Skoro w umowie licencyjnej nie jest określony właściciel to wygląda na to, że program jest bezpański. Skoro tak to może go wrzucić na torrenty? Właściciela nie ma to się nie będzie ciskał. ;)
To jest Twoja interpretacja i wnioski, które sam wyciągnąłeś na podstawie zapisów umowy. Nie nam z nimi polemizować, więc nie pytaj bo Ci nikt nie odpowie :P
Ale skoro takie wnioski właśnie wyciągnąłeś, to chyba ktoś powinien przemyśleć zapisy jakie w umowie zamieścił i jak ją skonstruował. Porządnie skonstruowana umowa EULA powinna dawać jak najmniejsze pole do dziwnych dywagacji. A jak daje pole za duże… to daje za duże :D
Tyle co można w ramach komentarza napisać. Dobrze chociaż, że dyskusja wróciła do właściwych proporcji i na właściwy temat. Bo w takiej formie nie daje pola manewru do ucieczki w potencjalny „audiofilizm” aplikacji, że tak to ujmę.
Aby dojść do rozważań na temat właściwości praktycznych danej aplikacji, trzeba ją zainstalować, aby ją zainstalować, trzeba się zapoznać z umową. Ja w każdym razie staram się tak robić i tu mamy pewien kłopot, bo po przeczytaniu określonych sformułowań umowy w takim przypadku, palec w naturalny sposób zmierza u mnie na opcję „anuluj” a nie „dalej”. Więc i równie naturalnym sposobem, nie jestem w stanie sprawdzić zachowania aplikacji. I to jest istota pierwotna problemu. Do potencjalnych rozważań audiofilskich jeszcze daleka droga. Najpierw trzeba rozwiązać te podstawowe kwestie.
Sorry, ale tak to widzę niestety. Jeśli nie mam pewności kto program wyprodukował, kto go sprzedaje, szukam na stronie, szukam, FAQ, manual itd. EULA też wątpliwości moich nie rozwiewa.
To jako specjalista, obawiam się taki program zainstalować i sprowadzić potencjalne zagrożenie na komputer, To chyba dość naturalny odruch. Tak, że apel do producenta/dystrybutora. Czas najwyższy te kwestie naprostować, a nie taką partyzantkę odstawiać. A później pogadamy o ewentualnych zaletach aplikacji. I nie ma w tym grama hejtu co napisałem, tylko zdrowy rozsądek.