Audiohobby.pl

Elektrostaty - wątek ogólny

ductus

  • 1247 / 5052
  • Ekspert
18-06-2011, 15:05
Drogi Wiktorze, Takumi (匠) is a Japanese word meaning "artisan". Co jako specjalista od staxa możesz zinterpretować jako "STAX - rzemieślnik". Hehe... Albo dowolnie: manufaktura rzemieślnicza... No chyba nie taka z 19 wieku?
Napisz, czy 009 wygrzewasz w numerze 1002, czy też czekasz na nową dostawę?
A co robi trzecia SR-omega? Jeszcze w drodze?
 
 

wiktor

  • 2503 / 6107
  • Moderator Działu Słuchawki
18-06-2011, 15:24
>> ductus, 2011-06-18 15:05:22


:)

Takie tłumaczenie znalazłem w sieci, ale jakoś mi nie pasuje. W szerszym kontekście też podchodzi pod "zawodowca".

A trzecia starucha wisi...

:))

  • Gość
18-06-2011, 15:49
Oj namieszały mi w głowie Twoje 009 Wiktor, namieszały!  Fajne są :-)

Napiszę coś z wieczora

ductus

  • 1247 / 5052
  • Ekspert
18-06-2011, 16:32
Wiktor: Takumi - może w takim razie "profesjonalista"?? Jeśli świeżą staruchę "powiesiłeś", to wiesz jak brzmi. Różnica do dwu tak różnych poprzednich?

John, to więc i Ty też...
Ta wiktorowa sympatyczna Dziewiąteczka oddaje się stanowczo za wielu mężczyznom. Wiktorze, musisz dbać o opinię domu, w którym dochodzi do spotkań...  Może zagrała Johnowi jakoś specjalnie, czego ja nie doświadczyłem?

MAG

  • 2398 / 6094
  • Ekspert
18-06-2011, 17:35

Takumi

TAKUMI, to japońskie słowo oznaczające rzemieślnika, który wszystkie swoje działania podporządkowuje tylko jednemu celowi: osiagnięciu mistrzostwa w wykonywanym zawodzie.

Stax chce podkreślić w swojej reklamie że tak jest odnośnie słuchawek 009.

A czy tak jest ??? czy osiągnął cel??? wie tylko Wiktor



Nie ma złej pogody jest tylko złe ubranie;)

mirhon

  • 438 / 5995
  • Zaawansowany użytkownik
18-06-2011, 18:45
>> John, 2011-06-18 15:49:17
Oj namieszały mi w głowie Twoje 009 Wiktor, namieszały! Fajne są :-)


:-)

Wiedziałem, że tak będzie...

wiktor

  • 2503 / 6107
  • Moderator Działu Słuchawki
18-06-2011, 20:34
>> MAG, 2011-06-18 17:35:23


"A czy tak jest ??? czy osiągnął cel??? wie tylko Wiktor"


Marku,  

moja "dziewiątka" flirtowała już ze Stefanem, Mirkiem, Marcinem i dzisiaj z Jankiem. Taka dość bezpruderyjna z niej sztuka!

:)

MAG

  • 2398 / 6094
  • Ekspert
18-06-2011, 20:55

Wiktorze

Cieszę się że jesteś zadowolony , co prawda koledzy poflirtowali ;) ale Ty Wiktorze to masz ją (009) noc w noc;)

Gratuluje też pięknie nieustająco rosnącej kolekcji Omeg SR

Tak naprawdę zawsze człowieka fascynuje to co nie zdobyte , nie znane .

Sam tego doświadczam od czasu do czasu , miłe to uczucie.

Pozdrawiam Marek

Nie ma złej pogody jest tylko złe ubranie;)

Sim1

  • 1829 / 6071
  • Ekspert
18-06-2011, 21:40
By odciążyć Wiktora i jego SR-009 (odsądzane już widzę od czci i wiary) chciałbym parę słów napisać odnośnie innych modeli.
Miałem ostatni okazję dzięki niezwykłej uprzejmości Ductusa ( i nie tylko ;), jeszcze raz wielki ukłony i podziękowania! ) posłuchać paru intersujących słuchawek ze stajni Staxa.

Na tapetę trafiły 2 złoto-czarne omegi mkI, SR-507, SR-Sigma, SR-Lambda Signature i na koniec jako ciekawostka SR-X oraz SR-5 wersja gold.

