Najbardziej naturalne jest słuchanie nagrań ze sztucznej głowy na słuchawkach, ponieważ mikrofony "widziały" zdarzenia dokładnie z tego samego miejsca, w którym zostaje ono powtórnie odtworzone. Tymże sposobem na SR325i nie wiadomo skąd dostają wielkiej holograficznej przestrzeni, z którą może konkurować tylko hi-endowe kino domowe, albo nawet nie domowe, bo z głośników stereo nie da się zasymulować słyszenia z tyłu, a do pełnego realizmu to oprócz tego co się dzieje z przodu na scenie trzeba jeszcze odtworzenia tego, co się działo z tyłu, a nie było to tylko głośne drapanie się po zaroście jakiegoś jegomościa tudzież jego wiercenie się, ale także odbity dźwięk sceniczny. Problemem nie są słuchawki tylko dostępne nagrania, takie protezy do protez w postaci głośników stereo. Przypomnę co pisałem dawno temu - chór wieloosobowy słuchany z odległości mniej niż 10m i nienagłośniony w swojej rozpiętości scenicznej dużo bardziej przypomina dźwięk z dobrych słuchawek, podczas gdy ten sam chór z odległości 20-30m będzie bardziej przekonywająco brzmiał z nagrania puszczony przez głośniki. To jest kwestia preferencji. Ja właśnie to kocham w słuchawkach, że oprócz całego koncertu słyszę też warsztat i "mikrobiologię" muzyki, a czy mam ochotę się skupiać w danym momencie na tym czy na muzyce i utworze stricte, o tym mogę zdecydować sam, bo tak jak mi na koncercie nie przeszkadza wiercąca się gawiedź, tak słyszenie muśnięć o pudło rezonansowe lub dźwięk rozklejających się ust wokalistki dodaje tylko smaku i dramatyzmu, a jak się chcę skupić na utworze, to i tak tego nie rejestruję mimo, iż jest to słyszalne. Tak więc nigdy w życiu nie pojmę jak można udowadniać komuś, że sprzęt, na którym słychać mniej, jest w jakikolwiek sposób lepszy od takiego bardziej wnikliwego. Pominę tu fakt, iż taka pozytywna szczegółowość zazwyczaj podciąga także "muzykalność" oferując lepszą dynamikę w skali makro i mikro oraz zróżnicowanie i wierność barw.