", przyznaję się chętnie i bez bicia.

Wątek "Klub miłośników.." ma tytuł umowny wielce, jego ramy zaś często staramy się rozsuwać, aby pomieściły się tu tematy związane z muzyką poważną w ogóle. Tak dla jasności.

Max

  • 2204 / 5603
  • Ekspert
08-10-2014, 23:54
Bartok, Violin sonatas,

Chyba najmniej przystępne z całej masy kameranych rzeczy ostatnio słuchanych.
Jakoś nie zdekodowałem jeszcze, zwłaszcza ostatniej sonaty solowej, napisanej dla Menuhina.



dodekafonik

  • 19 / 3702
  • Nowy użytkownik
09-10-2014, 13:42
Po pierwsze to nie jestem młodym gniewnym odbiorcą Nowej Muzyki,bo swój wiek mam a jej słucham od ponad 18-stu lat, po drugie bycie na Warszawskiej Jesieni do niczego nie nobilituje. Bywam na tym festiwalu podobnie jak na innych festiwalach muzyki współczesnej w Polsce i Europie gdyż ją lubię i owszem chcę wiedzieć co się dzieje. Po trzecie nazwanie tego  snobizmem jest czystą prospekcją własnych kompleksów (działa tu zasada jak ktoś  lubi coś czego ja nie rozumiem to jest snobem),po czwarte  to kolego czy przypadkiem  snobizmem nie zalatuje od Ciebie- twierdzenie, że świetnie znasz historie polskiej muzyki XX wieku stoi w sprzeczności z podaną kilka miesięcy wcześniej tezą, że wczesna twórczość Pendereckiego jest Ci nie znana.Rozumiem, że innych polskich sonorystów jak Serocki, Szalonek, Haubenstock-Ramatti również nie znasz... a snobizm to przecież nic innego jak próba pokazywania innym, że się na czym zna podczas gdy nie ma się o tej dziedzinie bladego pojęcia). Po piąte, niestety nie umiesz czytać ze zrozumieniem-Szwajgier wyraźnie kładzie nacisk na to, aby sonoryzm jako odmienny kierunek W Nowej Muzyce był utożsamiany z Polską Szkoła Kompozytorską (odpowiedni cytat podałem wcześniej) i powoli tak się staje. Dla muzykologii jest to pozytywne zjawisko, bo niekiedy chaos pojęciowy jaki w niej panuje (jak zresztą w wielu dziedzinach nauk o kulturze) jest niebezpieczny-vide pojęcie Nowego Romantyzmu, do którego wrzuca się tak odmiennych estetycznie kompozytorów jak Penderecki, Part, Gubajdulina, Taverner, Sandsrom czy Górecki.Po szóste, po przeczytaniu Dzienników Kisielewskiego straciłem do tego człowieka jakikolwiek szacunek. Dzienniki to porażka i żenada. Po siódme kompozycje w Nowej Muzyce mają formę i wewnętrzną logikę-trzeba po prostu być osłuchanym by to zrozumieć.Również należy zrozumieć, że eksperyment zawsze towarzyszył muzyce i sztuce i jest jej nieodzownym elementem pozwalającym jej na rozwój i zabezpieczającym przed banałem i wtórnością. Po ósme nie ma czegoś takiego jak estetyka skierowana do wewnątrz-co to za bełkot!!!Po dziewiąte jeśli lubisz neotonalistów w typie późnego Pendereckiego czy nawet Szostakowicza, to ja Ci bardzo współczuję skoro dobrze się bawisz słuchając Polskiego Requiem czy Babiego Jaru. Przykro mi to napisać, ale to zdanie najlepiej świadczy o tym jakim jesteś płytkim hedonistą kulturowym.Ludzie, którzy obcowanie ze sztuką spłycają do czystej rozrywki są najlepszą egzemplifikacją snobizmu!!!.Po dziewiąte tak się chłopie nie napinaj, bo Ci żyłka pęknie.Ja po prostu myślę, że do słuchania Muzyki Współczesnej trzeba mieć otwartą głowę i zdawać sobie sprawę, że jak to kiedyś słusznie zauważył Kacper Miklaszewski, jedyną rzeczą, która w kontakcie z nią nas ogranicza, są nasze własne nawyki słuchowe.A te  przecież można zmieniać!

pastwa

  • 3828 / 6106
  • Ekspert
09-10-2014, 14:25
Ludzie, którzy obcowanie ze sztuką spłycają do czystej rozrywki są najlepszą egzemplifikacją snobizmu!!!

