Po jakimś czasie problem powracał i tak bez końca. Piszę na swoim przykładzie i perypetiami związanymi z Ampex-em 406.
Choroba nooo- szkoda że kiedyś nie uważałem lepiej :(
Z problemem takim już się zetknąłem i teraz to sobie uświadomiłem. Nie dotyczył wprawdzie taśm magnetofonowych ale papieru fotograficznego. Ze względu na daleko idące (wbrew pozorom) podobieństwo emulsji-oblewów w obu tych wyrobach przypuszczam że Ampex leciał trochę w kulki i używał kiepskiego surowca a jednym z głównych składników jest klej kostny (Knochenleim).
Słabo wypłukany- zanieczyszczony szybko ulega hydrolizie. Wiązania peptydowe >puszczają< i klej rozpada się -szybko :)
W sumie to zakładali zapewne że taśma ma zdzierżyć kilka lat i grzechu nie popełniali :)
Myślę teraz że zadziwiająca trwałość np. starych taśm Agfy (wyczytałem o nich w necie) wynika z prostej przyczyny.
Jakiś tam obermajster kiedyś- odpowiedzialny za surowce był prawdziwy ober :) nie dopuszczał do użycia byle g...... żeby było taniej.
Mogła wtedy dla nich liczyć się jakość > Über Alles.
Lata 50-60te dla niemców nie były wcale łatwe i musieli sobie czymś nadrabiać :)
Wracając do taśm które się sypią. Pieczenie-zgrzanie- spoiwa na nowo faktycznie nie przyniesie efektu na dłuższy czas bo hydroliza w spoiwie nieustannie postępuje i można by przed pieczeniem spróbować ją powstrzymać.
Tylko czy gotowy wyrób jakim jest taśma przetrwa to wszystko? Musiałaby by być kąpiel w jakieś zapewne mocnej zasadzie (albo kwasie - zapytam chemiczkę z papierami o to). Potem to jeszcze trzeba by wypłukać i suszyć. Może dodać do płuczki jakich stabilizatorów na wszelki wypadek. A dopiero na końcu upiec wszystko.
Dużo zabawy :) Trzeba by zrobić jakąś maszynkę do powolnego przciągnięcia taśmy przez to wszystko.
Ale dla idei :) hehehehehe
dlaczego nie, ludzie mają przeróżne zajoby----
Gdy mi odbije bardziej to zobaczy się. Na wszelki wypadek nie wyrzucać taśm które się sypią bo będą potencjalnymi pacjentami do kuracji. W medycynie często kończy się to zgonem pacjenta- takie życie.