Jesli ktos uparcie twierdzi, ze podczas porowan jakis elementow toru jest (slyszy) bardzo duza roznica, wrecz przepasc, a inni uczestnicy, lub znajacy element twierdza, ze takowej brak lub jest tak mala, ze pomijalna, to czy na tej slyszacej wielkie roznice nie powinien spoczywac "obowiazek" udowodnienia w slepym tescie, ze istotnie to nie sa jej zludzenia, lecz istotnie slyszy te roznice ? A wiemy jak tlumaczenie sie wyglada : " a po co mam komukolwiek udawadniac ", " ja wiem co slysze ", czy tez po prostu odpowiedz typu: " slysze i juz..."
Na pewno - jak pisal Gustaw - nie da sie ustalic jakiejs granicy, kiedy roznice sa pomijalne, male czy tez juz takie, ze mozna stwierdzic, ze duze, bardzo duze, wrecz przepasc. Poziom tych roznic oceniamy subiektywnie kierujac sie wlasnym odczuciem, jednak jesli wieksze gremium zgadza sie zs soba oceniajac wielkosc takich roznic, to mozna przyjac, ze sa ocenione w miare wlasciwie. Gorzej jak jeden sie znajdzie twierdzacy zupelnie cos innego - i w takim wypadku powinien udowodnic to o czym mowi ze slyszy, choc inni tak nie twierdza.
Zapewne pamietacie - lan. i Gustaw - jak niedawno byliscie u mnie i podczas popijania kawy rozmawialismy na te tematy i ja w pewnym momencie udezylem lyzeczka kilka razy pionowo w dno filizanki z napojem jak stala na blacie lawy trzymajac ja za uszko, a nastepnie to samo powtorzylem, tylko filizanke unioslem, tak ze nie dotykala lawy i stwierdzilem, ze to juz sa roznice w slyszanym dzwieku bardzo duze i przy takiej roznicy bez wahania stana bym do slepego testu i pewnie bym zaliczyl, z czym zgodziliscie sie, a wiec rowniez te roznice ocenialiscie jako duze czy wrecz bardzo.