Reportaż z pierwszego odsłuchu...
Tekst jest trochę długi ale mam nadzieję że nie zanudzę wszystkich. :)
Założenie było takie - kupuję AKG K1000 najlepiej w cenie 3000 do 3500 PLN i z "bass heavy".
O ile nad zadanym sobie pułapem finansowym mogłem panować to w kwestii basu musiałem liczyć na łut szczęścia.
Przegrałem 3 aukcje i wycofałem się z jednych negocjacji bo gość, zdaje się niemiecki Turek, coś podejrzanie kręcił.
Nie byłem w stanie mu zaufać.
Ulegając magii zakupów przedświątecznych i kierując się niejasnym przeczucie, że to właśnie te oraz przekraczając "co nieco" maksymalną kwotę - stałem się posiadaczem AKG K1000.
Po niecałym tygodniu dotarły do mnie.
Po rozpakowaniu paczki stwierdziłem, że słuchawki są rzeczywiście w bardzo dobrym stanie wizualnym.
Rzut oka pod światło poprzez grille na przetworniki i właściwie jestem pewien, że to te "bass heavy".
Czyli mam trochę szczęścia. :)
No to teraz ciekawe co z resztą.
Czy są sprawne? Jak grają? Od jakiej muzyki zacząć?
Klasyka, czy może coś z rocka? A może jazz?
No i do którego wzmacniacza najpierw je podłączyć?
Odpinać kolumny, czy do wzmacniacza słuchawkowego, poprzez przejściówkę na dużego jacka?
Zdecydowałem się odłączyć kolumny.
Postanowiłem, że najpierw posłucham, podłączając je do wzmacniacza kolumnowego.
Łatwiej mi będzie później wyrobić sobie zdanie jak sprawuje się mój "słuchawkowiec" ze specjalnym wyjściem dla nauszników orto.
Podłączyłem słuchawki do zacisków poprzez dostarczoną z nimi, oryginalna przejściówkę.
Przymiarka na głowę. Jakoś tak trochę dziwnie. Czuję ucisk w skroniach.
Zobaczymy jak będzie gdy dłużej posiedzą na mojej głowie.
Trząchnięcie głową - nie spadają. To dobrze.
Na wierzchu leżała płyta Santany "Golden Rock Classics".
I to ona jako pierwsza poszła do odtwarzacza Toschiby.
Pierwszy utwór to chyba wszystkim znana "Samba dla ciebie", słuchana przeze mnie setki razy.
Znam praktycznie każdy "niuansik" na pamięć.
Zamieniam się w słuch i od razu efekt "ułła"!
Coś nowego. Brzmi to zdecydowanie inaczej niż zwykle.
Puszczam jeszcze raz od początku.
Jak nic nowa jakość. Tak jeszcze ten utwór nigdy mi nie brzmiał.
Rodzi mi się w głowie pewne podejrzenie.
Jeszcze jedna pauza. Szybka zamiana kabelków w zaciskach wzmacniacza.
I jeszcze raz od początku. No i wszystko się zgadza. :)
Na przejściówce nie ma oznaczeń.
Było zdecydowanie inaczej bo zamieniłem kanały lewy z prawym.
No to jeszcze raz od początku.
Ogólnie, dźwięk jest lepiej niż w porządku.
No i jest wykop jest bas. Szybko porównuję w pamięci z basem Denonów AH-D7100.
Ten na AKG K1000 bardziej mi odpowiada. Jest bardziej "sprężysty". Tak bym to określił.
Utwór się rozkręca. Skupiam się na detalach, przestrzeni, barwie.
Jest znakomicie. Mam zastrzeżenia tylko do barwy.
Jest taka trochę zbyt jasna, taka trochę "tranzystorowa".
Pomyślałem, na "słuchawkowcu" lampa zrobi swoje i będzie wyśmienicie.
Następna myśl to ta, że chyba polubię te słuchawki.
No i pierwsze uczucie radości i zadowolenia z zakupu.
Bardzo dobrze się stało, że nie spodziewałem się tzw. cudów.
Rozdmuchane oczekiwanie i następuje przeważnie mniejszy lub większy zawód.
