Gęste formaty, jak wiecie, przerabiałem już dosyć dawno temu. Po początkowym zainteresowaniu stwierdziłem, że coś takiego to może się przydać ale raczej "psu na budę". Owszem, różnicę słychać ale pod warunkiem, że jest to wersja specjalnie zmodyfikowana pod gęste formaty (czyt. bardziej "wybajerzona" pod kątem audiofilstwa). Różnica wtedy jest ale czy na plus czy na minus to już raczej trudno zdefiniować.
Tak czy inaczej to o czym my tutaj piszemy, jeżeli jakość/parametry z najbardziej znaczącego źródła dla muzyki dopiero zbliża się do jakości CD? Mam tutaj na myśli oczywiście serwisy streamingowe gdzie nikt, specjalnie, gitary gęstością formatów zawracać sobie nie będzie jeżeli tylko drobny procent odbiorców doceni ten fakt (czyli zapłaci) za hipotetyczną poprawę jakości.
Co jednak słychać z drugiej strony, ze strony formatów stratnych? Odpowiedź jest prosta - lepiej słychać niż kiedyś. MP 3 z dużym bitratem i na serioz całkiem dobrą jakością stanowią gro słuchanej muzyki. Nie chcę znowu marudzić ale lepiej słuchać dowolnej muzyki, z jakością dobrą lub wystarczająco dobrą +obraz, z YouTube niż męczyć się samplerami HD i brzdąkaniem 3- osobowych składów, które znane są z tego, że są znane tylko w środowisku audiofilskim.
Konkludując. Jako wieloletni audiofil mogę śmiało napisać, że gęste formaty mam ..... w "głębokim poważaniu" :-)
Przy okazji 1. Co to jest ten SACD? ;-) Czy to nie chodzi aby o tego delikwenta, który zmarł zaraz po urodzeniu?
Przy okazji 2. Sprzedaż dysków sieciowych znacznie spadła. Normalnym ludziom nie chce się już nawet lokalnie magazynować muzyki, jeżeli mogą korzystać z chmury lub korzystać ze serwisów streamingowych. To samo dotyczy też innych plików (fotografie, dokumenty) bo po jakiego grzyba kupować dysk lokalny/sieciowy jeżeli można to wrzucić na dysk Google?
Przy okazji 3 - Skąd słucham ostatnio najwięcej jazzu? Ze "stacji radiowych" na YouTube. Potem z winyla, potem... długo, długo nic, ....z plików, w których 95% stanowią pliki w jakości CD.