wygląda na to że wzorcowy audiofil nie będzie nigdy wiedział co to muzyka; skoro tyle czasu poświeca się na monitorowanie dynamiki drgań, spory o kable, przepinanie, ustawianie, rozpakowaywanie kartonów, zapakowywanie, bieganie z kolumnami, podróże na odsłuch do salonów i kolegów, a do testowania sprzętu stosuje oprogramowanie i w kółko te same płyty lub muzyczne kawałki flac (no - te co najlepiej brzmią!)
wolę te moje stare gramofony i magnetofony które, nie wyolbrzymiaja niedociągnięć realizatora - instrumenty słyszę, wokal słyszę, salę słyszę, gra muzyka, oglądam okładkę, jest fajnie