Pierwsza bardzo ciekawa kwestia - dwa egzemplarze omegi, oddalone od siebie datą powstania o mniej więcej rok i różnią się brzmieniem. Dla mnie wyłapywalna była różnica w górze pasma. Co ciekawsze, raz te sam egzemplarz sprawiał wrażenie że góra jest delikatniejsza, subtelniejsza a na innym materiale można było odczuć że jest jej więcej. Czy to kwestia jakichś różnic w przetwornikach o które to Stax jest podejrzewany, że po cichu wprowadza nie rozgłaszając tego, czy tylko i wyłącznie wynika z różnic w padach i nieznacznie innej akustyki dookołausznej? Nie wiadomo.

SR-507 - pierwsza rzecz jaka mi przyszła na myśl po założeniu ich na uszy to, że to lambdy grające sygnaturą omegi (przynajmniej O2mkI, którą znam), o ile taka karkołomna idea jest realizowalna oczywiście :). Zaczynam powoli rozumieć skąd sie bierze niepochlebna opinia (no pardon, może drobne rozczarowanie) co po niektórych użytkowników. Przywykli do starszych lambd i dostali z SR-507 dzwięk z większą ilością ciała, dociążony na dole, ogólnie mocniejszy, pchnięty sygnaturą w stronę omeg ale tego niestety nie da się połączyć bezboleśnie z lekkością i zwiewnością lambd bez pozostawienia "ran pooperacyjnych". Tak czy tak, wg mnie 507 to wspaniałe słuchawki. Na ten moment uważam, że z tego co słyszałem to idealny model dla tych co przechodzą z dynamików do świata elektrostatów i chcą to zrobić bezboleśnie i nie czekać aż ich dźwięk wciągnie lecz cieszyć się nim od pierwszych chwil.

SR-Sigma - to jest coś co w pierwszym momencie po założeniu na głowę powoduje niepokój. Z racji konstrukcji oczekuje się niesamowitych doznań, calkowicie innych niż "płaskie" lambdy ale tego do końca nie ma. Ale mam na myśli efekty na miarę kina domowego ;P. Tak naprawdę jest to sonicznie lambda, gra jak lambdy ale z jedną zasadniczą różnicą - w lambdach można poniekąd odczuć, że dźwięk wydobywa się z membran blisko uszu jak w innych słuchawkach o tyle w Sigmach on poprostu dociera do uszu i jest. Nie znając słuchawek z opaską na oczach niezwykle ciężko byłoby określić jak daleko i gdzie znajdują się membrany i to jest cały ich smaczek, który w pierwszym momencie ciężko wyłapać ale strasznie czaruje i powoduje, że się ich chce słuchać i posiadać w swojej kolekcji.

SR-Lambda Signature - perełka, najbardziej "lambdowa" lambda, słuchawki o najcieńszej membranie jakie Stax wypuścił, delikatność, precyzja, mikroszczegóły, jednym słowem esencja tego co podejrzewam niektórym zabrakło w modelu SR-507. Dół pasma oczywiście też ma ową delikatność, czyli innymi słowy mniejszą masę... ale jeśli ktoś szuka wspaniałego (już niestety kolekcjonerskiego więc nie łatwo dostać, choć to nie SR-Omega ;P ) reprezentanta serii lambda to właśnie ten model.

SR-X i SR-5 gold były odsłuchiwane raczej jako ciekawostka na koniec... a z racji tego że SR-Xy zmodyfikowałem w sosunku do oryginałów chyba nie ma co się rozpisywać na ich temat. SR-5 gold są bardzo cenionym modelem a na podstawie pamięci muszę przyznać że brzmią bardzo blisko oryginalnych SR-Xów (znawcy twierdzą, że współdzielą z nimi przetworniki). Jedno co mogę podpowiedzieć - w obu modelach da sie tak pomanewrować kablem, wytłumieniem i padami, że odejdą od oryginalnego brzmienia lekko vintage i mogą pokazać pazur.

I teraz creme de la creme - to wszystko było zasilane z Accu E-406V przez energiser LRT-1630. Dlaczego tak skoro pod ręką był SRM-717 i SRM-007tII?
O ile SRM-007tII pozostawał troszkę inny i można preferować lampę nad tranzystor i odwrotnie... o tyle Accu pędzące Staxy przez transformatory Lundahla dodatkowo z biasem ustawionym na 630V powoduje, że pierwsze przełączenie się na SRM-717 dla mnie stało się ostatnim.
Niech niedowiarkowie mówią dalej, że "energizer" nigdy nie zagra... problem leży w zrozumieniu tego że to nie on gra, gra wzmacniacz przed nim a on tylko dopasowuje ten wzmacniacz do słuchawek, pasywnie.
Ten tor miał polot, powietrze i mikrodynamikę lampy ale masę, makrodynamikę i przestrzeń zapewnioną przez E-406V.
Podniesiony bias w momim odczuciu dodawał troszkę dołowi ale nieznacznie, dla mnie zaniedbywalnie, natomiast całe dobro objawiało się w górze pasma - wyciągał szczegóły i to nie przesadnie ale pozytywnie, dokładnie tyle by nadal cieszyć się nie przerysowanym dźwiękiem. Uważam, po tym co usłyszałem że 630V jako opcja we wzmacniaczu to wspaniała sprawa.

wiktor

  • 2503 / 6107
  • Moderator Działu Słuchawki
18-06-2011, 22:07
>> Sim1, 2011-06-18 21:40:13

Dzięki za relację Szymonie. Na mnie też duże wrażenie zrobiły Sigmy. Przede wszystkim w aspekcie takie 3D grania. Lubię taką prezentację.

