Radmora niesłusznie oskarżamy o cechy, które w nim nie występują.. jak ładne i misiowate brzmienie pozbawione agresji.
Jest to spowodowane tym, że "nie grzebany" takimi właśnie cechami brzmienia nas etapuje, ale gdy się w nim wymieni kondensatory i zmieni niektóre rezystory w newralgicznych miejscach, to potrafi zagrać na skraju klasy Hi-Fi i Hi-End.
I piszę tu o końcówce mocy i przedwzmacniaczu, które to części amplitunera nie były topologiczne jakoś bardzo udziwnione.
Podobne aplikacje, a co za tym idzie rozwiązania układowe, można znaleźć u wielu znanych i cenionych do dziś konstrukcjach wzmacniaczy.
Właściwie, to jedyną wadą Radmora było to, że był amplitunerem, a nie amplifierem z dedykowanym tunerem.
Co zaś głośników, to wiele zależy od preferencji słuchającego.
Jeśli nastawiamy się na granie koncertowe, coś na wzór amerykańskiego*, to system można złożyć z kolumn aktywnych.. Genelec mam na myśli.. studyjne, w których skuteczność dochodzi do 110db.
*piszę tak, bo ja rozróżniam cztery szkoły grania; amerykańską, niemiecką, brytyjską i japońską. A każda z tych szkół charakteryzuje się odmienną filozofią brzmienia. Ja jestem wierny brytyjskiej.