I ja nieśmiało wrzucę dwa kamyczki do ogródka...
Wiele wskazuje na to, że znów wychodzi prosta psychologiczna reguła - dla tanich Creativków nie ma litości. Pisałem już o tym na innym forum. Pozwolę sobie zatem wkleić tamtejszą, jakże trafną w tym kontekście, wypowiedź.
>>Przyzyczajam się powoli do faktu, że:
- słuchawki lub jakikolwiek inny sprzęt, który aspiruje do miana hi-endkillera musi grać zniewalająco, od razu, bez wygrzewania, lepiej niż słuchawki za grube tys. i co najbardziej paradoksalne - ZE WSZYSTKIEGO MA GRAĆ JAK HI-END ALBO I LEPIEJ, takie są oczekiwania nabywców produktów o wybitnej relacji cena/jakość. Jednym zadniem - dla sprzętów tanich, o których ktoś mówi, że są wybitne w swojej cenie - nie ma taryfy ulgowej, z mp3 Meizu albo z plejera Creative ma być już hi-end, bezdyskusyjnie, bez zbędnych ceregieli z konfiguracją, poszukiwaniami, dylematami czy tym bardziej dalszymi inwestycjami w elementy toru elektroakustycznego.
- sprzęt, na który wydaliśmy kupę szmalu czyli tzw. hi-end, ma dla odmiany szereg zupełnie pardoksalnych przywilejów. Cierpliwie czekamy aż się wygrzeje, czasem 300-400h, szukamy najlepszej konfiguracji, inwestujemy nawet w lepsze klocki, aby dać "arystokratycznym słuchawkom" szansę. I nawet jeśli po tych mozolnych zabiegach nadal grają jak qupa, to i tak pozostajemy przy kuriozalnym mniemaniu - że nasz sprzęt się nie zgrał z obiektem kultu - hi-endową relikwią, albo zrezygnowani przyjmujemy, iż konfiguracja w której wreszcie usłyszymy ten zdumiewający realizm muzyczny leży poza horyzontem naszych możliwości finansowych. Zaiste producenci tych wynalazków nie marzą o niczym innym, jak tylko taki sposób myślenia swoich potencjalnych klientów. Sądzę, że John Grado, największy IMHO figlarz świata słuchawek klasy hi-end, mając świadomość powyższego mechanizmu, będzie miał erekcję do późnej starości, choć częstotliwości pow. 15 kHz zapewne już nie słyszy, a między 9-15 kHz słyszy słabo, bo tak grają produkowane przezeń słuchawki, bardzo wydatnie uwypuklając te zakresy, ku uciesze fanatycznej gawiedzi (przepraszam fanów, ale po prostu mam nieuleczalną alergię na ten typ prezentacji)<<
Potwierdzam niniejszym to, co pisał wcześniej Majkel jako komentarz do wypowiedzi Josefa. CAL! + CEC + Lake People to w żadnym razie NIE jest optymalny tor dla tych słuchawek.
Nie widzę też powodu by nie poszukiwać dla nich lepszego towarzystwa, bo niby dlaczego na to nie zasługują?
Wiem, wiem, nie kosztują zbyt wiele, a przy hi-endzie prawie nic i nikt o zdrowych zmysłach nie będzie zadawał sobie tyle trudu, aby wycisnąć z nich maksimum. Przecież jeśli nie zagrają jak hi-end, to nic się nie stanie naszemu ego - nie mamy dysonansu poznawczego, on zaś niewątpliwie pojawia się w sytuacji, gdy wysupłaliśmy na jakieś słuchawki 3 kzł, a one nie rozpieszczają nas dźwiękiem, jakiego przy tych nakładach się spodziewaliśmy.
Jest jeszcze inna płaszczyzna omawianej tu materii - podświadome funkcjonowanie heurystyki drogie-dobre.
Gdy ktoś życzy sobie za sluchawki 3 kzł albo więcej, to musi przecież stać za tym jakiś racjonalny i etyczny powód (nie! no przecież uznany producent słuchawek nie wyssałby ceny detalicznej produktu z palca :)))). Zakładamy więc idealizująco, że jest nim jakość dźwięku. Dla naszego umysłu jest nie do przyjęcia, że za wielocyfrową ceną, poza koncepcją marketingowo-biznesową producenta, czy też filozofią marki sfocusowaną na klientelę o zasobnym portfelu, nic więcej się nie kryje.
Tymczasem zbieg szeregu sprzyjających okoliczności, za sprawą których CAL! są u nas śmiesznie tanie stał się przyczynkiem do ich bezceremonialnej deprecjacji, nad czym wprawdzie nie ubolewam, gdyż moje nazwisko nie figuruje na liście płac koncernu Creative.
Niemniej warto przestrzec osoby włączające je do czegokolwiek oczekując rychle audiofilskiego orgazmu bez jakichkolwiek przygotowań elektoniki je napędzającej, podczas gdy takie przygotowania zostałyby niewątpliwie przez te osoby podjęte w przypadku słuchawek "markowych", z racji prowieniencji "znamienitych", cokolwiek to znaczy.
Oczywiście nie mam zamiaru ich wynosić na ołtarze, jednak muszę uczciwie, bez zbędnej egzaltacji przyznać, że to co usłyszałem z Majkelowego toru na tych taniutkich słuchawkach wprawiło mnie w szczere zdumienie. Przy całym szacunku dla markowej konkurencji, podzielam wrażenia Fallowa i częściowo Rafella, że CAL! na naszym meetingu zaprezentowały się fenomanalnie.
Nie mam wszelako prawa wątpić w możliwości hi-endowej konkurencji, mogę jedynie zauważyć, że najprawdopodobniej 3 wcale nienajgorsze tory, którymi dysponowaliśmy, nie były dla nich równie łaskawe, co dla CAL!
