fallow, 2010-07-26 12:18:01
Fallow - wiem, że piszesz z przymrużeniem oka, ale często profesjonaliści w swoim życiu prywatnym nie użytkują topowych sprzętów z różnych przyczyn.
Ktoś powie, że o audio nie da się powiedzieć, że jest w jakikolwiek sposób mierzalne, ale motoryzacja już bardziej.
Nie pamiętam nazwiska kierowcy F1, ale w życiu prywatnym, być może przez sponsoring jeździł Hondą Accord. Ale mógł przecież wybrać inny model Hondy itd. Są rodzinne kombi typu Audi RS6. A nikt nie powie, że Honda jest lepsza od tego modelu. Po prostu kwestia, że trzymanie w zakrętach, osiągi F1 są tak inne, że dla niego mogło to być bez różnicy czy to RS6 czy Accord. A dla ludzi, którzy jeżdżą zwykłymi autami RS6 będzie o rząd wielkości wyżej.
Być może zawodowcy poza swoimi obowiązkami nie czują potrzeby korzystania z tak wyrafinowanego sprzętu. Wracając do muzyków - czy by to były KPP, HD380 czy T1 - żadne nie zagrają fortepianu, perkusji jak w rzeczywistości. Tak samo - może muzykowi wystarcza dźwięk, z którym obcuje na wylot przez całe swoje życie i potrzebuje tylko drobnej namiastki podawanej przez AKG. Wie jak ma to brzmieć w rzeczywistości i wybrał jakiś przyzwoity model. Ale tak naprawdę z filmu na YT nie wiemy dlaczego. Różnice mogły być marginalne dla niego (tak jak jakakolwiek w miarę seryjna osobówka w stosunku do F1 nie ma startu, ale dla przeciętnego człowieka będą mieć).
Teraz częściej piszesz, że jesteś na etapie (człowiek uczy się przez całe życie i ma prawo zmieniać zdanie) uznania
sprzętu studyjnego za właściwie skorelowany wyznacznik ceny i jakości, ale masz też K701, które teraz stały się tańsze, ale potrafiły do niedawna swoje kosztować (jednak segment audiofilski), brzmią zdecydowanie inaczej niż K240 a jednak Ci się podobają, mimo, że przeczą ceną i niejako sposobem prezentacji (oczywiście moim zdaniem) w porównaniu do K240Monitor przeczą filozofii AKG w segmencie studyjnym. Tak jak Roland ostatnio pisał, że HD650 czy K701 potrafią coś przyjemnie uprzestrzennić - może takim dźwięk chcemy usłyszeć. Nie wiadomo jak on de facto brzmi w rzeczywistości.
Piotr Ryka teraz bardzo słusznie napisał o wspólnym podłączeniu do wzmacniacza, niejako nic więcej się nie da wycisnąć i muzykom, którzy wiedzą lepiej niż słuchacz jak coś ma zabrzmieć to wystarcza - po prostu mają to wpojone przez własne granie i wybierają minimum przyzwoitości, natomiast ludzie nie grający nie będą przeciętnie w stanie mieć na podstawie odsłuchanych koncertów, płyt tak doskonałej muzycznej pamięci w związku z czym poszukują wyższego stopnia iluzji tej muzycznej rzeczywistości.