Audiohobby.pl

Klub miłośników klasycznej muzyki XX wiecznej

magus

  • 20990 / 6110
  • Ekspert
30-03-2015, 20:01
Sam Mahler garściami czerpał z czeskiej, żydowskiej muzyki ludowej, walców wiedeńskich...co za brak inwencji!!!


Jak to dobrze, że ci naprawdę wielcy nie czerpali z nikogo, że byli samorodkami, które pojawiły się gdzieś na muzycznej pustyni ... Arktyki?

Chodzi ci o brak ... gustu? :-) Że czerpał z muzyki mniej wyszukanej ...?
Już napisałem wyżej - Mahler to muzyka nie dla teoretyków, ale dla słuchaczy. Którzy są w stanie odrzucić klapki - żeby nie wiem jak szerokie - tzw. gustów. Zresztą, każda muzyka jest taka.

A jeszcze dyskusje pt. "Kto (był) za? Wpisujcie miasta (nazwiska)! ??" :D


p.s.
tu nie chodzi o to, ile razy słuchałeś - ilość niekoniecznie przechodzi w zrozumienie

ale OK, ja nie mam zamiaru uszczęśliwiać nikogo na siłę
ja Mahlera słyszę i to jest dla mnie istotne

« Ostatnia zmiana: 30-03-2015, 20:08 wysłana przez magus »
Odszedł 13.10.2016r.

magus

  • 20990 / 6110
  • Ekspert
30-03-2015, 20:31
Tak poza wszystkim - o ile sobie teraz przypominam, to Mahler w moim przypadku chwycił, kiedy tak naprawdę usłyszałem ten jego ... nie wiem jak powiedzieć, żeby pasowało do dyskusji ( :-) ) ... kontrapunkt emocjonalny.

I nie chodzi mi o zmiany następujące w czasie, o to, co następują po sobie - ale o to, co dzieje się równolegle. O tę jego - nie wiem czy tak tu można - "słodko-kwaśność"

Odszedł 13.10.2016r.

Max

  • 2204 / 5604
  • Ekspert
31-03-2015, 00:11
Na początek wielkiego tygodnia Stabat Mater i Litania do MP Szymanowskiego. A teraz Pieśni z orkiestrą.

Myślałem, że Karol nie ma przede mną tajemnic (oprócz Mandragory, której nie znam). A tu się "Demeter" uchowała. Jakoś tego nigdy wcześniej nie słuchałem.

dodekafonik

  • 19 / 3702
  • Nowy użytkownik
01-04-2015, 12:53
Magus jak Gustaw w duszy Ci gra to ok.Bardzo się z tego cieszę, że ktoś się cieszy...wiesz chyba o to właśnie chodzi. Ale wróćmy do klasyki XX wieku. Co za piękna , subtelna muzyka...Johna Cage'a

https://youtu.be/ZJYkJxGPLao

Max

  • 2204 / 5604
  • Ekspert
02-04-2015, 08:59
Przez 25 minut ??? Uważam, że dałoby się to wymruczeć w np. 4,33 min. bez jakiejkolwiek szkody dla "dzieła".
Mniej więcej tyle czasu temu poświęciłem.

I mam lepszy tytuł angielski "Bored to fucking death"

A tu oryginał (niekoniecznie do wieloryba):

Max

  • 2204 / 5604
  • Ekspert
02-04-2015, 23:01
Stabat Mater Vivaldiego, jako preludium do

Penderecki,
Pasja wg Św. Łukasza,
Wit, Ork Filharmonii Nar.

Z każdym rokiem doceniam coraz bardziej.
Już trzy lata od pamiętnego wykonania w Alwerni
« Ostatnia zmiana: 02-04-2015, 23:07 wysłana przez Max »

Max

  • 2204 / 5604
  • Ekspert
14-04-2015, 22:40
Hindemith - Wind Concertos
Berg - Lulu Suite/Boulez

Piłka kopana nudna jak flaki, Paul z Albanem dają radość.

Max

  • 2204 / 5604
  • Ekspert
18-04-2015, 11:22
6. FESTIWAL PRAWYKONAŃ POLSKA MUZYKA NAJNOWSZA


kameralnie...