Tak i jedzenie dla przyjemnosci tez je wynaturzeniem, podobnie podrozowanie dla poznawania swiata czy tez seks bez prokreacji. Ja jednak podziekuje za takie surowe zasady zyciowe jak z zakonu Karmelitow, zwlaszcza w stosunku do muzyki, ktora ma mi sluzyc, a nie ja jej.

Max

  • 2204 / 5603
  • Ekspert
09-10-2014, 16:36
Wparowałeś tu ze swoją "nową muzyką" na sztandarze, "Warszawską Jesienią", osłuchaniem i monopolem na wiedzę, pogardą dla klasyki XX wieku, „pustym śmiechem” czy „opluwaniem monitora” i dziwisz się, że Cię wrzucam do szufladki z napisem "gbur i snob w jednym" ? Jakoś owo „opluwanie monitora” średnio mi się z 18-letnią praktyka muzyczną kojarzy. No chyba, że zaczynałeś flirt z „nową muzyką” już gdzieś w okresie przedszkolnym.

Nie działają u mnie kompleksy na punkcie "muzyki nowej", ponieważ te kontakty (niezbyt regularne, przyznaję) które z nią miałem (choćby z wczesnym "sonorystycznym" Pendereckim, albo elektronicznie preparowanym Schaefferem lub ostatnio Boulezem) z jednej strony zaspokajały ciekawość, a z drugiej nie wywołały intelektualnej podniety, chęci drążenia tematu, tęsknoty, satysfakcji, czyli tego wszystkiego co muzyka powinna w odbiorcy ewokować. Funkcjonuje tu zasada banalna: każdemu według potrzeb. A że jeden woli, obok intelektualnej stymulacji, przede wszystkim zaspokajać potrzeby emocjonalne, czerpać radość z treści podanych w sposób przejrzysty i klarowny, a kto inny znajduje przyjemność w obcowaniu z muzyką opartą na  permanentnym poszukiwaniu, eksperymencie, brzmieniowej abstrakcji, jakiejś formie umownej, albo jej braku, z twórczością, która być może nosi w sobie zalążek czegoś trwałego i w perspektywie użytecznego, ale pozostaje od długich dekad jedynie wstępem do, czy obietnicą ugruntowanego stylu. Cóż, życie..., różnimy się i mamy do tego prawo.

No więc gratuluję festiwali polskich i europejskich, otwartej głowy i tej (być może heroicznej) walki z "własnymi nawykami słuchowymi". Męczą Cię bardzo owe "nawyki" czy już zdołałeś je całkowicie ze świadomości wyrugować ? A może jesteś już na takim etapie, że symfonia koncertująca Mozarta czy koncerty Chopina wzbudzają szczerą odrazę powodując odruch wymiotny... Owszem kolego, jestem muzycznym hedonistą, chcę się cieszyć zwykłym i szczerym muzycznym pięknem. Najbardziej pasują mi treści żywe, naturalne i niewydumane. Dziecinny Chaczaturian ze swoją muzą koncertową (bo balety to już mdława papka) czy naiwna Grażynka Bacewicz, neoklasycznie poukładany Hindemith, lub też neoromantyczne "płycizny" w typie późnego Pendera czy Szostakowicza. Babi Jar ? Pewnie, że tak, choć bardzo rzadko, a ulubiona to XV.

"Estetyka skierowana do wewnątrz" to moja własna figura retoryczna, która ma oznaczać iż muzyka współczesna jest w stadium permanentnego poszukiwania, odmiennych i nietrwałych stylistyk, funkcjonuje często sama dla siebie i garstki wybranych (chylę czoła). A wolta estetyczna takich tuzów awangardowych jak Pender czy Górecki nie oznacza żadnej zdrady urojonej, tylko... powrót do normalności, muzyki pisanej dla odbiorców (każdy twórca marzy w istocie o pisaniu dla ludzi - "na zewnątrz") i akceptację prostej prawdy iż muzyka rozwija się, trwa, w sposób linearny i nie da się jej nagle w kilka dekad zbudować od zera

Niech sobie sonoryzm oznacza tylko i wyłącznie kierunek w muzyce, ale dopóki "sonorystyczny" (od sonorystyki) funkcjonuje jako ekwiwalent słowa "brzmieniowy", to chyba nie jest zbrodnią użyć określenia w odpowiednim kontekście ? Więc albo udowodnij, że sonorystyczny nie ma prawa oznaczać brzmieniowy - albo daj już sobie z tym wreszcie spokój.

