Ostatnio sporo czytam na temat awangardy. Szczególnie intrygujący jest demaskatorski ton Kisiela, który w swojej publicystyce, jako zdeklarowany zwolennik sztuki otwartej i poszukującej, jednak podważa, demaskuje, wyśmiewa założenia radykalnej awangardy muzycznej lat 60-tych.
Skrajny aleatoryzm, dowolność, bezkształtność, prowokacja, blaga... To wszystko, co mozna skojarzyc z ową awangardą tamtych czasów, okazuje sie kruche, nietrwale i malo wartosciowe.
Charaktertstyczna jest tu postawa Pendereckiego (ależ ja go za to cenie, jest dla mnie w tym wzgledzie wielką, niezalezną osobowoscią i autorytetem), który na przelomie lat 60tych i 70tych powiedział.... iż: "zaczyna pisać muzykę" !!! Skonczyl z zabawą i eksperymentem a zaczął tworzyć. Nic dodać nic ująć.
Piątkowy koncert w NOSPRze, okazał sie nadzwyczaj udany. Na poczatek zapodano utwór na tenor, chór i orkiestre "Moby Dick - Introduction to Mystery", Eugeniusza Knapika. Nierówne to było i falujące. Postromantyczne. Miejscami intrygowalo ale i nużyło. To mój pierwszy kontakt z muzyką Knapika, który pojawił sie na scenenie i zostal owacyjnie przez publike przyjety.
Po przerwie zagrano to na co wszyscy czekali. Wspaniała IV symfonia Mahlera, której bardzo długo nie slyszalem, tym razem zostala przez pana Gabriela Chmure poprowadzona znakomicie. Tempa, akcenty - wszystko na swoim miejscu. Mnie jak zwykle rozczulila (do łez ;)) liryka - Adagio cudownie zagrane, prawdziwie wzruszające.
W czesci czwartej, świetne solo sopranu (Pani Olga Pasiecznik), dopelnilo calosci.
Bylem bardzo zadowolony.