Wkładam płytą z utworami Vivaldiego. Cztery pory roku - Wiosna.
Skrzypce się skrzą i mienią. Jest przestrzeń, można spokojnie lokalizować położenie solisty i grup instrumentów.
Słuchać taki jak lubię niski pomruk strun basetli targanych smyczkiem.
Rozpoczyna się partia skrzypiec. Jest lirycznie, spokojnie, pięknie.
Jedyne zastrzeżenie to znowu ta, jakby troszeczkę, zbyt jasna barwa.
Choć właściwie to się pomału zaczynam przyzwyczajać.
Zmieniam płytę. Vivaldiego zastępuje król walca - Johann Strauss.
Włączam wzmacniacz słuchawkowy.
Niech się w tym czasie gdy słucham na wzmacniaczu do kolumn, pogrzeją lampy wzmacniacza słuchawkowego.
"Nad pięknym modrym Dunajem" rozpoczyna się spokojnie niby snująca się o świcie mgła nad brzegiem rzeki.
Następnie nabiera tempa i po chwili już sunę w myślach po marmurach wiedeńskich pałaców.
Poddaję się nastrojowi i muzyce.
Zauważam, że przestałem "nasłuchiwać" a zacząłem niepostrzeżenie, nie wiadomo kiedy, słuchać.
To mówi samo za siebie. To potrafią sprawić tylko naprawdę dobre słuchawki.
To najkrótsza i zarazem najlepsza rekomendacja jaką mogę wystawić AKG K1000.
Dalej idzie:
"Polka Tritsch-Tratsch" - rozmach wręcz podrywa do galopu,
"Wino, kobieta i śpiew" - kołysze i buja,
"Walc cesarski" - momentami niczym "Bolero" Maurycego Ravela, itd.
Nie wiadomo kiedy przeleciała cała płyta.
Konstatuję - siedzę na kanapie słucham i czuję ogromne zadowolenie i mam wspaniały nastój.
O to w tym wszystkim przecież chodzi, no właśnie po to słucham.
"Przesiadam się" na wzmacniacz słuchawkowy.
Jeszcze raz ten sam repertuar tylko już Straussa, pojedyncze kompozycje.
Wrażenia te same co poprzednio.
Tak jak się spodziewałem, barwa uległa przyciemnieniu.
Przy tym dźwięk jakby nabrał gęstości i wypełnienia.
Moim zdaniem jest prawie idealnie. No i co najważniejsze nie brakuje mocy.
Mam taki prosty test.
Puszczam sobie na słuchawkach odpowiednio głośno piosenkę "Dreams" zespołu The Cranberries.
Jeśli siedząc, zaczynają mi chodzić najpierw barki, następnie ręce niczym perkusiście, przytupywać stopy a po karku zaczynają latać mrówki i słuchawki nie rzężą - to mocy jest wystarczająco dużo.
Wyjcie orto w moim wzmacniaczu test przeszło i to bardzo dobrze.
Przerzucam się od soulu poprzez pop, jazz i rocka.
Słucham jeszcze po utworze:
Amber Rubath - "A Kiss to Build a Dream On",
Randy Crawford - "Rainy Day In Georgia",
Cari Bremnes - "Gragasa",
Adele - "Lovesong",
Sade Adu - "Love Is Stronger Than Pride".
Jest klimat, bas ładnie schodzi, spora przestrzeń, bardzo dobre stereo.
Puszczam sobie Ellę Fitzgerald z akompaniującym jej na gitarze Joe Passem.
Głos Elli jest bardzo naturalny i wciągający.
Akordy gitary J. Passa brzmią naturalne no i co by tu nie mówić - piękne.
Następnie słucham Katie Melua - "Nine Million Bicycles".
Pierwsze uderzenia perkusji, piękne zejście gitary basowej i po chwili aksamitny głos Katie, czasami z "cieniem" gardłowej chrypki dodającej realizmu.
Ciekawi mnie jeszcze słynny utwór "Sweet Jane" - Cowboy Junkies.
Co będzie z sybilantami przy słowie sweet?
Słucham całej piosenki i ani razu nic nie zaświszczało.
Niewiele słuchawek to potrafi.