I teraz najważniejsze, piszemy sobie tutaj o muzyce bardzo ogólnie, a lepiej jest rozmawiać konkretnie, o utworach usłyszanych z płyty czy na koncercie. Określenia stylu, tendencji, estetyki to tylko porządkujące szufladki, a liczy się to, co zostawia w tobie sztuka, którą w danej chwili smakujesz. Ja staram się, własnymi słowy, opisywać co słyszę. Wkleiłeś mi przykłady kwartetów sonorystycznych, więc podzielmy się nimi, żeby nikt nie miał wątpliwości cóż takiego ów nieszczęsny sonoryzm w praktyce muzycznej oznacza.
« Ostatnia zmiana: 09-10-2014, 18:31 wysłana przez Max »

Max

  • 2204 / 5603
  • Ekspert
09-10-2014, 16:47
t=18





&feature=player_embedded
« Ostatnia zmiana: 09-10-2014, 16:50 wysłana przez Max »

Max

  • 2204 / 5603
  • Ekspert
09-10-2014, 21:51
I teraz tak,
albo zdecydujemy się na zerwanie "nawyków słuchowych", jak sugeruje kolega i ulegniemy perswazjom Bogusława Shaeffera, który twierdzi, że "muzyka jest wszystkim co nas otacza", i wtedy zaakceptowanie tego rodzaju bezkształtu muzycznego, który powyżej wkleiłem będzie już tylko formalnością.... Oczywiście o ile dysponujemy "otwartą głową" ;-)

Albo zaakceptujemy fakt, że ten "katalog efektów" co najwyżej przydawał się w pisaniu prawdziwej muzyki twórcom okresu postmodernistycznego (Penderecki, Górecki), a bytu autonomicznego to owa twórczość raczej nie posiada. (Słuchaczom do słuchania na ogół nie służy)


Kilar:

"Na początku lat 60. ujawnił się w polskiej muzyce nurt awangardowy i ja się w ten nurt
włączyłem. Skomponowałem "Riff 62" na orkiestrę. Nowe utwory grano wówczas podczas
Warszawskiej Jesieni i kompozytorzy chcieli co roku prezentować swoje dokonania. W następnym roku
pomyślałem, że trzeba znowu coś zrobić - i powstał "Generique". I dwa następne. Wymyślałem
wówczas różne rzeczy, na przykład beczki po benzynie, na których grano, określałem nawet
dokładnie, jaka musi być ich pojemność.
Wielu kompozytorom awangardowym wydawało się, że od nich zaczyna się nowa epoka, że stworzyli
coś wyjątkowego. Sądzili, że piszą zupełnie inaczej niż ich poprzednicy, i że szokowanie
publiczności jest konieczne. Później okazało się, że było to złudzenie, gdyż sztuka zawsze
łączy się z niezmiennym, dotyczy człowieka, a awangarda jedynie wzbogaca język, zmienia go. 
Kompozycje awangardowe były wydumane i czułem, że w kolejnych moich utworach jest coraz mniej
życia. A poza tym w awangardzie jest chęć szokowania, a nie leży to w słowiańskim charakterze."

"Dzienniki" Stefana Kisielewskiego ? (stałego bywalca i organizatora Warszawskich Jesieni)
A proszę bardzo (wrzesień 1969):

"Zmęczony jestem i smutny, jak zwykle nuży festiwal Warszawska Jesień (...) Najbardziej obroniły się dzieła starych mistrzów Schonberga i Varesa. Był też nocny koncert awangardowych wydzierań, ale mało to ciekawe: jak powiedział Strawiński, to nie komponowanie to filozofia. Np. utwór, gdzie przez 70 minut wali się w jeden klawisz fortepianu. Jest to raczej test psychologiczny i to jednorazowy(...) Jeszcze stare legendy trwają: Bach, Beethoven itp., ale stworzyć legendę nową bardzo już trudno. Smutne, lecz prawdziwe ! I stąd cały ten festiwal to już istny niewypał, a kiedyś przecież tak nas wszystkich podniecał. "Rewolucja zmarła, trzeba szukać nowego płomienia" - powiedział kiedyś Ignazio Silone. No właśnie - tak samo zmarła awangarda - i to zanim się na dobre urodziła."....
« Ostatnia zmiana: 09-10-2014, 21:54 wysłana przez Max »