U mnie kolejna wersja padów L na uszach. Łącznie przetestowanych około 7 rodzajów i wersji łącznie z oryginałami i przerabianymi. Na placu boju pozostały dwie pary, jedne są mega wygodne, z miękkiej i przyjemnej w dotyku gąbki. Są tak genialnie wyprofilowane, że po chwili zapominam o słuchawkach na głowie, do tego grają identycznie jak moje przerabiane DIY, a więc pierwszy sukces - mam zamienniki, składaki można sobie darować uff.
Ale to jeszcze nie wszystko. Ostatnia zakupiona wersja przypomina trochę nowe L pod kątem komfortu i ułożenia na głowie (też wpadają do środka całe uszy), trochę szczypiąca i sztywna gąbka ale nie dusi, po czasie nie powoduje bólu jak stare L, chociaż nie ma tej bajecznej wygody co przy nr1. Kształt względem oryginalnych L różni się detalami, plus jednowarstwowa budowa z usztywnieniem tylko samego tyłu gdzie pad zaciska się na słuchawce, brak "polakierowanych" krawędzi. Grają o dziwo rewelacyjnie mimo, iż słuchawki układają się na głowie prawie równolegle (czyli jak w nowych L), a więc nie to było przyczyną złego grania tylko sam rodzaj/gęstość gąbki. Względem pierwszych dają więcej masy w dźwięku, holografia super, jest pion i namacalne granie poza głową, barwa jest jeszcze lepiej różnicowana i bogatsza, ale nie ma już tego uczucia szybowania, jakby dźwięk dobiegał gdzieś spoza. Plusy są zarówno w ciężkiej muzyce jak i klasyce czy plumkaniu. Są barwniejsze i bardziej soczyste, jakby to powiedzieć średnica jest pełniejsza, ma więcej mięsa, do tego dół fajnie kopie. Główna różnica to, że teraz nie przypominają już tak bardzo GS1000, grają nadal poza głową, ale bez tego typowego uczucia szybowania z dźwiękami. Tu nie tyle chodzi o samą wielkość sceny, ale jakby napowietrzenie dźwięku sprawiające wrażenie pływania w nieograniczonej zupełnie otwartej sferze, kontra dociążenie dające poczucie bliższego i bardziej namacalnego obcowania z instrumentem. Chyba mam nowy ideał, do tego w każdej chwili mogę sobie "polatać" przesiadając się na pierwszą parę :-)
Co prawda nie będzie mi dane nigdy porównać jak to grało oryginalnie ze starymi L, ale w stosunku do SR325i, których mogłem słuchać jeszcze w poprzednich L, model RS1 na każdych padach, z którymi grał co najmniej poprawnie charakteryzuje się równiejszą górą od młodszego braciszka. Takie są przynajmniej moje odczucia, wychodzi mi to na dwóch albumach, które jako jedyne na SR325i miały zbytnio podkręcone talerze, w RS1 nie ma już tej małej szpilki.