Spotkała mnie dziś kolejny raz przyjemność goszczenia u Wiktora. Miała być jeszcze jedna osoba, ale koniec końców żaden z kolegów nie dał rady mi towarzyszyć. Niech żałuje czekając następnej okazji do posłuchania zacnych urządzeń audio ze świata nie tylko słuchawkowego. Staxa Omegi II, Accuphase DP800/DC801 i wzmacniacza Stax SRM-727II było mi już dane zasmakować, dzisiaj doinformowałem się w kwestii Omeg na drugim wzmacniaczu, lampowym SRM-007tII. O ile na AudioShow 2007 oczywistym dla mnie było, że DVD Onkyo lepiej gra przez tranzystorowca, o tyle dziś lampiak bardziej mnie do siebie przekonał. Dźwięk jest gładszy, nieco ciemniejszy, z barwniejszą niższą średnicą, ale przede wszystkim inaczej podany przestrzennie. Tranzystor nieco z dźwiękiem ucieka, upraszcza go i nie spaja tak dobrze jak lampiak. Na lampie jesteśmy bardziej zanurzeni w dźwiękach, nie ma krzty szorstkości, do tego scena wydaje się bardziej kompletnie zbudowana. SRM-727II gra nieco w pustce, SRm-007tII w jakieś wyczuwalnej przestrzennej oprawie i słucha się tego przyjemniej.
Tyle tytułem wzmacniaczy Staxa na razie, bo do dyspozycji mieliśmy jeszcze dwie sztuki Grado GS1000 i AKG K1000 podpinane pod wzmacniacz głośnikowy Accuphase pracujący w klasie A i posiadający wyjście słuchawkowe. Siła tego urządzenia tkwi oczywiście w zaciskach głośnikowych, ale tam właśnie wpinane są AKG K1000, więc duet dogadywał się ze sobą świetnie. AKG K1000 miałem już przyjemność słuchać u Piotra Ryki na GainClonie od stefanaB poprzedzonego ASL Twin Headem w roli przedwzmacniacza. Wówczas zapoznałem się z cechami osobniczymi K1000 jakimi są: szybkość i dynamika, wielobarwność, dokładność oraz nadzwyczajny realizm prezentacji. U Wiktora zwróciłem jeszcze uwagę na rozdzielczość góry pasma, choć wydaje mi się, że pod względem barwy i wypełnienia dźwięk był mniej dociążony niż u Piotra. Niemniej, zróżnicowanie tonalne między rożnymi albumami, jakich słuchaliśmy wskazywało, że może być i lekko i dosadnie. Bardzo mi się podobała prezentacja albumu Raz, Dwa, Trzy "Czy te oczy mogą kłamać?", nagranie koncertowe. Nie wdając się w opisywanie niuansów powiem, że odczucie zarówno instrumentów, jak i całego wydarzenia było bardzo sugestywne. W takiej muzyce Stax Omega II sprawdza się nieco mniej, a Grado GS1000 musiały poczekać na inne albumy i... transport cyfrowy, żeby zabłysnąć, ale o tym później. W każdym razie cechą Grado GS1000 jest nieunikanie szorstkości, jeśli ona się pojawia. Daje to w kość zwłaszcza na wokalu, i niektóre płyty, np. Gordon Haskel, brzmią paskudnie, z podkreśloną chrypką i zgryźliwym tembrem. Przesłuchanie kilku innych utworów pokazało jednak, że tak na Grado być nie musi, a są obszary, gdzie Grado wyjdą na prowadzenie. Zacznijmy od basu.
W Staxach Omega II bas schodzi do samego dołu i jest to konkretny fundament. Wiktor usztywnił nieco poduszki w Omegach i bas zrobił się wręcz dosadny czasem, coś jak w stronę SR-007 II. Słodkie spojenie średnicy zostało jak ma być w SR-007. Wracając do tematu basu - Grado mają go dużo w porównaniu do obydwu konkurentów, ale ilościowo bryluje on w średnim i wyższym zakresie. AKG K1000 tym razem dostały nieco materiału bogatego w niskie nuty kontrabasu, różnie brzmiącą stopę, a nawet bardzo niski bas wytwarzany elektronicznie. No coż, rozciągnieciem niskich tonów najbardziej się mogą poszczycić Staxy, Grado nadrabiają oktawę wyżej, a w AKG on jest, szybki i dokładny, ale tracący masę wraz ze spadkiem częstotliwości. Przydałby się subwoofer, tylko żeby nadążał za tymi AKG, bo to może nie być łatwe. W kwestii artykulacji - Staxy podają basowe nuty z gładką fakturą, ale zdecydowanie i ze sporym ciężarem na dole. Grado popisują się sporym zróżnicowaniem w kwestii wagi i faktury, ale na sam dół nie schodzą, i nie będzie na nich takiego tąpnięcia jak na Staxach. Szkoda, że nie było pod ręką Edition 9, to byśmy wiedzieli, czy to już wszystko, co można zrobić w kwestii basowego uderzenia. Bas AKG jest narysowany cienką kreską, ale pewną i wyraźną, dość twardy, ale nie dosadny. Ma wystarczającą dozę powietrza, zresztą tego w K1000 ogólnie jest sporo.