Z tych bardziej "topowych" świszczą:
Staxy SR-007 MK1 i SR-404, świszczą Hifimany HE-5LE i Denony AH-D7100.
Tak naprawdę z mojej kolekcji, żadne oprócz K1000, nie potrafią zagrać tego utworu bez sybilizacji.
W trakcie słuchania eksperymentuję z ustawieniami słuchawek i sprawdzam wszystko pozostałe, co wyczytałem na ich temat.
Zanim nastąpi krótkie podsumowanie, kilka spostrzeżeń.
Jeżeli chodzi o odchylenie głośniczków to mim zdaniem najlepiej jest je ustawić równolegle do małżowin usznych.
To taki punkt orientacyjny. Proszę mnie dobrze zrozumieć.
Nie chodzi o ustawienie równolegle do głowy tylko równolegle do uszu.
Każdy ma inny kont odchylenia uszu od głowy i każdy będzie miał inny kąt odchylenia głośników.
Ja preferuję, tak jeszcze plus około 2-3 stopnie więcej.
Słyszałem też narzekania, że nie można z AKG K1000 na głowie słuchać na leżąco.
Sprawdziłem - można, przynajmniej w mojej ulubionej pozycji.
To taka pozycja wsparta na poduszkach.
Bardzo podobna do tej jaką przybierali starożytni Rzymianie na swych sofach.
Trzeba jeszcze tylko jedną z rąk podłożyć pod głowę i można spokojnie słuchać.
Bez ręki pod głową słuchawki spychane są przez poduszkę.
Po jakiejś pół godzinie ręka cierpnie.
Dlatego nie polecam podkładania pod głowę dwóch rąk.
Jak jedna zdrętwieje to mamy druga na wymianę. :)
Początkowe uczucie ściskania skroni bardzo szybko mija.
Po jakiś 10 minutach "zapomniałem", że mam je na głowie.
Bardzo obawiałem się, że AKG K1000 mają niedostateczną ilość basu.
Niepotrzebnie. W moich bas jest. Jest go ile trzeba i taki jak lubię.
AKG K1000 grają ostro ale nie potwierdzam żeby były krzykliwe.
W moim odbiorze, na moim wzmacniaczu, nie są.
Acha i jeszcze jedno.
Słuchając słuchawek podłączonych do zacisków wzmacniacza do kolumn, nieco trudniej było mi zatopić się w muzyce.
Trochę trudno to wytłumaczyć ale spróbuję.
Czasami miałem wrażenie jakbym z odległości ok. 2m słuchał kolumn.
Na wzmacniaczu słuchawkowym było bardzo bezpośrednio.
Tak jak bym słuchał wykonawców prosto ze sceny.
Z całą odpowiedzialnością, mogę polecić mój słuchawkowy wzmacniacz lampowy do ich napędzania.
Wzmacniacz jest produkcji firmy WBA z dodatkowym specjalizowanym wyjściem na słuchawki ortodynamiczne.
Słuchałem też paru utworów podłączając AKG K1000 do wzmacniacza "Black Pearl".
Radził sobie całkiem nieźle. Moim zdaniem można na nim słuchać K1000.
W stosunku do wzmacniacza od WBA na wyjściu orto brakowało mu tylko mocy.
Porównując za to z graniem z wyjścia "zwykłego" będącego czystym OTL (w odróżnieniu od hybrydowego wyjścia orto), moim zdaniem „Black Pearl” wypadł lepiej.
Podsumowując.
Mam to szczęście, że nie muszę ale gdybym musiał, to mając do wyboru Stax SR-007 MK1 i AKG K1000, dziś wybrałbym K1000.
Nie słuchałem jeszcze na K1000 muzyki elektronicznej i może jak posłucham to zmienię zdanie ale jak do tej pory, nie miałem wrażenia budowania przez te słuchawki, jakiejś ogromnej czy niezmiernej przestrzeni.
Mam odczucie, że jest naturalna tzn. taka jak trzeba.
Nie mała ale i nie za dużą. Taka w sam raz.
Mogę podpisać się właściwie pod większością zachwytów nad tymi słuchawkami i dołączam do twierdzących, że są to słuchawki wybitne.