Nie mam nic przeciw dobrym automatom, pod warunkiem, że są dobrze wyregulowane i magnetofon jest sprawny. Działają wtedy naprawdę wyśmienicie i manualne poprawiacze są zbędne.
I w tym Artur ma rację. Podstawową podstawą, o czym większość wie, ale warto wspomnieć, jest 110%-owa sprawność, czyli sprawność fabryczna. By taką uzyskać, trzeba wiedzieć co się robi i ma się czym to zrobić.
Dopiero w takim przypadku można porównywać konkretne modele.
Jak pewnie wiecie 99,99999999% egzemplarzy to szroty nie do uratowania przez laików. Takie egzemplarze ciężko jest uratować przez Was, FACHOWCÓW, a piszemy o górnej półce kaseciaków, w których nie wystarczy wymienić paski i wyczyścić głowice.
W moim Kenwood KX7030 wymieniłem paski, wyczyściłem cały tor przesuwu, wszystkie oryginalne kondzie poszły do śmieci zastąpione nowymi, selekcjonowanymi (z setki wybrane dwadzieścia), kalibracja przeprowadzona zgodnie z SM, KILKA RAZY SPRAWDZANY, generatorami, oscyloskopami, miernikami wszelkiej maści. Mordęgi na 30 roboczo-godzin.
Nagrałem Nową taśmę, którą zaniosłem do znajomka z KX7030, zakupionym w Japonii w idealnym stanie. I porażka, totalna porażka, kasety z moich soniaków lepiej brzmią niż z tego kena, owszem to co nagrał odtwarza dość przyzwoicie, ale na innych maszynkach już jest porażka. Brakuje wszystkiego: dynamiki, głębi, sceny, a przede wszystkim melodii. Rozumiecie??? WSZYSTKIEGO!!!
Podsumowując mój przydługi wywód: do przywrócenia sprawności zabrakło FACHOWCA, co z tego, że mam wszelkie urządzenia do takiej roboty, jakem głąb totalny, a i na dzbana się nadaję. Jednak duże szpulki są prostsze.
Tym smutnym akcentem zakończę.
Pozdro dla WSZYSTKICH WAS.