> DaGambus
Kolega gutten się najbardziej ucieszy, jak ktoś go w jego niezdrowych fascynacjach cyklem Hogwooda wesprze. Jeśli ktoś twierdzi, że w kwestii symfonii Beethovena najważniejsze zostało już powiedziane, to ja mu zawsze fragment Hogwooda puszczam. Fakt, zwykle obelgi same słyszę, albo histeryczny śmiech - tym niemniej efekt jest piorunujący. Obsada jest tu jak u Haydna, podobnie instrumentarium: dęte jeszcze bez wentyli, jelitowe struny, kotły obciągnięte skórą itd. Niby wszystko to już znamy z "historycznie poinformowanych" wykonań, ale co innego Bach w mikrej obsadzie, a co innego Beethoven. Faktura baardzo cieniutka się zrobiła, dzięki czemu słychać nagle współbrzmienia, które zupełnie giną w innych, monumentalnych wykonaniach. No i ta barwa... :-))
Próbowałem przekonać kilku znajomych do Hogwooda, na razie bezskutecznie. "Grają jak banda pijanych, dworskich kuchcików - żaden nie potrafi nawet instrumentu porządnie utrzymać." To najlepszy komentarz, jaki do tej pory usłyszałem. W dodatku historycznie poinformowany ;-)
Obrazek na zachętę.