Niezbyt często na naszym forum pojawiają się recenzje płyt, szkoda. Nieśmiało postaram się wychylić i krótko ocenić dwie nowe płyty, o których już wspomniałem - Coma "Excess" oraz Coma "Symfonicznie".
Gwoli przypomnienia - Coma to polski, Łódzki, zespół rockowy, który od 2001 roku gra w stałym składzie (z tym, że w 2008 roku na "garach" Tomasza Stasiaka zastąpił Adam "Marszałek" Marszałkowski, który wcześniej nagrywał z ... Ich Troje). Coma w swej twórczości nawiązuje głównie do Illusion, jednak nie jest to bezpośrednia kopia stylu lecz źródło inspiracji. Dużym atutem zespołu jest uwielbiany/znienawidzony (niepotrzebne skreślić) energiczny wokalista i frontman; Piotr Rogucki; w brzmieniu dominują gitary a Rafał Matuszak na basie "wymiata" jak mało kto.
Pierwszą płytą zespołu była płyta "Pierwsze wyjście z mroku". Moim zdaniem był to krążek przełomowym dla gatunku "rock" w Polsce. Utwory "Leszek Żukowski" czy "Spadam" okazały się trampoliną dla komercyjnego sukcesu zespołu, który wydał po dwóch latach kolejną płytę "Zaprzepaszczone Siły Wielkiej Armii Świętych Znaków", która odniosła duży sukces i uzyskała status złotej płyty.
Po kolejnych dwóch latach zespół wydał krążek "Hipertrofia", album różni się od wcześniejszych dokonań przede wszystkim dbałością o szczegóły, jest świetnie wyprodukowany, obfituje w niezwykłe aranżacje i brzmienia. Potrafi wciągnąć na długie godziny a brzmienie gitar dosłownie hipnotyzuje. Przyjmuje się, że trzecia płyta pokazuje prawdziwą wartość zespołu - jeśli to prawda, Coma jest bezcenna. Dla mnie "Hipertrofia" to głównie dwa utwory "Wola istnienia" oraz "Cisza i ogień"; jestem w stanie słuchać ich niemalże bez końca. Dla fanów gitarowego brzmienia polecam solówki w utworze "Cisza i ogień"
Do rzeczy:
Excess
Coś czego wielu fanów się obawiało stało się faktem jesienią bieżącego roku, Coma wydała płytę angielskojęzyczną! Najbardziej polski z polskich zespołów rockowych; zespół, którego teksty są trudne nawet dla Polaków i mogłyby brać udział w konkursach ortograficznych, postanowił zaatakować rynek światowy. Płytę "Excess", która jest obcojęzyczną wersją albumu "Hipertrofia" (plus 3 nowe utwory), moim zdaniem można skwitować jednym słowem: FALSTART
Dlaczego falstart? Ponieważ śpiewanie w obcym języku nie jest tak proste jak się wydaje, Piotr Rogucki udowadnia, z nie jest na to gotowy. Nie pokazuje swoich możliwości wokalnych, nie "wyciąga", traci melodię, męczy się i jęczy. Niesamowity utwór, którym bez wątpienia jest "Wola istnienia", na płycie angielskojęzycznej zwie się "Excess" i obnaża słabości językowe wokalisty. Przykro jest tego słuchać. Znajomy mieszkający w Anglii gdy usłyszał wspomniany "Escess", słuchał chwilę i zapytał "W jakim języku on śpiewa"?
Wierzę, ze Coma mogłaby podbić świat angielskojęzycznych albumów rockowych - pewny jednak jestem, ze nie stanie się to za sprawą "Excess", który jest albumem muzyczniedoskonałym jednak wokalnie ubogim; albumem gdzie to co Piotr Rogucki ma najlepsze (energię) zostaje zupełnie zaprzepaszczone.
"Excess" kojarzy mi się z wczesnymi dokonaniami ... Shakiry, która za wszelką cenę chciała śpiewać po angielsku.
Symfonicznie
"Symfonicznie" to polskojęzyczne dokonanie zespołu, album ukazał się równoczesne z "Excess" - jest to zapis koncertu, który Coma dała w dniu 23.06.2009 na Targu Węglowym w Gdańsku z Orkiestrą Symfoników Gdańskich. "Symfonicznie" to drugi koncertowy album zespołu (pierwszy był "Coma - Live").
Nie kryję, że jestem fanem dokonań zespołu; z mojego punktu widzenia "Symfonicznie" to najlepszy krążek Comy, zawiera większość najlepszych utworów nagranych w nowych, doskonałych aranżacjach. Pierwsze takty utworu "Wola istnienia", który otwiera płytę, rozkładają na łopatki.
Cieszy niezmiernie fakt, że po m.in. Metallice i Stingu z orkiestrą symfoniczną u boku, przeglądu swojej własnej twórczości dokonał kolejny zespół.
Wokalista jest w świetnej formie - jako, że język polski, Piotra Roguckiego nie męczy energię słychać w każdym utworze; to w połączeniu z doskonałą muzyką, pełną "smyczków" i smaczków, sprawia, że albumu nie chce się wyłączać. Obecność żywo reagującej publiczności, nagrana tak, że nie przeszkadza w słuchaniu muzyki, powoduje, iż słuchacz ma wrażenie, że jest rzeczywiście na koncercie ale nie pośród tłumu a w ... reżyserce ;)
Kolejność utworów nie jest przypadkowa a album zbudowany jest jak dobra książka oparta na retrospekcji.
Nie jest to płyta, którą wkłada się do odtwarzacza i słucha 3 utworów; jest to płyta, która wciąga "od deski do deski".
Album "Symfonicznie" jest moim zdaniem, krązkiem, który każdy wielbiciel muzyki rockowej powinien mieć na półce; nawet jeśli nie jest fanem zespołu. Warto!