I potem powstają takie kwiaty recenzentów, jak to, co zamieścił u siebie na stronie majo:
"Dlatego też już pierwsze dźwięki, cudownej płyty False Consonances of Melancholy Matteisa w wykonaniu Gli Incogniti, z violą da gamba, gitarą barokową (theorbą) i klawesynem pokazały, co to maleńkie pudełeczko oferuje. Przynosi bowiem spójny, bardzo głęboki dźwięk. Jego górna część jest lekko wycofana, ale nie jako całość. To fenomen, który zdarza się rzadko – poszczególne instrumenty, głosy itp. wydają się nieco zaokrąglone i ciemniejsze niż z CD Box SE, ale zaraz wchodzi coś innego, wyżej postawionego i wszystko się otwiera. Przyzwyczajamy się do tego wyższego dźwięku i znowu wydaje się on nam ciemniejszy. I tak dalej. Chodzi mi o to, że nie ma tu takiego efektu, jakby na wyjściu całości założono filtr dolnoprzepustowy, a raczej, jakby filtrowane były poszczególne instrumenty, każdy osobno. Bo wszystkie zachowują prawdziwą strukturę dźwięku, są „realne” i wcale nie ma się wrażenia braku góry. A przecież, obiektywnie rzecz biorąc, jest ona wycofana. To samo, choć nie do końca, jest z basem. Nie jest on tak dobrze definiowany jak gdzie indziej, ale ma lepszą barwę i zapewnia coś niezwykłego – fizyczne „pchnięcie”, jakby ktoś uderzał w tylną stronę membrany głośnika czymś owiniętym miękkim materiałem. I dostajemy to naprawdę nisko."