I tak oddając moje ściśle SUBIEKTYWNE spostrzeżenia w porządku istotnościowym:
1. Creative Aurvana Live! ex aequo DT880Pro
Jak wcześniej wspomniałem, w torze dopracowanym przez Majkela CAL! zagrały zniewalająco. Atuty, którymi przykuwały uwagę i sprawiały, że chciało się nimi chłonąć muzykę z zapartym tchem, to przede wszystkim niezwykła muzykalność zjawiskowo połączona z dynamiką rodem z Grado czy E9. Grają bardzo swobodnie, lekko, dźwiękiem gęstym, fizjologicznym z solidnym i nader dokładnym fundamentem basowym (po wygrzaniu pow. 200h - ważne!!!). Balans tonalny jest raczej przsunięty ku dołowi, ale silny akcent basowy nie jest przesadzony, nie wymaga też specjalnego przyzyczajenia jak np. w E9. Poza tym brzmienie jest ciepłe i słodkie, ale nie jednoznacznie ciemne jak w K701, które są jakby przyciemnione, stonowane, jednak nie dosłodzone, lecz neutralne. Góra jest bardzo dobrze wypowiedziana, ale nie nachalna, cały czas przypominająca o swojej obecności. Ponieważ ten typ prezentacji trafia w mój gust, więc opisuję swoje wrażenia jako pozytywne, nie wykluczone, że ktoś, kto lubi jasne i ostre granie a la niektóre modele Grado, nie nie będzie podzielał mojego entuzjazmu, a ww. cechy oceni pejoratywnie. Proszę mieć to na względzie (!!!). Jednak będąc częstym bywalcem koncertów, uważam, że brzmienie CAL! jest bliskie sygnaturze nagłośnieniowej, jaka towarzyszy koncertom jazzowym i bluesowym. CAL! również prawidłowo, choć trochę specyficznie rekonstruują przestrzeń akustyczną nagrań. Jest ona dookólna w tym sensie, że na pewne źródła dźwięku na tych słuchawkach wydają się pojawiać np. z boku i tyłu słuchacza, podczas gdy inne słuchawki pokażą je wyrzucone do przodu, z pewnej perspektywy, jak np. ma to miejsce w K701, gdzie prawie zawsze znajdujemy sie na widowni, a nie w centrum spektaklu muzycznego, wśród samych muzyków. Podobnie do CAL! scenę kreślą Grado RS-1, ale jest to porównie z pamięci. Ponado nie stwierdzam w CAL! jakichkolwiek braków na średnicy, wręcz przeciwnie - jest ona pełna, nasycona, barwna i bliska słuchaczowi. Mam wrażenie, że wszelkie problemy z tym pasmem biorą się z niewłaściwej konfiguracji toru.
Natomiast DT880Pro to słuchawki, które prezentują brzmienie jasne, przejrzyste i dokładne z balansem neutralnym, ale mimo to je lubię. Są także bardzo odległe od prezentacji znanej z CAL! czy K701. Ich najmocniejszym atutem jest nieograniczona żywiołowość, szczegółowość, której towarzyszy jednak przyjemna, naprawdę dobrze wyartykułowana, plastyczna, słodka i ciepła średnica. Bas jest prawidłowo rozciągnięty, głębszy niż w K701, ale gorszy niż w CAL! w kwestii zejścia i precyzji. Zresztą CAL! pod tym względem wręcz masakrują wszelkie znane mi słuchawki (proszę pamiętać - konfiguracja!!!). Owszem mocniejszym i niższym basem dysponują jeszcze E9, jednak jego faktura w Ultrasone jest wg mnie całkowicie syntetyczna i nie przypomina w niczym tego, co słyszłem z żywych instrumentów. Nie mam pojęcia, w jakim towarzystwie ten bas E9 przechodzi metamorfozę z basu a la najlepsza tuba car audio w bas taki, jak z prawdziwych instrumentów, ale nie chcę spekulować, sądzę, że wystarczy stwierdzenie z mojej strony, że jednoznacznie nie przekreślam E9. Wracając do DT880Pro, bas jest w nich trochę miękki, ale przynajmniej nie monotonny jak w HD650 Sennheisera. Góra jest nieco delikatniej zaznaczona niż w HD600 czy GS1000, a przy tym równie szczegółowa. Scena całkiem obszerna, z dobrą lokalizacją, prawidłowo, ale bez zbędnych fajerwerków: dźwięk z tyłu, góry czy całe kilometry od słuchacza, tu chyba K701 mają nieco więcej do powiedzenia. Przy czym typ reprodukcji sceny jest pokrewny bardziej CAL! czy Grado RS-1 niż AKG. Jesteśmy blisko muzyków, a nie na widowni. Barwowo zarówno CAL! jak i K701 mogą w większości konfiguracji wydać się ciekawsze, ale DT880 mogą za to poszczycić się większą neutralnością, niepodatnością na nadmierne przekoloryzowania. Choć IMHO naturalizm barwy w K701 przy odpowiednio dobranym torze jest nieznacznie większy.
Reasumując Beyery to ogólnie bardzo zrównoważone słuchawki, nie posiadają przy tym ewidentnie słabych stron, grają niezywkle dokładnym, żywym, dynamicznym dźwiękiem bez jakichkolwiek wyostrzeń i przejaskrawień, nie wykazują również innych odstępstw od "studyjnej" neutralności w postaci niepotrzebnego upiększania, docieplania, koloryzowania, uprzestrzenniania. Z pewnością trafiają w gust osób nie oczekujących od słuchawek jakichkowiek własnych wtrętów, stawiających na dobrą penetrację materiału muzycznego, bez nachalności spotykanej np. w Grado.
CDN
Rollo