Przyznaję, taki LRT-1630 lub ostatni energizer Staksowy SRD-7 MK2 (580V) plus domowe stereo, może być naprawdę wysokiej klasy starterem w świat elektrostatów.

Sim1

  • 1829 / 6071
  • Ekspert
18-06-2011, 22:53
>> wiktor, 2011-06-18 22:07:56

Jak się domyslam Wiktorze, Sigmy niedługo zyskają swoją półeczkę? :). Myślę, że w kategoriach konstrukcji niecodzinnych / wybitnych Staxa jak najbardziej mają swoje zasłużone miejsce.

Co do energizera LRT-1630, moje odczucie jest nawet znacznie dalej posunięte - przy odpowienio wysokiej klasy wzmacniaczu kolumnowym (a takim bez wątpienia jest ów Accuphase który dostarczał sygnału) , taki zestaw nawet bardziej określałbym jako docelowy niż starter.
Szczerze powiedziawszy (nie lubię tego typu stanowczych określen ale to coś co mi przyszło do głowy dokładnie wtedy) po przełączeniu słuchawek na SRM-717 dzwięk wydał się po prostu stłamszony.
Realnie patrząc chyba taniej wychodzi zakupić SRM=-717 niż zestaw którego słuchałem :) więc i takich niemertytorycznych kategoriach to też nie jest zbytnio starter.

wiktor

  • 2503 / 6107
  • Moderator Działu Słuchawki
18-06-2011, 23:02
>> Sim1, 2011-06-18 22:53:36

Wyszedłem z założenia, że wzmacniacz/ końcówka mocy już jest.  W tym kontekście napisałem "starter", czyli słuchawki + energizer.

:)

mirhon

  • 438 / 5995
  • Zaawansowany użytkownik
18-06-2011, 23:23
@Sim1

Jak SR-Lambda Signature tworzy przestrzeń w stos. do 507?
Zastanawiam się nad uzupełnieniem 507 o jakieś lambdy, których używałbym do nieco lżejszej muzyki.
Muzyki, która nie potrzebuje odpowiedniego impaktu, którego brakowało mi w posiadanych wcześniej SR-404 SE.
507 są dla mnie świetne do rocka i nieco cięższego brzmienia.

Które ze słuchanych przez Ciebie lambd generują Twoim zdaniem najbardziej "głośnikowy" typ odsłuchu?
Starsze omegi mają fajną przestrzeń, ale ze względu na wycofaną średnicę nie bardzo mi podeszły.

  • Gość
18-06-2011, 23:37
A więc sprawa jasna, bynajmniej dla mnie. Spotkanie bardzo owocne, pouczające i wyjątkowe. Możliwość posłuchania w jednym miejscu tylu zacnych konstrukcji to uczta dla ucha i duszy. Dzięki Wiktorowi  wyrobiłem sobie jako taki, nieco powierzchowny pogląd na temat Staxów tych starszych i tych nowych.

Na początek krótko o Omaga 2 MK II. Wszelkie obawy zostały rozwiane. Tak jak wcześniej już pisałem ten model jest najmniej atrakcyjny  bynajmniej dla mnie za sprawą swej specyficznej sygnatury  i nie tylko. Jak się okazało mój model zagrał identycznie jak Wiktora.
Podpięcie 3 róznych wzmacniaczy Staxa im nie pomogło bynajmniej z mojego punktu widzenia :-), choć z każdym zagrały inaczej a najciekawiej z tranzystorem obecnie już nie produkowanym. Z SRM 007 TII niestety najsłabsze zestawienie.

Omega 2 MK I nieco lepiej od młodszego brata, ale wciąż zachowuje nieco ciemną sygnature, jaśniejszą nieco, lecz nadal słychać pewien koloryt, szczegółowość lepiej zachowana, całościowo dźwięk bardziej zdyscyplinowany z lepszą dynamika i separacją, bliższy mojej filozofii i oczekiwaniom.