W kwestii średnich tonów ciężko będzie coś powiedzieć, bo zwłaszcza Grado i Staxy potrafiły popieścić uszy bogactwem harmonicznym. Tyle że jedynym wspólnym elementem napędzającym Grado i resztę słuchawek był napęd Accuphase DP800, bo konwersję na postać cyfrową wykonywał mój przetwornik. Cóż, na początku to w ogóle mój Technics robił dla niego za transport, ale nawet po zwykłym kablu cyfrowym kupowanym z metra pokazał mu Accuphase, gdzie jego miejsce i jego wyjścia optycznego. Cóż, trzeba się wyposażyć w jakiś porządny napęd w takim razie. ;) Niestety, albo stety, jest po co. Przetwornik, który posiadam, przyjmuje do 24 bitów z próbkowaniem 192kHz, więc jeśli Accuphase dokonuje upsamplingu, pozwala słyszeć warstwę SACD, lub zwyczajnie lepiej podaje dane, to korzyść jest, i to wyraźnie słyszalna. Dobrze jest do tego stopnia, że Arve Henriksen zabrzmiał dla mnie najlepiej właśnie na Grado - największa przestrzeń, najdokładniej zaznaczone pogłosy wraz z ich fakturą, najgłębsza przestrzeń. Tylko bas z sampli lepiej się ujawnił na Staxach. Ale nie myślcie, że Staxy mają gorszą średnicę. Odwet nadszedł po uruchomieniu gramofonu Denon po preampie RCM. Ta sama płyta Marka Knopflera w wydaniu SACD i winylowym pokazała, iż wzmacniacze i słuchawki Staxa stać na bardzo wiele, tylko je trzeba odpowiednio nakarmić. Stary, oryginalnie analogowy jazz brzmiał bardzo realistycznie właśnie na Staxach, z tą dodaną spoistością i czarem przestrzennym wzmacniacza lampowego. Nie słuchałem wszystkich możliwych kombinacji, bo i spotkanie nie miało charakteru czysto odsłuchowego, a też czas biegł nad wyraz szybko. Z racji skomplikowania połączeń i pracy włożonej w ułożenie kabli, nie podpinaliśmy Grado pod gramofon ani nie testowaliśmy mojego słuchawkowego Moonlighta v.8 z innym źródłem niż moje, nie wiem więc jak się ma np. mój DAC do DC801 w szczegółach. Wyjście słuchawkowe wzmacniacza głośnikowego Accuphase nie za bardzo zgrywało się z Grado GS1000. Były wyczuwalne braki w wypełnieniu średnicy i dźwięk ogólnie mógłby być gęściejszy. Ciekawe było natomiast porównanie moich Grado z najnowszą serią. Różnice zasadnicze są dwie - po pierwsze John Grado zrezygnował z antenek o kwadratowym przekroju na rzecz okrągłego, jak w modelach po RS2 dotychczas. Po drugie, drewno ma bardziej złotawy odcień i jest lżejsze. Nie wiem jak się to ma do dźwięku, bo te drugie GS1000 były niewygrzane jeszcze, a znowu niedawno słuchane RS1 też z okrągłymi antenkami podobały mi się dźwiękowo.
W kwestii wysokich tonów - tutaj największe zróżnicowanie zauważyłem na AKG K1000. Ciekawa sprawa, ale zakres, którego teoretycznie nie słyszymy złożonego bardziej niż z 3-4 harmonicznych okazuje się być bogaty w niuanse, a ustępuje średnicy tylko wielością barw. W Staxach jest ten zakres jakby nieco cięższy, bardziej lepki, ale gładszy i słodszy, nie taki zwiewny i precyzyjny. W GS1000 ten najwyższy rejestr nie był tak odczuwalny jak u konkurentów, ale też nie wiadomo gdzie tkwi przyczyna, czy na pewno w słuchawkach? Z gramofonu ten zakres na AKG i Staxach był podawany nieco bardziej a la Grado, z większą wagą i mocniejszą barwą w niższych partiach.
O przestrzeni chyba już było. Dodam jeszcze, że w K1000 można ją sobie modelować odchylając przetworniki, wpływając przy okazji na balans tonalny i ogólną gęstość dźwięku. Najlepszy kompromis dla mnie to ustawienie z niewielkim wychyleniem, około 1cm.
No to chyba tyle. Podziękowania dla Wiktora za gościnę, sporo ciekawych wniosków płynących z dzisiejszego odsłuchu, świetną kawę i pyszne ciasto!