Jak wyżej. Po paru rozmowach ze sklepami, których głównym źródłem dochodu są towary z importu, wyleczyłem się z myślenia o sprzedaży przez sklepy. To, czego sklepy oczekują, to jest mniej więcej:
- rabat 50% od ustalonej ceny detalicznej
- na początek sprzedaż tylko komisowa, czyli towar biorą, ale kasy za niego nie dają. Kupią go, jak się już sprzeda ich klientowi.
- jeden egzemplarz powinien być na wyposażeniu sklepu, oczywiście producent funduje, czy też wypożycza
- muszę się trzymać oficjalnych cen detalicznych. Sprzedaż z rabatem, którą oni wychwycą, kończy współpracę.
- ceny mają być tak dobrane, żeby towar od rodzimego producenta nie odbierał klienteli na towary dystrybucyjne, bo tu jest najlepszy zarobek: 1 na dystrybucji, 2 na detalu.
Dodam jeszcze, że bardziej prestiżowe sklepy potrafią być mniej zachłanne, np. chcą kupować za 2/3 i nie wymagają zabawy w komis na rozruch biznesu.
Tak więc rozruch biznesu audio i jego dalsze utrzymywanie w oparciu o polską rzeczywistość to trochę donkiszoteria. Największy sens ma bezpośrednia sprzedaż przez internet, bo to gwarantuje możliwie najniższą cenę, na czym zależy klientom - bez pośredników i ich kosztów oraz apetytu.