Dziś zerknąłem na nieschowane jeszcze, wiszące od wczoraj AH-D7100 i postanowiłem posłuchać, zanim znikną w szufladzie. Odpaliłem sprzęty i podobnie ja wczoraj puściłem coś na chybił trafił.
Padło na "This morning" Aramara Syndy z płyty: "Najma". No i całkiem odmienne wrażenia.
Bas niczym z kolumn estradowych. Niemal czuć ruch powietrza basowych podmuchów.
Wszystkie zakresy pasma dobrze wyważone, w bardzo dobrych proporcjach. Słucha się wyśmienicie.
Brzmi to bardzo muzykalnie, z tą lampową nutką przesterowanego wzmacniacza gitarowego.
Dźwięk ma zadzior, ma masę i kopa. To nie zefirek omiatający ramiona, to fizyczne uczycie zanurzenia w dźwięku.
Słucham dalej. Następne utwory na płycie tylko potwierdzają te wrażenia.
Co się takiego stało od wczoraj?
Zapewne słuchawki, grzecznie sobie wisząc, nie uległy przez ten czas autonaprawie.
Nasuwa mi się właściwie jedno podejrzenie. A jak te niedostatki dźwięku, to nie wina AH-D7100?
Może to wina kiepskiej realizacji konkretnych utworów, albo źle nagranych płyt?
Na Denonach przebasowiony utwór jest nie do strawienia.
Na słuchawkach z niedostatkiem basu, ten sam kawałek zabrzmi bardzo dobrze.
Nie w tym miejscu ustawiony mikrofon przy kontrabasie i nagrania nie daje się słuchać.
Myślę sobie. A może to o to chodzi. Przecież w tym przypadku, to nie wina AH-D7100.
Bas jest oddany wzorcowo, tak jak go nagrano. To nie słuchawek trzeba się czepiać.
A może AH-D7100 sprawdzają się tylko w niektórych gatunkach muzycznych?
Słuchając starego dobrego bluesa albo classic rocka, bez względu na nagranie, nie mam do nich żadnych zastrzeżeń.
A może po innych słuchawkach do AH-D7100 trzeba się po prostu dłuższy czas przyzwyczajać?
Posłuchałem dziś Johnny Hartmana z płyty: "I Just Dropped By To say Hello" i już nie jest tak bardzo źle.
Nie jestem zachwycony, ale daje się słuchać.