Ciag dalszy wrażen z wrocławskiej MEN. sobotni koncert Ensemble Intercontemporain to jednak było WYDARZENIE.
Nowa kompozycja A. Zubel potwierdziła moje poprzednie spostrzeżenia, że rodzimi kopozytorzy (oczywiście ci młodzi) za punkt odniesienia przymuja dokonania poskiego sonoryzmu.W nowej kompozycji wrocławianki gęsta, dość agresywna faktura orkiestrowa nosiła wyraźne pietno dziedzictwa Szalonka czy młodego Góreckiego. Utwór był pomyślany jako przestrzennie rozszerzony więc z tyłu sali grały dwa klarnety zaś instrumenty były elektronicznie przetwarzane. Zubel póki co nie schodzi z dość wysokiego poziomu.
Octrande Varesa to klasyka Nowej muzyki, po latach nadal brzmiąca świeżo i frapująco.
I w końcu dwaj francuscy spektraliści. Kompozycj aY. Maresza niestety nie przekonała mnie do tego kompozytora, który według mnie jest po prostu wtórny. Za to Germinarion ucznia Griseya, J.L.Herve'a to jednak nowy powiew w muzyce spektralnej. Zresztą posłuchajcie
https://youtu.be/HdLjwhZqaZghttps://youtu.be/hQzhNYoA1QAhttps://youtu.be/M4afQCiD_04w Niedziele wybrałem się na dwa koncerty. Pierwszy to prezentacja nowych możiiwości brzmieniowych fletu. Wszystkie trzy kompozycja, a więc Ricercare, zmarłego kilka lat temu genialnego brytyjskiego spektralisty Jonathana Harveja, to surowy, posępny, niezwykle skupiony utwór. z kolei R.Osada pokazał w Glacial music dużą paletę kolorów jakie można uzyskać z fletu, zaś jego dźwięki były modyfikowane elektronicznie-bardzo ciekawa kompozycja.
Ostatnia kompozycją był little i bardzo cenionego przez mnie Marco Stroppy. Kompozycja , w której można było wyróżnić pięć części zbudowana była na zasadzie kontrastów.Pierwsza i ostatnia część zawierały ciemne, posepne barwy, zaś trzy środkowe były wyraźnie pogodniejsze, partia fletu była wyraźnie koncertująca, wręcz taneczna.
Drugim wydarzeniem był koncert monograficzny ,z serii pejzaże miast mieszkającej z Norwegi Brytyjki Natashy Barret.
Jej twórczośc jest jednym z moich ostatnich odkryć więc jej muzyka, prezentująca dźwiekową wizytówkę Oslo potwierdziła moje o niej dobre zdanie. w jej muzyce czuc było niekiedy oddech Arnhe Nordheima, zwłaszcza w kreacji ciemnych przestrzeni, wzbogacanych typowymi dla norwega dzwonowatymi dźwiekami ale jednoczesnie wyraźnie odczuwała sie indywidualny rys jej muzyki.
I to tyle z pieknego Wrocławia...
P.S w poprzednim wpisie powinien być Nowy Romantyzm a nie Nowy Serializm