Piotr Moss – go where never before na chór i zespół instrumentalny**
Sławomir Kupczak – white over red na chór mieszany*
Jacek Domagała – Elegia na głos, klarnet, trąbkę, puzon, skrzypce, altówkę, wiolonczelę i dzwonki*
Sławomir Wojciechowski - …play them back… na ansambl i elektronikę *
Justyna Kowalska-Lasoń –  która wszystko tworzy, wszystko ochrania… na mieszany chór solistów, orkiestrę kameralną i dźwięki elektroniczne (live) *

oraz na dużej sali...

PRASQUAL – Muqarnyas na akordeon i podwójną orkiestrę w 6 grupach w przestrzeni*
Hanna Kulenty – III Koncert na trąbkę i orkiestrę*
Maciej Jabłoński – VI Symfonia Oneirophrenia na orkiestrę symfoniczną, warstwę elektroakustyczną i multimedialną*

Wczoraj spędziłem w NOSPR ponad pięć godzin. Istny maraton muzyczny. No ale czego się nie robi dla muzyki współczesnej :-)))
6. Festiwal Prawykonań dostarcza niezbitych dowodów na to, że w XXI wieku pisze się w Polsce muzykę a nawet ją czasami wykonuje ;-).

Najpierw kameralnie. Na widowni ludzie muzyki, pedagodzy, studenci, kompozytorzy (z Krzysztofem Meyerem na czele), odbiorców przypadkowych i zabłąkanych jak na lekarstwo (uff...) ale i tacy się znaleźli, choć o tym później.

Piotra Mossa, "Go where never before"... bardzo kameralny, klasycznie przejrzysty dialog między fletem, rożkiem ang, klarnetem, altówką a dwoma chórkami (Camerata Silesia). Skojarzenie z Brittenem natychmiastowe, zwłaszcza, że teksty Becketta głównie angielskie. Bardzo przyjemna w odbiorze kompozycja - podobało mi się.

"White over red" na chór mieszany a capella, Kupczaka. Znowu kłania się tradycja. Potrafię sobie wyobrazić, że tego rodzaju kompozycja powstaje w XIX wieku. Wdzięczne, choć potrzeby kolejnego przesłuchania brak...

Jacka Domagały, "Elegia..." na głos i grupkę instrumentów. To chyba mój faworyt pierwszego koncertu. Altowa partia solowa budzi skojarzenia z pieśniami Szymanowkiego, natomiast partia instrumentalna to klimaty około Webernowskie... Okazuje się, że można z powodzeniem połączyć Weberna z Szymanowskim. Mnie się bardzo podobało.

Potem wreszcie ktoś dołożył do pieca !
Sławomira Wojciechowskiego "...play them back..." :-)
Tak, już myślałem, że polska muzyka XXI wieku to gładkie pitu-pitu do poduszki. Wojciechowski wyprowadził mnie z błędu. Nareszcie można było powąchać trochę hardkorowej nowej muzy. Odjechane to, postrzępione, sonorystyczne (używam przymiotnika z pewną nieśmiałością :-)) ) Trochę szumów, jęków i efektów dźwiękowych (np. smyczkiem po boku pudła wiolonczeli) oraz elektronicznej preparacji. Cóż, działo się.
Gdzieś w połowie utworu dało się wyraźnie usłyszeć jęknięcie starszego odbiorcy płci żeńskiej "CO ZA MUZYKA !"
He, he... spowodowało to wesołość całego audytorium, a uśmiechów nie szczędzili sobie również instrumentaliści. Jakże symboliczna, szczera i spontaniczna reakcja ! :-)

Chyba najbardziej rozczarowującą kompozycją okazała się "która wszystko tworzy..." Justyny Kowalskiej-Lasoń.
Od początku dużo hałasu w stylu późnego Pendera (ja wolę oryginał). Zlana ściana dźwięku a mało czytelnej narracji. Nie podobało mi się.

Generalnie jednak, koncert kameralny na plus.
« Ostatnia zmiana: 18-04-2015, 14:21 wysłana przez Max »

Max

  • 2204 / 5604
  • Ekspert
18-04-2015, 12:13
A potem kawa, tarta wiśniowa i dymek na zewnątrz.
I na dużą salę ! Tym razem na najwyższym balkonie. Ło matko jak wysoko, a i scena z wykonawcami całe kilometry ode mnie. Od początku wiedziałem, że trza będzie się przedostać na parter.

