Kolejny znakomity koncert w NOSPRze. Wyjątkowy z wielu względów. Po pierwsze, przełożony na sobotę ze względu na inaugurację konkursu dyrygenckiego im. Fitelberga w sali A.M. dnia poprzedniego. Po drugie, po raz pierwszy w Polsce został wykonany najświeższy utwór Hosokawy. Po trzecie, debiutował za pulpitem dyrygenckim nowy dyrektor artystyczny i I dyrygent NOSPR - Alexander Liebreich. Po wtóre, można było wczoraj podziwiać kunszt wykonawczy i osobowość wspaniałej altowiolistki Tabea Zimmermann.
Hosokawa, "Medytacja - Ofiarom Tsunami 3.11", ukończony w lutym 2012, gęsty, ekspresyjny, pełen kulminacji, ale i momentów wyciszenia, kiedy muzyka wybrzmiewa i odbiorca jeszcze bardziej koncentruje uwagę na treści. Utwór z pewnością interesujący.
Der Schwanedreher, Hindemitha - tutaj uśmiech od ucha do ucha zagościł na mojej facjacie. Ukochanego Hindemitha słyszałem na żywo po raz pierwszy. Tabea Zimmermann, to kobita, która z pewnością zna się na obsłudze swojego instrumentu :) Ogromna pewność siebie, wirtuozeria, ale i miekki ton liryczny kiedy trzeba. Oczywiście musiała zagrać dwa bisy, wzbudzając owację.
Deser był wczoraj wyjątkowo gęsty i smakowity. II symfonia Brahmsa zabrzmiała bardzo dobrze. Kapelmajster Alexander starał się wyjątkowo, aby wielki utwór swojego genialnego ziomala zabrzmiał więcej niż satysfakcjonująco. Udało mu się. Szczerze mówiąc należało mu się jeszcze bardziej gorące przyjęcie, ale sala była tym razem, dość, jak na mój gust, wstrzemięźliwa. Ale może to i dobrze, nie warto na dzień dobry gościa zagłaskać. Niech sie stara. :)
A za miesiąc (14.12) wielka IX Symfonia Mahlera !!! Po raz pierwszy usłyszę na żywo. Ciekawe jak sobie poradzą z tym bardzo trudnym dziełem. W każdym razie, nie mogę się doczekać.
Po koncercie jechałem prosto do Bielska, żeby odebrać syna z Bielskiej Jesieni Jazzowej. Był na koncercie Charlesa Lloyda, giganta saksofonu i dzisiaj od rana dmie w swoją "trąbę" :-)