Audiohobby.pl

Ludzie Radia

  • Gość
24-02-2011, 15:47
Pamiętamy - cenimy?

Choćby zmarłych - Waschkę, Kosę, Beksę?


Najbardziej zapadł mi w pamięć Tomek Beksiński, którego poznałem przypadkiem u Jacka Leśniewskiego w Megadiscu oraz Janiszewski? - dziennikarz z Lublina, który w latach osiemdziesiątych serwował w Trójce całe dyskografie, skrzętnie zapisywane przeze mnie na chromach:) na magnetofonie Finezja.

No i oczywiście Piotr Kaczkowski.

Proponuję dyskusję o charyzmie i profesjonalizmie.

  • Gość
24-02-2011, 17:11
Beksińskiego uwielbiałem - słuchałem nawet Jego audycji w których lansował nieszczęsny new romantic.
Później przyznał, że była to chwilowa miłość :)
Spróbuję wkleić jego pierwszy artykuł (poza recenzjami płyt) z TR. Ciekawe, czy da się czytać?

  • Gość
24-02-2011, 17:16
Genialnie - da się czytać - Beksa był również pełnym humoru felietonistą, a jego tłumaczenia Bonda czy Pytonów są bezkonkurencyjne.

Witajcie w roku 1995

  • Gość
24-02-2011, 17:21
Końcówka - Beksa był po koncercie w Londynie w domu po pół godzinie, na drugim końcu miasta :)

Ja 12 lat po nim wracałem z Rolling Stones na Śłużewcu - na Stary Mokotów. Przez pół godziny udało mi się dostać do tramwaju, i dojechać na... Ksawerów. Od Woronicza dziarskim krokiem dotarłem do chaty. Facecje pisze ten Tomek :)

  • Gość
24-02-2011, 17:27
Skanuję artykuły Tomka na użytak własny - ale jeżeli Was zainteresowały - napiszcie - wrzucę następne.

  • Gość
24-02-2011, 17:34
cd

  • Gość
24-02-2011, 18:54
Czy ktoś wie co stało się z kolekcją horrorów Beksińskiego? - A był to chyba najlepszy zbiór gore, snuffów i slasherów w kraju.
Płyty zapisał trójce, a obrazy ojca muzeum w Sanoku. Swoją drogą pechowa rodzina.

almagra

  • 11514 / 5519
  • Ekspert
24-02-2011, 18:58
A nie sądzisz,że myśląc o nich i tworząc takie rzeczy przypadkiem nie przywołuje się ich?

  • Gość
24-02-2011, 19:07
Myślę, że Tomek byłby zachwycony twoim postem!
No to róbmy Zaduszki - może trumna otworzy się ze skrzypem?

Mam nagrane jego audycje - gdzie są dzisiaj tacy prezenterzy? Pamietam, jaki byłem wściekły po jego śmierci - pamiętam jak kiedyś tłumaczył na antenie teksty Doorsów - kupiłem książkę z tekstami i na marginesach angielskiej wersji tłumaczyłem sam:)
Inspirował mnie, skyrczybyk.

almagra

  • 11514 / 5519
  • Ekspert
24-02-2011, 19:12
Co inspirowało jego ojca do malowania wyłącznie koszmarów?

  • Gość
24-02-2011, 19:13
Poza tym był niezłym świrem - chodził w koszulce z napisem Hitler\'s Tour 1939-45, ogólnie rzecz biorąc - był nieprzystosowany:)
Acha - nienawidził komputerów, w przeciwieństwie do ojca, otwartego na wszystkie nowinki techniczne.

  • Gość
24-02-2011, 19:19
>> almagra, 2011-02-24 19:12:08
Co inspirowało jego ojca do malowania wyłącznie koszmarów?

Pojęcia nie mam, znaczy zapomniałem - gdzieś na hd mam parę filmów o Beksińskim i tam jest to wyjaśnione.
W każdym razie, rodzina nietuzinkowa.

Audycje Tomka powodowały u mnie czasem gęsią skórkę:) - może taką charyzmę ma Kaczkowski, który ma jednak wielu przeciwników.
Nie mniej to wielcy profesjonaliści. Mann, zanim się skomercjalizował i rozmienił na drobne, też potrafił wciągnąć słuchacza.

  • Gość
24-02-2011, 19:22
Znamienne...


