>> Kraft, 2009-08-20 16:19:57
Kwestię jakości dźwięku pominę milczeniem, bo przy pułapie cenowym Grado klient zwyczajnie słyszy to, co chce usłyszeć ;-)
Pewnie masz dużo racji, ale może rzeczy nie zawsze są aż tak proste?
W zeszłym roku popsuły mi się słuchawki (Sennheiser HD570). Używałem je chyba z 10 lat, byłem zadowolony i do głowy mi nie przyszło szukać czegoś innego. No ale zepsuły się. Najpierw starałem się je naprawić, ale bezskutecznie. Zasięgnąłem rady u kilku znajomych, zauważyłem, że każdy mówi co innego; wszedłem na jakieś forum - to samo. Więc poszedłem do kilku salonów na odsłuchy. Po kilku sesjach wiedziałem, że będzie ciężko, bo dla mojego niedoświadczonego ucha wszystko brzmiało równie dobrze.
Postanowiłem to jak najszybciej skończyć - kolega bardzo zachwalał Grado RS1. Byłem więc nastawiony na RS1. Tyle kasy! pomyślałem słuchając; fajne, ale bez przesady. Wtedy miły pan w salonie zaproponował "jeszcze inny model", o którym nigdy wcześniej nie słyszałem, GS1000. Dostałem jakieś ażurowe i wielgachne coś, zmęczony rozmyślaniami o RS1 włączyłem pierwszy utwór na chór a capella i zdębiałem... Po kilku chwilach wiedziałem, że wszedłem na zupełnie inny poziom: oczami wyobraźni zobaczyłem poszczególne głosy na scenie, żadne inne słuchawki (a do tamtej pory uzbierało się ich już sporo) nawet nie zbliżyły się do tego. Wtedy pomyślałem, że koniecznie muszę posłuchać najdroższych w okolicy słuchawek: Staxów. Bezczelność nowicjusza, prawda? Prawdę mówiąc bałem się, że zdeklasują kilkakrotnie tańsze Grado i co ja wtedy pocznę? Ale pomyślałem, że jeśli każdy dodatkowy tysiąc wnosi do brzmienia coś równie niezwykłego, jak to przed chwilą miało miejsce, to nie mam wyboru. W ciągu następnych sesji zrozumiałem, że szkoła Staxów - choć wspaniała - nie daje mi tego, co mnie z miejsca poruszyło w GS1000 - rozmachu i lekkości przestrzeni. Jak dla mnie, idąc ścieżką coraz wyższych Staxów, kolejne tysiące dawały coraz więcej magii, ale akurat na tym mi nie zależało. A więc za "zaoszczędzone" pieniądze kupiłem GS1000 i jeszcze mi reszta została - choć dwa tygodnie wcześniej żałowałem kasy na RS1, sądząc że AKG K701 w zupełności zadowoli mnie na kolejne 10 lat.
Napisałem o tym, bo widać, że cena niekoniecznie idzie w parze z naszymi oczekiwaniami. Każdy z nas jest czuły na nieco inny zestaw bodźców akustycznych. Pewnie nie bez znaczenia jest również na jakim etapie osłuchania jesteśmy. Być może z brzmienia GS1000 w końcu się wyrasta, w końcu nie są to słuchawki bez wad (potrafię w nich słuchać z przyjemnością właściwie tylko muzyki klasycznej).
No to już kończę tę osobistą wycieczkę. I pozdrawiam wszystkich.