SR Omega wyjątkowa, delikatna, z dobrą dynamiką i z basem w roli towarzyszącej. Czarująca w sposób niewymuszony. Podobała mi się mimo pewnych niedostatków.
Naprawdę wyjątkowa. Ogromna przyjemność słuchania.

Stax SR 009. Napiszę tak. Według moich upodobań najlepsza zdecydowanie ze wszystkich Omeg. Jest kompletna brzmieniowo. Posiada wszystkie niezbędne składniki dla prawidłowego odtworzenia spektaklu muzycznego. Swoboda z jaką tworzy obraz muzyczny jest imponująca. Wierność i prawdziwość to jej wizytówka. Ja nie dostrzegłem w niej żadnych wad. Może za krótko słuchałem. Najwierniejsza barwa jaką dane mi było usłyszeć, choć można by tu się pokusić o jej jeszcze nieco delikatne rozjaśnienie, lecz na takim wyśrubowanym poziomie jest to łatwe do uzyskania. Równowaga tonalna  Omeg bardziej mi przypadła do gustu z firmowym tranzystorem niż sama barwa Orfeusza, który nieco zmiękcza przekaz i podaje całość nieco bardziej złagodzonymi, zaokrąglonymi konturami, lecz nieco z większym rozmachem w stosunku do 009. Wolę przestrzeń dziewiatek, nie jest taka potężna w sensie generowania samego powietrza jak w  Orfeuszu, lecz  same dźwięki tworzą coś mniej ,,wygenerowanego,, a bardziej przypominają mi to co słyszę live. Nie chcę być źle zrozumiany. Orfeusz jest wyjątkowy lecz czy lepszy, gorszy? Każdy musi sobie sam na to pytanie odpowiedzieć.  Ja do pewnych rzeczy podchodzę trochę inaczej. Szukam np. innych aspektów, niuansów niż Wiktor. Mnie interesuje prawda, a dziś cos takiego niemalże usłyszałem. Dziewiątki zachwyciły mnie  swoją naturalnością, absolutnym niewymuszonym sposobie prezentacji, bez czarowania i naciągania na różne sposoby. Rzetelność na najwyższym poziomie.
Słuchałem tylko dwóch utworów z płyty Keitha Jarretta  Chengeless i Elizabeth Karsten Flux.
Może za mało  na wyrobienie sobie gruntownej opinii, może po dłuższym obcowaniu z tak zacnymi słuchawkami zdanie bym zmienił. Nie zaprzeczam.
Ale na dzień dzisiejszy  tak sprawa wygląda :-)

Serdeczne podziękowania dla Wiktora.

Sim1

  • 1829 / 6071
  • Ekspert
19-06-2011, 00:31
>> wiktor, 2011-06-18 23:02:41
>Wyszedłem z założenia, że wzmacniacz/ końcówka mocy już jest. W tym kontekście napisałem "starter", czyli słuchawki + energizer.

:) to w takim razie źle zinterpretowałem Twoją wypowiedź. Staram się zawsze być powściągliwy i szczerze powiedziawszy nawet chyba trochę Ductus może być zaskoczony moimi wrażeniami ;) bo się z nimi nie zdradzałem wcześniej ale dzisiaj jak włączyłem swój tor to nabrałem przekonania, że raczej nie wyolbrzymiam i moja pamięć nie płata mi figli.

@mirhon
W moim odczuciu przestrzeń jest porównywalna w kategoriach szerokości sceny ale SR-Lambda Signature ma więcej oddechu i lekkości przez co dźwiek jest delikatniejszy, bardziej zwiewny. SR-507 brzmią bardziej gęsto przy nich i to powietrze nie jest tak eksponowane. Dla mnie do lekkiej akustycznej muzyki gdzie nie oczekuje się niesamowitego zejścia dźwieku w dół, nie dominuje konstrabas ani inny nisko grający instrumet ale szuka się smaczków, pogłosików i innych przeszkadzajek SR-LS są znacznie lepsze. Ta góra w nich jest bardzie rozdzielcza i aksamitniejsza.

Co do "głośnikowego" odsłuchu rozumiem, że nie masz na myśli barwy i dynamiki dźwieku, czy też rzeczy typu odbierania basu żołądkiem lecz raczej jego lokalizację? Jeśli tak to Sigmy dają najmniej słuchawkowy dźwięk, on nie był dla mnie rewolucyjny, tam nie ma przesłuchu między kanałami jak na głośnikach to nie był przełom w stosunku do Lambd ale dźwięk dobiega do uszu jakoś tak w miekki sposób i uszy są naturalnie umieszczone w nich jak w pudełeczkach, więc nie ma do końca tego klasycznego poczucia słuchawki na uszach (choć oczywiście poczucie słuchawki na głowie jest jaknajbardziej, bo są dosyć ciężkie).