U Pana Sebastiana z Grobel Audio jeszcze nie byłeś :) Jadis i50 - moim zdaniem warto. Magiczny wzmacniacz.
I jeszcze Gryphon Diablo 120 - Audiofast pod Łodzią.
O tym Gryphonie już nawet czytałem, o Jadisie na razie nic nie wiem, jest szansa na posłuchanie Niimbusa US+, Bakoon AMP-13R pod większym znakiem zapytania, jutro wypożyczę T+A PA 2000 R, w domu palą się lampki Octave V70 Class A, ale po dzisiejszej sesji...
...trudno mi sobie w tej chwili wyobrazić konkurencję dla dzielonego zestawu Pass Labs XP-12/XA25. Jeszcze się waham, bo wracam na delikatną ścieżkę nie pobłażania słabszym nagraniom. Zestawu XP-12/XA25 słuchałem po raz drugi, za pierwszym razem nie mogłem uwierzyć, dziś się potwierdziło: dźwięk BAJKA. Owszem, można by lepiej, nieco ujarzmiając wysokie tony, ale to za cenę delikatności, kruchości i zwiewności dźwięku, który dziś się pojawił jak nigdy dotąd, kompletnego wglądu w nagranie ze wszystkimi szmerami ambientu, fantastyczną separacją instrumentów, i niezwykle silnego wrażenia bycia TAM. Nigdy poza dzisiejszym Passem i Orfeuszem (tego, ekhem, aż tak pewny jednak nie jestem!) nie słyszałem tak genialnego dźwięku, aż trudno uwierzyć, że to wszystko się mieści na płytach CD. Sygnatura XP-12/XA25 jest jakby skrojona pod Susvarę, która sama z siebie gra ciepło.
No więc się waham, musiałbym przysiąść się do zestawu Passa na nieco dłużej i przyjrzeć się rozmaitym nagraniom. Tymczasem jeszcze kilka innych wzmacniaczy na horyzoncie. Zapowiada się ciekawa końcówka.
Acha, prawie bym za pomniał. Konkurencją dla XP-12/XA25 była integra Pass Labs INT-25 oraz (ponownie) Luxman L-509X. INT-25 to kompletnie inna szkoła, aż nie do wiary, że to jedna i ta sama firma: dźwięk mięsisty, gęsty, fajny ale w porównaniu za bardzo na twarz, zbyt gruboskórny. Podobnie Luxman, przyjemne granie, ale brakowało mi lekkości XP-12/XA25.
Ważna uwaga: słucham głównie muzyki klasycznej, więc ta kruchość i zwiewność i nieco podrasowana góra (niefortunne słowo "podrasowana", może raczej naturalna, "podrasowana" tylko w porównaniu z przeciętną manierą Susvary, w tym samym sensie dźwięk Włodkowego Orfeusza musiałby być nazwany podrasowanym, bo niektórym nagraniom nie wybaczał), no więc cechy dziś tak ładnie wyeksponowane idealnie nadają się do klasyki i instrumentów nieamplifikowanych. Owszem, słuchałem kilku nagrań jazzowych i "rozrywkowych", ale one też raczej były unplugged. No więc nie wiem jak to by zagrało z inną muzą. Z wczorajszego wpisu jednego z forumowiczów Head-fi można wnioskować, że do metalu i "mocniejszego" brzmienia, kolega z posiadanych obu wzmaków woli Accuphase'a E-380. Zaczynam go rozumieć.