>> marcow, 2012-10-20 10:45:01
Naprawdę warto przeglądać swoje stare płyty bo po pewnym czasie zmienia nam się punkt widzenia i coś co kiedyś było nie do przyjęcia
nagle okazuje się rarytasem."
Oczywiście, ze tak. Dlatego staram sie ostatnio nie pisać o "ulubionej" muzyce i "ulubionych" kompozytorach, a skupiam sie na tresciach, które cieszą i dają satysfakcję w tym momencie.
Do Mahlera, za którego kiedyś dałbym sie pokroic, dziś prawie nie wracam, a pieśni Szymanowskiego czy II Symfonia wyciągnięte z lamusa dają dużo radości. To samo tyczy sie koncertów fortepianowych Prokofiewa i Szostakowicza, które niby dobrze znałem, ale jednak leżały całymi latami odłogiem, aż tu nagle odkrywam je dla siebie zupełnie na nowo, prawie sie tą muzyką zachłystując.
Co do Szymanowskiego i De Falli: jest niemal pewne, ze sie znali. De Falla robił karierę w Paryzu, gdzie częstym gosciem był Szymanowski, obaj działali również w Towarzystwie Muzyki Współczesnej. Szymanowski znał i kontaktował sie osobiście ze Strawińskim, Prokofiewem, Ravelem i całą gromadą najsłynniejszych muzyków.
Artur Rubinstein, jako jeden z bliższych przyjaciół Szymanowskiego, znał przecież De Falle bardzo dobrze, i wykonywał szereg jego utworów.