13 września - niestety, nie był to piątek - igrając z zabobonem wszelakim udałem się do salonu audio, aby posłuchać muzyki płynącej z Grado SR325is wpiętych do Walkmana X1050.
Grado były pierwsze na krótkiej liście słuchawek, skomponowanej podług bardzo konkretnego zamysłu muzycznego. Punkt drugi, Shure SRH940, pozostał jedynie niezmaterializowanym punktem na liście.
Od, bodajże, 2-3 lat słucham coraz więcej muzyki kameralnej. Od Haydna do Szymańskiego. O ile klasyczne, lekkie i przyjemne kwartety Haydna czy Mozarta sprawiają mi wiele frajdy, gdy – często niezobowiązująco – płyną, lecą, graja sobie z głośników, o tyle już z takim Beethovenem, w zależności od opusu, bywa inaczej. Zauważyłem, że muzyki romantycznej, post i neo, aż do współczesności chętniej słucham przyspawany w miejscu, skoncentrowany jedynie i wyłącznie na niej, wyłączony, zupełnie off-line. Czyli zdecydowanie słuchawki. Do aspektu emocjonalnego, obok czystej dzwiękofilskiej przyjemności, dochodzi chęć poznawania: nowej muzy, formy muzycznej, koncepcji wykonawczej... 8) co za ambicja, siadaj, 3 z plusem.
Czyli kameralistyka, ale też kantaty Bacha i opera, której kompletnie nie znam, bo nie umiem słuchać na głośnikach, a kino domowe zupełnie mnie nie pociąga, wreszcie Ella Fitzgerald i PJ Harvey, Coltrane, Mullova solo.
Słuchawki, które posiadałem przed zakupem Grado, to świetne słuchawki, ale z pewnymi ograniczeniami. Yamaha HP-2, ortodynamiki o lekkim, gładkim brzmieniu. Piękna barwa, ale bez blasku, czadu, emocji. Ogólnie, doskonałe do relaksu, radia, pracy przy komputerze, czytania. Fostex T-7, równe, poprawne, przyjemnie niemęczące, ale trochę plastikowe – do komputera. Shure SE535, kapitalne, ale po 2h czuję się zakorkowany. I wreszcie Grado... genialne w swojej prostocie, hamerykańskie, po przeszkoleniu... wygrzewaniu... będą zabójcze jak marines.
Dobra, do rzeczy – o brzmieniu nie będę pisał: raz, że za wcześnie, dwa, Majkel doskonale opisał je na pierwszej stronie, to już wiem po paru dniach słuchania na pół gwizdka - w punktach, o obawach i wrażeniach (źródło: Sony X1050):
- słuchawki dziewicze, 4 doby wygrzewania (według wskazówek Grado Fana, kontrabas, na marginesie - Vitold Rek, Bassfidle alla polacca - poleccam), bez rygoru, słuchając po cichu, coraz głośniej z coraz większą przyjemnością – po tym czasie jest już spoko, będzie lepiej? to świetnie;
- jakość wykonania? dobra. Chrom :D jak chrom, plastik jak plastik, syntetyczna skóra, gąbka formowana, metal, kabel, jack itd. wszystko solidne. hi-techu brak, białych rękawiczek pewnie też, ale ircha do chromu była bankowo. Śpię spokojnie, bo mam gwarancję :D
- ciężar muszli? nie zsuwają się same z pręcików, chodzą opornie, tak jak powinny; ciężar słuchawek? przeciętny;
wygoda? ciężar przeciętny, dla mnie OK, nie spadają przy byle ruchu, kiwanie w rytm głową bez niespodzianek; do słuchawek nausznych jestem przyzwyczajony (HP-2) więc nie odczuwam dyskomfortu, gąbka szorstka i twarda, ucho mieści się w bowlsie. Na marginesie dodam, że dyskomfort odczuwałem w wokółusznych, super komfortowych Sennheiserach HD580 i w komfortowych HD380pro, a to z takiego powodu, iż lewe ucho mam trochę bardziej odstające od czaszki niż prawe i dotykało gąbki-przetwornika, paskudna i denerwująca przypadłość osobnicza...
- granie z Walkmana? słuchawki są napędzone przynajmniej dobrze, bas ma formę i fakturę, ze wzmacniaczem będzie i kontrola; głośność więcej niż zadawalająca, operuję w zakresie 15-25 na 30; synergia z X1050? jest, bardzo mi się podoba takie brzmienie; konieczność używania przejściówki na mały jack, koniecznie na kabelku i kątowym jacku – dzięki temu mam mobilność domową; ogólna jakość dźwięku – jest, każdy ma swoje kryteria... (dla mnie bomba)
- powstaje krótka lista wzmaków słuchawkowych: Yamaha CR-420 studzi temperament Grado, co mi się nie podoba; integra NAD 312 ma górkę na wyższej średnicy, a i bas swoiście dociążony, fajne to jest z monitorkami Castle, ale z 325is brzmi czasem karykaturalnie.
Cóż mogę dodać... 13 września miałem pierwszy kontakt z Grado. Jestem wstrząśnięty i zmieszany Koję właśnie nerwy pierwszą Suitą orkiestrową Bacha (Savall), tak tak, teraz gram kojąco :))
Paweł