>> colcolcol, 2012-09-29 13:21:36
> Jeżeli miałbym wartościować, to moim zdaniem czysto intuicyjne słuchanie muzyki i wpadanie lub nie w rodzaj transu, jest jakimś sposobem
> zabijania czasu, trochę podobnym do odmawiania różańca, ale mimo wszystko gorszym i mniej świadomym od przynajmniej częściowej analizy.
jeśli ta dyskusja ma choć trochę wspólnego z tym, co napisałem o swoim sposobie odbioru, to zapewniam cię, że nie ma to absolutnie nic wspólnego z transem ani z różańcem
>są ludzie, którzy wzruszają się na dźwięk "Białego Misia" za każdym razem kiedy to słyszą i to jest bardzo dobre od strony mertykalnej,
>ale dorabianie do tego filozofii półkul i automatyzmu ich pracy, nie usprawiedliwia ograniczania horyzontów :)
mam poczucie, że trochę jak kilku kolegów tutaj masz skłonność do demonstrowania poczucia wyższości w stosunku do osób, których nie próbujesz nawet zrozumieć
taka anegdota
(liczę na to, że ci, którzy w tym wątku starali się wykazać swoją wyższość intelektualną nie będą mieli problemu ze zrozumieniem bez dotłumaczania)
Hancockowi (wracamy do szeroko pojętego tematu 88 klawiszy) podczas koncertu zdarzyło się kiedyś mocno sfałszować (jak każdemu muzykowi, który gra "na granicy tego, co zna")
spodziewał się niesympatycznej reakcji Davisa (bo było to w okresie, kiedy grali razem ok. 1964 r. bodaj) albo w trakcie, albo po koncercie
Hancock nie spodziewał się jednak, że Davis wykorzysta ten "niewłaściwy" dźwięk do tego, żeby pójść muzycznie w zupełnie innym kierunku - Davis z błędu zrobił okazję do zagrania czegoś innego
jaki to ma związek z dyskusją?
gdyby Davis był osobą po prostu "analizującą" to, co słyszy i bez przerwy mechanicznie oceniającą na zasadzie dobrze-źle, to wszystko skończyłoby się właśnie tak, jak spodziewał się Hancock
Davis jednak po prostu słuchał i był czujny oraz otwarty na to, co słyszy - nie porównywał non-stop tego, co grają właśnie muzycy z poprzednimi wykonaniami (interpretacjami) i nie zastanawiał się, kiedy było "lepiej"
oczywiście, on wiedział, co powinno być zagrane (nie klepał w tym czasie różańca ani nie miał innego rodzaju transu) nie gorzej (eufemizm) niż wszyscy inni muzycy w zespole - znał tempo, podział(y), harmonię, etc.
nie mam wątpliwości, że zdawał sobie sprawę, że Hancock się wywalił (element analizy), a jednak był wolny od słuchania poprzez pryzmat "pierwszego zapisu"
stąd się bierze prawdziwa twórczość właśnie
a teraz zapraszam do dyskusji na temat synaps Hancocka i Davisa :)