Widzę zwiastuny nowej mody.
Najpierw był ogólny, popremierowy szał na K701, który nieco ostygł po krytycznej recenzji Piotra, następnie ordodoksi wrócili do korzeni, czyli do Grado, choć ich pozycja została mocno nadwątlona wskutek pewnego meetingu u Inżyniera bodaj, gdzie DT880 spektakularnie ustawiły w kącie pikantne RS-1 i usypiające AKG. Blask chwały Beyerów był cokolwiek przelotny, gdyż w międzyczasie pojawiły się GS1000, wywołujac niemałe zachwyty, ale i kontrowersje, w następstwie czego wielu straciło co najmniej 500 zł, kupiwszy je w ogólnej ekstazie za 3kzł, zbywając po dwóch tygodniach za 2,5 kzł (a biedne dzieci w Tanzanii umierają z głodu). Tymczasem swoje 5, może 15 min. miały Edition 9, jednakże wobec ich astronomicznej ceny i idiotycznej relacji cena/jakość, jak i ogólnej niemocy (moje skromne zdanie) zaliczono je w poczet nieosiągalnej egzotyki. Niewiele później za sprawą niejakiego Lebena K701 wracają do łask, wywołując u wielu niemały zachwyt. Emocje studzi jednak zachowawcza (choć moim zdaniem obiektywna recenzja Piotra), koniec końców objawiła się nowa gwiazda - Denony D5000. Warto też wspomnieć o równolegle rozgrywającej się spektakularnej historii CAL!, które pierwej z racji proweniencji, zostały bezdyskusyjnie zdyskredytowane, by po kilku recenzjach zyskać glorię zjadacza hi-endu.
Czekamy na rozwój błyskotliwej kariery Denonów.
A ja pokornie wracam do słuchania muzyki, na czymkolwiek...
Rollo