Folk Fest we wroclawiu zaliczony! jak zwykle, nie objecywalem sobie za duzo po tym koncercie. wlasciwie to tylko Skyforger mnie interesowal. slucham ich od ponad dekady wiec nie moglem przepuscic takiej okazji. reszty kapel albo nie znalem albo to nie moje klimaty.
pierwszy na scenie pojawil sie Helroth z warszawy. pewnie nawet bym nie zwrocil na nich uwagi gdyby nie ich flecistka/wokalistka. dziewczyna nie tylko przykuwa wzrok ale tez robi ciekawe tlo wokalne. moim zdaniem marnuje sie w tej kapeli. reszta zespolu gra ok ale nie ma tam tego czegos. ot, mozna posluchac.
jako drugi wystepowal Radogost z ustronia. troche metalu, troche folku, troche humoru. ludziom sie podobalo a ja nie wiedzialem o co chodzi. nie moj klimat.
nastepnie na scenie pojawil sie Skyforger czyli moja gwiazda! lotysze zagrali bardzo solidnie, ciezko i skocznie ale... metalowo. tylko metalowo. wlasciwie nie bylo folkowych fragmentow. zero tradycyjnych instrumentow, tylko metal. szkoda bo bardzo liczylem na to ze uslysze kawalek etnicznej, lotewskiej muzyki. ogolnie jednak wystep byl bardzo dobry. szczegolnie brzmienie bylo fantastyczne, masywne ale klarowne. zdecydowanie najciezszy zespol wieczoru.
po nich zaprezentowal sie Metsatöll. nie znalem tej kapeli do tej pory choc ich perkusista gra tez w kultowym dla mnie Loits. estonczycy zupelnie mnie zaskoczyli. wlasciwie to wgnietli mnie w ziemie! to nie jest ciezkie ani szybkie granie. spokojny, progresywny thrash z folkiem i szczypta psychodelii. graja to jednak tak spontanicznie i z charyzma ze mnie zabili juz przy trzecim kawalku. absolutnie najlepszy wystep wieczoru!!!
na koniec gwiazda festiwalu: Ensiferum z finlandii. zupelnie nie moj klimat. publika szalala a ja po drugim utworze pojechalem do domu, sluchac na swoim stereo Skyforgera i Metsatölla.
na zdjeciu Metsatöll wczoraj we wroclawiu (fotka z ich profilu na fejsie). mnie widac jako malutka plamke (strzalka). stalem z tylu, przy mikserze. tam jest lepsze brzmienie:-)