Wiem, ze muzyka jest tylko malo istotnym dodatkiem na forum, tym niemniej napisze slow kilka bo jest o czym :)
"Les six" - Grupa sześciu, dzialająca we Francji w latach 20-stych. Do tej pory sporo o nich czytalem, ale malo poznalem muzyki. W zasadzie znam w calosci Francisa Poulenca, ktorego tworczosc jest zjawiskiem wyjatkowym, ze wzgledu na prostote, dowcip, szczerosc i brak zadęcia. Absolutnie cudowna muzyka.
Dariusa Milhauda do tej pory męczylem i zmęczyc nie potrafilem; Symfonie 4,8, koncert fortepianowy - muzyka nieprzekonywująca, po którą chce się powtórnie siegac, ale efekt zawsze ten sam - znuzenie i rozczarowanie.
No a pisze to wszystko bo ostatnio doznalem olsnienia związanego z Milhaudem: Balety, "Stworzenie Świata", "Byk na dachu", "L\'Homme et son desir" to prawdziwe odkrycie (NAXOS, Orchestre National de Lille, Jean-Claude Casadesus). Nowy wymiar muzyki Dariusa Milhaud. Świeżość i oryginalne pomysly, jazzowe klimaciki, dowcip i prostota (jak u Poulenca), po prostu znakomita muzyka, ostatecznie zrywająca z gęstą i przeciągniętą hiperemocjonalnością a\'la Mahler ;) Tutaj kompozytor puszcza do nas oko, upraszcza język i sprawia, ze gęba od poczatku do konca smieje sie od ucha do ucha. Gorąco polecam !
Kolejny czlonek "Les six" - Arthur Honegger. Bardzo ciekawa muzyka. Ostatnio przyszly z NAXOS-u: Symfonia Liturgiczna no.3, slynny "Pacific 231", "Rugby", i inne drobiazgi. Nie ma opadu szczeki jak przy Milhaudzie, ale chce sie do tego wracać.
Reszta grupy to Auric, Durey i Tailleferre - nazwiska zdecydowanie mniej znane. Nie mialem z muzyka ww tworcow zadnego kontaktu.
Jesli chodzi o francuską muzę, nie zdazylem jeszcze rozpakowac "Requiem" Faurego, za to na okrągło wałkuje w samochodzie trzecią "organową" Saint Saensa. Fajna, poznoromantyczna muzyka. Nie ma tam zadnych zaskakujących klimatow, choc motyw organowy i fortepianowa wstawka ozywiają calosc. Wlasciwie mam juz dosc tej symfonii, ale nie chce mi sie zmienic plyty ;))
Nie sadzilem, ze żabojady napisaly tyle dobraj muzyki. Jestem pod coraz wiekszym wrazeniem. Z drugiej strony, jesli mialbym wskazac okres, ktory najbardziej sobie cenie w historii muzyki, bylaby to pierwsza polowa XX wieku. A stolica nowej muzyki tamtego okresu, to ponad wszelką wątpliowsc - Paryz...