Naprawdę, Sławku, Lancasterze Drogi, sytuację można opisać mniej więcej w taki sposób:
facet sprzedaje zdezelowanego Golfa z uszkodzoną skrzynią biegów, działa tylko jedynka, silnik przerywa, rozrząd kopci, a w ogłoszeniu podaje, że auto jest w pełni sprawne i szybsze od Veyrona. Klienci - audiofile - pomijają fakt, że samochód prawie nie jeździ, ale bardzo boli ich, że sprzedający napisał w ogłoszeniu, iż popielniczki będą wytrząśnięte, a nie były, zaś lakier ma odcień szkarłatny, a nie krwisto-czerwony, ten zaś zupełnie nie pasuje do pomadki małżonki szczęśliwego nabywcy.
Lodówkę się kupuje by chłodziła produkty żywnościowe, telewizor by pokazywał obraz, a fotel by można było na nim usiąść, a program hi-end, by grał lepiej niż darmowy. A w świecie Kościoła audiofilskiego, co mamy? Chłodziarka grzeje, ale to nie ważne, przecież dioda na drzwiczkach miała być różowa!; telewizor nie pokazuje obrazu, ale co tam, to nie jest istotne, pilot do niego ma białe guziki, a infolinia producenta jest tylko do 15.00!!!; fotel nie ma jednej nogi, ale ważniejsze jest to, że obicie jest zielonkawe, a nie oliwkowe!!!; super-hajednowy program do muzyki gra gorzej niż darmowy, o ile w ogóle gra, ale ojej, producent coś kręci z licencją i nie odbiera telefonów!!!
Czy to nie jest przypadkiem jakaś paranoiczna wizja świata??