Muzyczni gawędziarze radiowi trafiają do lamusa - tak jak wodzireje z czasów Michała Bałuckiego

Gdy John Peel, najsłynniejszy na świecie radiowy prezenter muzyczny, zmarł kilka dni temu na atak serca, była to śmierć wręcz symboliczna. Wraz z Peelem umiera bowiem zawód radiowego prezentera muzycznego. Może nie nagle (jak Peel na serce), lecz na przewlekłą chorobę. Wywołała ją wielka konkurencja na radiowym rynku, czyli obszerna oferta oraz Internet. Dla tzw. zagadywaczy muzyki jest już w stacjach radiowych coraz mniej miejsca, a w większości nie ma go wcale. Chyba że się jest legendarnym skandalistą i prowokatorem - jak Howard Stern, upamiętniony w filmie "Części intymne". Albo jest się Johnem Peelem, czyli światową legendą znikającego zawodu prezentera. Ale i Peel zdawał sobie sprawę z tego, że profesja prezentera muzycznego kona. Dlatego od 1998 r. prowadził w Radio 4 program "Home Truths" - pełen czarnego humoru show na temat życia rodzinnego. Peel prezenter muzyczny kojarzy się z latami 60., gdy zasłynął jako jeden z pierwszych piratów, którzy nadawali audycje ze statków pływających poza wodami przybrzeżnymi Wielkiej Brytanii. Wylansował on wtedy takie megagwiazdy, jak: Jimi Hendrix, The Smiths, The Fall, Pulp, The Undertones.
W Polsce toczy się jeszcze walka o uratowanie prezenterów, bo rzekomo dzięki nim muzyczna sieczka okraszana jest wartościową refleksją i informacją. To mit: muzyczni prezenterzy opowiadają głównie o zawartości płyt, co w dobie Internetu i coraz powszechniejszej znajomości angielskiego jest zwyczajnym zawracaniem głowy. Nie dostrzegają, że muzyczni gawędziarze powinni trafić do lamusa - jak wodzireje. I to zarówno ci z czasów Michała Bałuckiego (na przykład w sztuce "Dom otwarty"), jak i ci z filmu "Wodzirej" Feliksa Falka. Czy nie jest znakiem czasu, że w Internecie nawet znani prezenterzy muzyczni oferują swoje usługi jako... wodzireje na weselach?

  • Gość
24-02-2011, 19:22
Muzyka rynkowa

Muzyka pełni obecnie w radiu funkcję wypełniacza między wiadomościami i reklamami. Radio jest zbyt drogim biznesem, by oddawać antenę muzycznym gawędziarzom. Nie dziwi więc, że autorskie audycje muzyczne albo zniknęły z anten, albo są nadawane w porach najniższej słuchalności. Bo prezenter muzyczny jest anachronizmem, reliktem minionej epoki. O wyborze piosenek decyduje grupa fokusowa, a za ich miejsce w programie odpowiada komputer. Takie zmiany zaszły w latach 80. w Ameryce, a dziś jest to światowy standard.
W rozgłośniach niczego nie pozostawia się przypadkowi. Muzyka jest sprofilowana stylistycznie - ma trafiać do konkretnego odbiorcy. Co tydzień przeprowadzane są badania fokusowe z udziałem reprezentatywnej, przynajmniej 150-osobowej grupy odbiorców. To oni, a nie niegdysiejsza wyrocznia, czyli szef muzyczny, decydują, jakie piosenki pojawią się na antenie. Badania rynku dowodzą, że na słuchanie radia poświęcamy średnio 20 minut dziennie.
Prezenterzy, którzy stracili pracę bądź zostali zmarginalizowani, twierdzą, że po wyeliminowaniu ich z radia nie ma kto promować nowości, że kolejne pokolenia tracą przewodników po dobrej muzyce. Przeczą temu fakty: współczesne nastolatki i studenci, pozbawieni muzycznych przewodników, nawet lepiej niż starsze pokolenia orientują się w nowościach i wcale nie mają wypaczonego gustu, o czym można się przekonać, wchodząc na byle forum internetowe poświęcone muzyce.

  • Gość
24-02-2011, 19:23
Guru z płytami

Autorskie programy muzyczne stanowią dziś wyjątek także na antenie radia publicznego, które najdłużej je utrzymywało. Trzeba pamiętać, że prezenterzy największą karierę robili w latach 60., gdy niewiele osób z Polski wyjeżdżało i mogło kupować najnowsze płyty. Prezenterzy wtedy uchodzili za guru i przewodników po muzycznym labiryncie. Obecnie, kiedy każdą płytę można kupić w Polsce, sprowadzić przez Internet albo ściągnąć w formacie mp3, tacy guru nie są w ogóle potrzebni.
Prezenterom muzycznym imponowała ich wyjątkowa rola: Witolda Pogranicznego, Marka Gaszyńskiego, Piotra Kaczkowskiego, Wojciecha Manna, Tomasza Beksińskiego czy Marka Niedźwieckiego znali wszyscy. Byli oni celebrities na równi z wykonawcami muzyki, a czasem nawet większymi. Dysponując płytowymi nowościami, mogli skupiać przed odbiornikami tysiące wyposzczonych fanów, którzy na komendę uruchamiali magnetofony, by nagrać sobie nowy singel lub album jakiegoś wykonawcy. Osobiste gusty prezenterów przesądzały o tym, czego słuchała cała Polska. W konsekwencji popularne stawały się często marginalne zespoły, czczeni byli niszowi herosi w rodzaju Leonarda Cohena, a przez lata nieobecne na polskiej antenie były takie nazwiska i zjawiska jak Lou Reed czy punk rock.