Prasqual "Muqarnyas" na akordeon i podwójną orkiestrę w 6 grupach.
Od początku wyrazisty i niepokojący klimat. Rozstawione po balkonach sekcje dęte oraz efekty elektroniczne dobiegające z różnych kierunków. Ciekawe... Akordeon sprawdza się wybitnie jako instrumentum solowe. Aż dziw, że takie mini organy wykorzystywane są tak rzadko. Koniec końców wrażenie, iż więcej w tej muzyce tła i muzycznego podkładu niż jakiejś opowieści - konkretnej narracji. Jestem na nie a nawet na tak...;-) Może gdyby jeszcze raz posłuchać ? Choć zupełnie niekoniecznie ;-)

Hanna Kulenty, III koncert  na trąbkę i orkietrę (2014),
Z tą muzyką mam największy kłopot... Dynamiczna, choć momentami niebezpiecznie zahaczająca o klimaty "minimalistyczne" część środkowa, fragmentami prawdziwie przykuwała uwagę. To co stanowi o fiasku odbiorczym tej kompozycji to spinający klamrą motyw, który rozpoczyna i kończy utwór. Matko, co za szmira !
Wyobraźcie sobie podkład fortepianowy do piosenek Rysia Rynkowskiego, albo tło muzyczne dla ckliwych melodramatów telewizyjnych. Taki właśnie klimat zafundowała w swoim nowym utworze kompozytor Kulenty.
Jeden z przypadkowych melomanów zaczepił mnie w windzie, skonsternowany zaskakującą stylistyką utworu. Nasze spostrzeżenia pokrywały się.

VI symfonia Oneirophrenia - Macieja Jabłońskiego.
No i znowu trochę hardkorowej jazdy. Tak chyba zostały pomyślane oba koncerty, żeby to co radykalne wybrzmiewało na końcu.
Spora dawka nieskoordynowanej kakofonii. W środku nieco żałosna prezentacja audiowizualna (projekcja senna z przekazem "wychodząc z domu zakładam swoją wybitność" oraz "trzeba to skończyć" :-)) ) Z tą drugą frazą całkowicie się identyfikowałem - zwłaszcza, że było już przed 22.00 :-)
Druga część utworu nieco ciekawsza. Jakby czytelniej poukładane różne warstwy narracyjne. Do tego sporo cytatów muzycznych. Dłuższymi chwilami więc, znowu słuchałem muzyki...
Koniec utworu to wygaszone światła i... sprint do samochodu ;-)

Pytanie "jak dużo tracę nie przywiązując większej wagi do polskiej muzyki najnowszej" pozostaje otwarte.
« Ostatnia zmiana: 18-04-2015, 14:21 wysłana przez Max »

Mogos

  • 382 / 6005
  • Zaawansowany użytkownik
21-04-2015, 20:19
Max wyczyść skrzynkę. Info w spr wzmaka
niech gra muzyka, a z całą resztą jakoś będzie

Max

  • 2204 / 5604
  • Ekspert
01-05-2015, 12:25
Mało jest wolnych dni w roku. Ale dziś od rana jest dzień wolny prawdziwie. Nic nie trzeba, nie ma żadnych planów/obowiązków/schematów. Dzisiaj jestem wolnym człowiekiem :-)
W taki dzień budzę się z muzyką, w ciągu dnia wracam do muzyki, a wieczorem z NIĄ zasypiam :-)

Na tapecie trzy ukochane boxy: Hindemith, Berg, Tippett:

Sonata pierwsza Tippetta to żywy dowód na to, że z muzyką XX wieku każdy chętny i otwarty poflirtować może: 





« Ostatnia zmiana: 01-05-2015, 12:28 wysłana przez Max »

Max

  • 2204 / 5604
  • Ekspert
04-05-2015, 22:22
Hindemith & Poulenc Organ Concertos



Max

  • 2204 / 5604
  • Ekspert
16-05-2015, 10:49
Arnold Schönberg – Kantata dramatyczna Gurre-Lieder
Gabriel Chmura
NOSPR, Chór NFM, Chór Polskiego Radia w Krakowie, Kowieński Chór Państwowy, Chór męski Opery i Filharmonii Podlaskiej, Soliści

