AKG K1000 drugie spojrzenie...
Bez dwóch zdań AKG K1000 to są bardzo dobre słuchawki.
Na razie słucham i porównuję, po pierwszym bardzo dobrym wrażeniu.
Zaczynam dochodzić do pierwszych w miarę wyważonych konkluzji.
Pierwsza to taka, że brak mi jednak do nich odpowiedniego wzmacniacza.
Mój WBA z tym specjalnym wyjściem dla słuchawek ortodynamicznych, z ponad 3,5W mocy na kanał, to trochę za mało dla tych słuchawek.
Tak mi się wydaje przy bliższym i dłuższym obcowaniu z AKG K1000 wpiętymi do niego.
Dlaczego zacząłem tak sądzić?
W niektórych nagraniach gdzie prosiło się o więcej rozmachu i mocy, niby było co jeszcze odkręcać ale energii dźwiękowi to już nie dodawało.
Pojawia się najwyżej "lekka chrypka". Jak się wszyscy domyślają, to eufemizm charczenia. :)
Sprawdzając te same nagrania na słuchawkach podłączonych zacisków kolumnowych Philipsa, jeżeli chodzi o wyżej wspomniane kwestie, wszystko było jak należy.
Philips ma odpowiednią moc i mocniejszym odkręceniu potrafi wprawić je nawet w kliping, ale barwa dźwięku nie za bardzo mi odpowiada.
Przekaz jest, jak już pisałem przedstawiając swoje pierwsze wrażenia, taki zbyt jasny, zbyt "tranzystorowy".
Ogólnie mówiąc na sprzęcie, który mam nie jest źle ale uważam, że AKG K1000 na pewno mogą zagrać lepiej.
Mam bardzo podobne odczucia jak przy SR-007 MK1.
Lepszy wzmacniacz i będzie "odlot"! :)
W jednym i drugim przypadku słuchawek bym się nie czepiał. Wydają mi się w porządku.
I tu i tu "braków" szukałbym we wzmocnieniu.
Potrzebne są mim zdaniem, lepsze wzmacniacze do tych słuchawek, niż te które ja posiadam.
Porównania AKG K1000 i Omeg Stax-a już były i chyba nie dałbym rady konkurować. :)
Poza tym, że są to moim zdaniem, dwie całkiem różne szkoły grania, to jest to też jak takie, porównywanie mistrzów sprintu na 100m.
Różna aparycja biegaczy, różna uroda, inna postawa, trochę inne techniki biegania ale różnice na mecie - minimalne.
Kwestia którego bardziej lubię, który moim zdaniem ma lepszą, ładniejszą technikę i ogólnie lepiej się prezentuje, no ale bez fotokomórki nie stwierdzi się kto wygrał.
Mnie zaciekawiło jak wypadną AKG K701 w porównaniu ze sławnymi i kultowymi już AKG K1000.
Powinno być łatwiej. Różnice powinny być widoczne i to gołym okiem.
W tym miejscu następna, moja konkluzja czy spostrzeżenie.
Jeżeli chcemy zachować bardzo dobrą opinie i przekonanie o wyjątkowości swoich faworytów, to nie należy porównywać ich z innymi niezłymi ale w ogólny przeświadczeniu nie dorastającymi im do pięt konkurentami.
Okazuje się, że AKG K701, przy bardzo dobrym napędzie jaki mam do nich, wcale nie tak wiele "odstają" od sławnych K1000.
Po szybkiej zamianie jednych słuchawek na drugie takie pierwsze, zresztą przemijające wrażenie to to, że dźwięk wydobywa się, wyraźnie z czegoś co mam na głowie, w przypadku AKG K701.
Jak z "hełmofonu", w wielkiej przesadzie (i nie chodzi tu o jakość dźwięku).
W przypadku K1000 dźwięk dochodzi gdzieś z poza, gdzieś z przestrzeni.
Powietrze wokół głowy robi swoje.
Jak wspomniałem wyżej, przy nie do końca moim zdaniem, optymalnym wzmocnieniu dla K1000 i bardzo dobrym dla K701, różnica miedzy nimi nie jest "powalająca".
Przy "słabszych" nagraniach jednakowo źle wypadają, albo jednakowo dobrze pokazują ich niedoskonałości. :)
Niedostatki w "wyartykułowaniu basu" w jednych i drugich są na podobnym poziomie, choć trzeba przyznać, że w K1000 te niedomagania są mniejsze.
AKG K701 grają bliżej, tzn. zespól czy orkiestra oraz wokalista jest sporo bliżej.
Niemniej kubatura pomieszczenia, w którym dokonano nagrania, wydaje się być podobnej wielkości w odbiorze.
W AKG K701 dźwięk jest niewiele ale jednak, taki nazwałbym to, bardziej "ciepły", łagodny i jakby troszkę bardziej zagęszczony.
Porównując go do tego z AKG K1000, jest trochę podobnie, jak przy oglądaniu tego samego widoku w lato i w zimę.
Nie chodzi mi o różnice typu: tu jest śnieg a tu nie ma.
Nie mam też na myśli tego kiedy ta sama okolica wygląda piękniej.
Chodzi mi o powietrze.
O ośrodek przez, który patrzymy na te dalekie w obu przypadkach plenery.
Ma ono wpływ na to jak widzimy.
Inaczej widać przez niezwykle rześkie i przeźroczyste powietrze mroźnego dnia, skrzącego się i mieniącego refleksami kryształków śniegu i inaczej spoglądając przez też jeszcze rześkie, ale już lekko falujące powietrze poranka, zapowiadającego kolejny upalny dzień.
Ta różnica w odbiorze prezentowanego przez oba modele dźwięku, została przeze mnie przedstawiona oczywiście w ogromnej przesadzie.
Jak wielka to przesada?
To tak jakby z kolumn zdjąć maskownice i raptem zdajemy sobie sprawę, że jest różnica.
Tak jakby dźwięk miał do przebycia jedną "przeszkodę" mniej i łatwiej, swobodniej docierał.
Zdaję sobie sprawę, że te tzw. niuanse można pewnie prościej opisać, ale mnie do głowy nic lepszego nie przyszło. :)
Po tych zawiłych porównaniach mogę stwierdzić.
Moim zdaniem, na AKG K1000 dźwięk jest bardziej ostry, klarowny, swobodny, "wyraźny" i mam nadzieję, że teraz mniej więcej, wiadomo o co mi chodzi. :)
Charakter grania, sygnatura dźwięku obu słuchawek są bardzo podobne.
Jakby nie było to ta sama rodzina - AKG.
Jeden z członów tej rodziny jest bardziej sławny, wzbudza większe zaciekawienie, jego towarzystwo jest bardziej pożądanie i oczekiwane, bo jest też i mniej dostępne, ale... to na pewno ta sama rodzina.
To nie są bliźniacy ale podobieństwo jest duże.
Podsumowując.
Jak zwykle podkreślam, że jest to jedynie tylko moje skromne zdanie, na temat tych słuchawek.
W wyniku tych porównań, moja dobra opinia o AKG K701 zyskała dodatkowe uzasadnienia.
Żeby nie wzbudzać kontrowersji powiem oględnie, że AKG K701 powinny być sporo droższe.
A o ile?
No tego nie powiem.
To już mogłoby wzbudzać kontrowersje i na dodatek jest mocno subiektywne.
Zresztą jak wszystko powyżej. :)