Z perspektywy czasu i wielu doświadczeń ze zjawiskiem określanym mianem audiofilizmu nasuwa mi się spostrzeżenie, które na tym forum może okazać się niepopularne.
Otóż 95% tego audiofilizmu to zwykłe pieprzenie i ułuda, obarczone tak dużą dawką subiektywizmu i otoczki handlowo-marketingowej, że z realizmem nie ma to nic wspólnego. Kreowanie jakości wysoką ceną, pozycjonowaniem produktu piękną obudową i niby kosmiczną technologią to tylko narzędzia do wyciągania kasy z pseudo wielbicieli muzyki. Dlaczego pseudo ? Wydaje mi się, że w większości wypadków liczy się nie tyle sama muzyka co pozorna jakość (cena) jej reprodukcji
Czy audiofilizmem nie jest tak jak z męskimi zegarkami ? Czy Patek Filippe jest lepszym zegarkiem od Timexa ? Pod kątem podstawowego przeznaczenie, czyli dokładnego wskazywania czasu, chyba nie. Tak samo jest w audio. Zmienia się tylko branża. Natomiast samo żonglowanie sprzętem audio to nic innego jak męska wersja wymiany kobiecej biżuterii albo zakupu nowych kiecek. I dlatego, drodzy audiofile, przestańcie się sami oszukiwać, że chodzi o muzykę lub o jakość. Chodzi o nowy, wypaśmy klocek w ładnym opakowaniu, poparty gwiazdkami w pismach audio i kapiącym złotem ze swoich wtyków i pokręteł. Chodzi o to aby się czymś zająć i zabić prozę codzienności życia.
No tak mnie naszło aby się z Wami podzielić tym przemyśleniem. Głupek z Afganistanu ? No całkiem możliwe a może jednak coś w tym jest o czym piszę ?
______________________________________
Fan trotylu na klacie. Sieję postrach i zniszczenie.
http://rapidshare.com/files/395321531/Ahmed_-_Nieautoryzowana_Biografia_wyd_2.pdf