Na otwarcie festiwalu "Katowice Kultura Natura - Metamorfozy" usłyszałem wczoraj Schonbergowskie "Gurrelieder".
Zaskakująca, jeśli wziąć pod uwagę późniejszą spuściznę Arnolda, utrzymana w duchu Wagnerowsko - Mahlerowskim kantata. Późnoromantyczna muzyka, mająca niewiele wspólnego z dalszymi opusami kompozytora, została oczywiście bardzo pozytywnie przyjęta przez szeroką publikę (owacje na stojąco). Zrozumienie i aprobata dla tej muzy może wynikać z faktu, iż odtąd można śmiało deklarować, że słyszało się Schonberga i nie jest on taki straszny diabeł jak go malują ! ;-))
Ja sam wyszedłem wczoraj z koncertu nieco "zmulony" romantyczną rozwlekłością i przytłaczającym gigantyzmem wykonawczym (tutaj kłania się VIII Mahlera, która też nie należy do moich ulubionych). Niełatwo jest połknąć Gurrelieder w jednym kawałku. Ta muzyka, rozsądnie dawkowana, z pewnością może jednak być żródłem pozytywnych emocji.
------------------------------------

http://kulturanatura.eu/

Zapowiada się naprawdę fajna impreza. Gdybym mógł, jeździłbym codziennie.
Będę chciał odwiedzić NOSPR w środę (Andras Schiff gra Bacha !), czwartek (Takemisu, Strawiński, Milhaud, Ives z London Sinfonietta !!!) i piątek, również z London S. ( ukochany I skrzypcowy Szymanowskiego oraz.... III Symf. Góreckiego :-) Niech stracę...;-) )

Ludzie z południa. Macie pod nosem takie muzyczne skarby, w tak spektakularnej oprawie. Grzech z tego nie skorzystać !
« Ostatnia zmiana: 16-05-2015, 11:15 wysłana przez Max »

Max

  • 2204 / 5604
  • Ekspert
24-05-2015, 11:42
NOSPR
London Sinfonietta / Festiwal Katowice Kultura Natura
czwartek
21 maja 2015 | godz. 19:30
 
Tōru Takemitsu – Rain Coming
Igor Strawiński – Ragtime
Darius Milhaud – La création du monde
Charles Ives – Three Places in New England (oprac. na orkiestrę kameralną)
Thomas Adès – Living Toys
Tōru Takemitsu – Archipelago S.


Chyba już na zakończenie sezonu 14/15, dodatkowy koncercik w ramach festiwalu Kultura Natura.
Wyśmienity, wyjątkowo ciekawy i wyjątkowo spójny program oraz świetna jakość wykonawcza (London Sinfonietta).
Trochę na jazzowo - Ragtime, dowcipny i skoczny choć niepozbawiony sterylności, charakterystycznej dla Strawińskiego. (Zespół 11 instrumentalistów to trochę mało by wypełnić wielką salę)
Stworzenie Świata, to po francusku, miękki i ciepły ale wyrafinowany balecik (Milhaud jest w szerokiej czołówka moich ulubieńców)
Ades/Living Toys: Najbardziej współczesny, modernistyczny, wykorzystujący efekty klaskania (ciekawe) czy też uderzania w pudło rezonansowe, utwór. Spójna i przykuwająca uwagę kompozycja.
Zdecydowanie główne danie czwartkowego koncertu: Three Places in New England, Charliego Ives'a. Genialna muza.
No i Takemitsu. Ciekawa sprawa, ale znam jego muzykę jedynie z koncertów. Wreszcie muszę sobie sprawić jakiś fajny zestawik płytowy. Klimatyczna i urzekająca muzyka, która spięła klamrą czwartkowy koncert. 
« Ostatnia zmiana: 24-05-2015, 11:45 wysłana przez Max »

Max

  • 2204 / 5604
  • Ekspert
24-05-2015, 11:53
http://wyborcza.pl/1,75475,17850686,_Krol_Roger__Karola_Szymanowskiego__triumf_na_premierze.html

Mój "Roger" coraz bardziej popularny.
Właśnie sobie na śniadanie wysłuchałem niebiańskiego III aktu (Rattle).
Jednak Rattle lepszy od wersji Kaspszyka. Bardziej wyrafinowany, uczuciowy i pełen smaczków. Choć Kasprzykowi należą się kolejne szanse.