Zainspirowany bardzo ciekawym brzmieniem SR-407, poszedłem za ciosem i korzystajac z Wiktorowego zaproszenia, mialem okazje przypomniec sobie jak graja Omegi i Orfeusz, a przede wszystkim posluchac 009.
Z gory uprzedzam, ze nie bedzie zadnych audiofilskich, metodycznych porownan - do tego nie mam drygu. Zreszta nie chce narazac sie na zarzut "nieosluchania" ze strony sympatycznego kolegi Intuosa.
Moge natomiast smialo zadeklarowac, iz w przeciwieństiwe do zeszlosrocznego odsluchu, kiedy wyjezdzalem z uczuciem lekkiego rozczarowania i przeswiadczeniem, ze ten rodzaj prezentacji nie jest mi bliski, tym razem wnioski sa zgola przeciwne.
Elektrostaty zaczynaja bardzo mi sie podobac, w ich towarzystwie pewne cechy GS1000 wydaja sie nie do zaakceptowania. Mam tu na mysli przede wszystkim pewną suchosc prezentacji, płaskie, jednowymiarowe kreowanie dzwiekowego spektaklu (mimo nieograniczonej otwartości), przejaskrawione brzmienie czy nieznosną sybilację. Oczywiscie Grado dalej maja pewne cechy, ktore z checią zaimplementowalbym do staxowego sposobu grania. Owa bezposredniosc, ten rodzaj aksamitu, ktory w zastawieniu z niesamowitą wrażliwoscią na material dzwiękowy wciąz daje duzą satysfakcję i sprawia, ze sluchawek Grado nigdy się nie pozbędę - co zresztą wielokrotnie deklarowałem.
A co ze Staxami ? Coz, moge powiedziec, ze osiągnąlem kolejny stopień wtajemniczenia. One nigdy, co oczywiste, nie zagraja tak jak Grado. Wiktor, korzystając z wlasnego doswiadczenia, zasugerowal, ze przydalby mi sie klasyczny odwyk, odstawienie "piszczałek", zresetowanie gustu... Wowczas jeszcze łatwiej przyszloby mi docenienie elektrostatycznego czaru. Zgadzam sie, choc korzystac z powyzszej sugestii nie zamierzam. Jesli nastapi kiedys chwila, ze Grado trafia na połke, to juz pewnie tam zostana, ale musi sie to wydarzyc w sposob naturalny i niewymuszony :)
A teraz kilka słow o "009". Najogólniej rzecz ujmując, bardzo mi sie podobaly. Na biurku przede mną leżały: Orfeusz, Omegi 007, SR-Omegi oraz nowe flagowce. Gdybym mial sie decydować na uprowadzenie jednych - bralbym "dziewiatki". Przy pięknej dzwiękowej głębi, czarującej holografii, kulturze i wzorcowej gładkości, mamy jednak odpowiednią bezposredniosc, satysfakcjonującą detaliczność i kryształową przejrzystość. Jasniejszy, bardziej ofensywny i namacalny, blizej pokazany dzwiekowy spektakl (w porównaniu do "siódemek"), sprawia, ze wlasnie "dziewiątki" podobaly mi sie najbardziej. Dla mnie bardzo udane sluchawki, w ktorych, mimo wszystko, odrobine podkrecilbym jeszcze kontrast, wzmocnil kontury, dodal pewnej chropowatosci i... wtedy bylyby to nauszniki bezkonkurencyjne ! :) Uchylam się od zestawienia z Orfeuszem, ale chętniej zakladalem na uszy "dziewiątki", choć zeby napisac cos wiązącego, nalezaloby miec o wiele wiecej czasu na porównanie.
Nie mielismy 507-mek, ale bede sie nimi interesowal i z pewnoscia zrobie kiedys odsluch tych ostatnich w moim systemie. Zobaczymy jak sie zaprezentuja.
Za wczoraj Wiktorze - dzieki. Bylo milo i pouczajaco. Kto wie, może nastepnym razem bede mogl przywieźć ze soba jakas wlasna elektrostatyczna zabawke...?
P.S.
Jeszcze porównanie naszych ogrodów ;-))
Wiktorowy – intymność, finezja, kultura i bajkowość (klimat iscie staxowy)
Mój – perspektywa, przestrzen, duzy obszar, nieco odsłonięty, ale bardziej nasłoneczniony (taki troche Grado-garden…;))