Co lubie ? No to jest dobre pytanie. Szczerze Ci powiem, ze interptretacja, która "wyssie ze mnie życiową energię" to interpretacja idealna :-) Oczywiście należałoby doprecyzować co owo "wysysanie" oznacza ?
U mnie oznacza, ze w reakcji na materiał muzyczny najpierw opada mi szczena, potem wyłażą gały, a następnie wstaje z fotela, zaczynam nawiązywać fizyczny kontakt z muzyką :-), poguję, gram na gitarze (w rockowym stylu) na perkusji, albo przynajmniej na skrzypcach ;-) A na koniec padam zmęczony, z wyssaną energią, ale i z tym wyjątkowym uczuciem, ze znowu muzyka mnie dopadła i wypuścić nie chciała.
Jeśli muzyka treściowo i interpretacyjnie tak właśnie działa, to znaczy, ze to muzyka idealna.
Mam tak przy wspomnianej juz I części XV symfonii. Zapuść sobie tą megamuzę z 71 roku i sprawdz czy ona Cię relaksuje czy też raczej to i owo z Ciebie wysysa. Jesli relaksuje, to natychmiast wyrzuć box do kosza, bo powinna zassać w całości... ;-)
Lubię wyraziste interpretacje, ale Szostakowicz, jak przystało na prawdziwego Rosjanina i Słowianina (o polskich korzeniach) potrafił czarować cudowną liryką. Tam gdzie trzeba, ma być więc miękko, uczuciowo i lirycznie. Ale i wolne części potrafią odpowiednio "zasysać" :-) Przykladem moze byc genialne wykonanie 9-tej symfonii Mahlera (Sir John Barbirolli / Berlińczycy) i adagio, które działało na mnie swego czasu hipnotyzująco.